Przewodniczący. − Kolejnym punktem obrad jest sprawozdanie (2007/2286(INI)) (A6-0013/2008) sporządzone przez Richarda Corbetta i Íñigo Méndeza de Vigo, w imieniu Komisji Spraw Konstytucyjnych, w sprawie traktatu z Lizbony.
Richard Corbett, sprawozdawca. − Panie przewodniczący! Poseł Méndez de Vigo i ja mamy zaszczyt przedstawić niniejsze sprawozdanie Parlamentowi w imieniu Komisji Spraw Konstytucyjnych. Jest to sprawozdanie, w którym nasza Komisja skoncentrowała się nie tyle na historii, która doprowadziła nas do obecnego etapu, ile na prostym porównaniu tego, czy nowy Traktat przyczynia się do ulepszenia Unii Europejskiej, w odniesieniu do obecnie obowiązujących traktatów, czy traktaty te, zmienione traktatem lizbońskim, sprawiają, że Unia Europejska jest bardziej skuteczna, bardziej demokratyczna i lepsza dla obywateli. Takie właśnie przyjęliśmy podejście, a nasze wnioski są jednoznaczne.
Po pierwsze, w odniesieniu do odpowiedzialności demokratycznej: Unia będzie miała system, zgodnie z którym wszelka przyszła legislacja będzie podlegała uprzedniej kontroli parlamentów krajowych, a następnie podwójnemu zatwierdzeniu przez Radę Ministrów, złożoną z ministrów odpowiedzialnych przed tymi samymi parlamentami krajowymi, oraz przez Parlament Europejski, wybierany bezpośrednio przez obywateli w celu ich reprezentacji na szczeblu europejskim. Jest to poziom kontroli, jaki nie istnieje w żadnej innej międzynarodowej strukturze. Możemy przyjrzeć się WTO, Bankowi Światowemu, MFW, NATO − żadna organizacja działająca ponad poziomem państwa narodowego nie ma wbudowanego takiego stopnia kontroli parlamentarnej, jaki my będziemy mieli dzięki nowemu Traktatowi.
Nowy Traktat udoskonala także kompetencje Parlamentu Europejskiego w innych obszarach. Będziemy wybierali przewodniczącego Komisji, będziemy także mieli pełnoprawny głos w kwestii całości budżetu Unii Europejskiej, wraz z Radą; wydatki na rolnictwo nie będą już wyodrębnione z kontroli parlamentarnej. Parlament będzie miał prawo blokować środki wykonawcze Komisji, jeśli nie będzie się z nimi zgadzał. Parlament będzie miał prawo do cofnięcia przekazania uprawnień Komisji, jeśli uzna to za konieczne. Widzę, że pani komisarz już wygląda na zmartwioną, ale jest to ważne zabezpieczenie demokratyczne. Parlament będzie również miał prawo do przedstawiania wniosków o przyszłe przeglądy Traktatu, również prawo Parlamentu do ratyfikacji − przyjmowania − porozumień międzynarodowych zostało rozszerzone. Przedmiotowy Traktat ma wyjątkową rolę, polegającą na gwałtownym zwiększeniu demokracji w Unii Europejskiej.
Po drugie, Traktat ten poprawia sytuację obywateli Unii. Oczywiście istnieje karta praw podstawowych, która w całej Unii jest gwarancją, że unijne instytucje i unijne prawo nie będą łamały podstawowych standardów praw człowieka – instytucje europejskie będą musiały ich przestrzegać. Traktat zapewnia obywatelom większą jasność co do kompetencji Unii Europejskiej. Zapewnia również odpowiednie gwarancje uśmierzenia wyrażanych przez niektóre osoby nieuzasadnionych obaw, że podążamy w kierunku stworzenia swoistego scentralizowanego superpaństwa w Unii Europejskiej.
Wreszcie, Traktat zwiększy skuteczność Unii Europejskiej, zwiększy jej możliwości podejmowania działań w tych obszarach polityki, w których chcemy działać wspólnie na szczeblu europejskim. Rozszerzenie głosowania metodą większości kwalifikowanej, racjonalizacja wielkości Komisji, połączenie zewnętrznych stanowisk reprezentacyjnych w jeden urząd wysokiego przedstawiciela, dłuższy okres prezydencji Rady Europejskiej oraz inne środki powinny zwiększyć zdolność naszej maszynerii do skutecznego działania, a tym samym zwiększyć zdolność naszej Unii do zajmowania się tymi obszarami polityki, w których pragniemy coś osiągnąć.
A więc jest to radykalna poprawa. Z pewnością niektórzy będą opłakiwać utratę konstytucji − konstytucji, która została przecież ratyfikowana przez znaczną większość państw członkowskich. Nawet w tych krajach, gdzie odbyły się referenda, łącznie 26,6 mln osób głosowało za konstytucją, a 23 miliony zagłosowały przeciw. Nawet w moim kraju traktat konstytucyjny został przyjęty w drugim czytaniu w Izbie Gmin znaczną większością 215 deputowanych. A więc była to pod wieloma względami konstytucja popularna, lecz egzamin polega na zdobyciu wielkiego szlema 27 głosów na tak i zera głosów na nie. Jest to niezmiernie wysoki próg. Traktat konstytucyjny go nie pokonał. Dlatego państwa członkowskie go porzuciły i powróciły w zamian za to do wprowadzania zmian do traktatów dotychczas obowiązujących. Jednakże treść tych zmian czyni Unię organizacją bardziej demokratyczną, skuteczniejszą i bardziej przyjazną dla swoich obywateli. Polecam je Wysokiej Izbie.
(Oklaski)
Íñigo Méndez de Vigo, sprawozdawca. − (ES) Panie przewodniczący! Pragnę również dołączyć się do gratulacji dla pana posła Richarda Corbetta. Uważam, że współpraca pomiędzy posłem Richardem Corbettem oraz posłem z grupy Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów świadczy o tym, czym Europa jest w istocie: mimo iż mamy odmienne pomysły i różną wrażliwość, jesteśmy w stanie działać wspólnie; możemy dokonywać postępów w celu poprawy życia Europejczyków. Pragnę zatem podziękować posłowi Richardowi Corbettowi za współpracę, która zawsze była lojalna i zawsze, co pragnę podkreślić, miała na celu wspólne działanie, budowanie, a nie sprzeciw i niszczenie.
Panie przewodniczący, przed trzema laty Richard Corbett i ja przedstawiliśmy tej Izbie traktat konstytucyjny, obecnie jesteśmy sprawozdawcami Parlamentu Europejskiego w kwestii traktatu lizbońskiego. Panie przewodniczący! Nie ulega wątpliwości, że niektórzy z nas byli bardziej ambitni niż traktat lizboński, a sądzę, że ta Izba była bardziej ambitna. Wszyscy się również zgodzimy, że jest to sytuacja wyjątkowa. Proces ratyfikacyjny nie postępował, a więc należało znaleźć rozwiązanie polityczne, a traktat lizboński jest właśnie rozwiązaniem politycznym. Po raz kolejny powtórzę, to jest Europa: to dążenie do porozumienia, zaangażowanie w szukanie drogi wyjścia z kryzysów i trudnych sytuacji.
Poseł Corbett podał bardzo dobre wyjaśnienie, powtarzam więc jego słowa dotyczące zalet traktatu lizbońskiego w porównaniu do obecnie obowiązujących traktatów. Chciałbym dodać jeszcze jeden argument, którego nie podał Richard Corbett: traktat lizboński to nie traktat konstytucyjny. Musieliśmy odłożyć na bok wiele naszych ambicji, nad czym boleję, lecz myślę też, że główne elementy traktatu konstytucyjnego są zawarte w traktacie lizbońskim. Pomimo że nie jest to to samo, udało nam się zatrzymać główne elementy.
A zatem jakie one są? Co uznajemy za podstawowe elementy? Są to takie elementy, które pozwolą Unii Europejskiej na większą demokratyzację, na zwiększenie skuteczności − słowem − te, które pozwolą Unii Europejskiej na zaoferowanie obywatelom wartości dodanej.
Panie przewodniczący, to powinna być jedyna motywacja dla Parlamentu Europejskiego. Jesteśmy przedstawicielami obywateli europejskich, a więc to oni powinni być punktem odniesienia dla naszych działań. Żyjemy w bardzo znaczących czasach dla Europy. Obserwowaliśmy to wczoraj, mam na myśli sytuację w Kosowie.
Europa musi zaoferować ujście dla oczekiwań, które mają w stosunku do nas Europejczycy. Europa nie może praktykować polityki chowania głowy w piasek. Europejski głos w świecie musi być słyszalny, Europa musi być obecna i musi rozwiązać obecnie istniejące problemy, bez względu na to, czy dotyczą one zmiany klimatu, zwalczania nielegalnej imigracji, czy też walki z rozprzestrzenianiem broni nuklearnej. Musimy zająć się tymi problemami.
Traktat lizboński, a jest to panie i panowie kwestia kluczowa, daje nam narzędzia i uprawnienia do tego; oczywiście następnie działaniom musi towarzyszyć wola polityczna, lecz w przedmiotowym traktacie zapisano narzędzia, aby poprawić bieżącą sytuację.
Proszę mi pozwolić powiedzieć parę słów o budowaniu, o wspólnym działaniu. Jak już powiedziałem, to jest Europa. Poparcie dla traktatu lizbońskiego oznacza wspólne działanie, podążanie tą samą ścieżką. To prawda − jak wspomniałem wcześniej - że porzuciliśmy pewne aspekty. Paul Valéry, który był wielkim poetą, a być może przez to również wielkim Europejczykiem, powiedział, że wiersz nigdy nie jest skończony, może być jedynie porzucony. To prawda, że porzuciliśmy niektóre aspekty, lecz prawdą jest również, że w przyszłości, jeżeli chcemy je odzyskać, Parlament Europejski będzie w awangardzie.
(Oklaski)
Janez Lenarčič, przewodniczący Rady. − Panie przewodniczący! Panie i panowie! Dziękuję bardzo.
W imieniu prezydencji pragnę podziękować za tę możliwość debaty poświęconej traktatowi lizbońskiemu. Po pierwsze chciałbym wyrazić wdzięczność Parlamentowi Europejskiemu za wykonaną przez niego pracę, a przede wszystkim za sprawozdanie opracowane przez posłów Richarda Corbetta i Íñigo Méndeza de Vigo.
Muszę od razu stwierdzić, że zgadzam się z pozytywną oceną wielu elementów nowego Traktatu. To fakt, że od pewnego czasu Europa stawiała czoła wewnętrznym i zewnętrznym wyzwaniom w społeczności międzynarodowej.
Dlatego też niewątpliwie potrzebujemy reform. Wyzwanie do kontynuowania procesu poprawy skuteczności Unii Europejskiej oraz jej odpowiedzialności demokratycznej doprowadziło przywódców państw członkowskich do podpisania w grudniu zeszłego roku Traktatu w Lizbonie.
Wiele powiedziano o szeregu korzyści, jakie przyniesie traktat lizboński. Dlatego wspomnę tylko główne z nich. Po pierwsze, dzięki Traktatowi wszystkie instytucje, które podtrzymują bądź wpływają na spójność unii 27 państw członkowskich, będą działać skuteczniej. Traktat poprawi skuteczność procesu podejmowania decyzji oraz uprości go. Zwiększy poziom demokracji i przejrzystości operacji oraz − to bardzo ważne − przybliży działania Unii Europejskiej do obywateli.
Naszym wspólnym celem jest wdrożenie traktatu lizbońskiego z dniem 1 stycznia 2009 r. Aby to osiągnąć, naszym priorytetowym zadaniem jest ratyfikacja traktatu lizbońskiego przez wszystkie państwa członkowskie. Pozwolę sobie skorzystać z okazji i pogratulować pięciu państwom członkowskim, które już tego dokonały.
Prezydencja ma świadomość, że procedury ratyfikacyjne są wyłączną i suwerenną kompetencją państw członkowskich. Niemniej jednak, sądzę, że możemy pozwolić sobie na wyrażenie życzenia, aby procedury przebiegały bez zakłóceń, płynnie i bez komplikacji. Jesteśmy przekonani, że traktat lizboński jest dobrym instrumentem oraz odpowiednim dokumentem, który ułatwi nam stawienie czoła współczesnym wyzwaniom stojącym przed Unią Europejską.
Pełne wdrożenie i wejście w życie traktatu lizbońskiego wymaga pewnych działań przygotowawczych. Prezydencja ma świadomość wszystkich wymienionych problemów oraz związanej z nimi potrzeby ustanowienia jednolitych ram do przeprowadzenia tych działań przygotowawczych. Ustanowiliśmy intensywniejszą współpracę z kolejną prezydencją (francuską) oraz z innymi instytucjami. Prezydencja dopilnuje, by wspomniane prace przygotowawcze przebiegały pod nadzorem na najwyższym szczeblu politycznym, to jest Rady Europejskiej, która z bliska będzie obserwowała postęp.
Chciałbym podkreślić, że wiele aspektów nowego Traktatu będzie możliwych do zrealizowania jedynie po złożeniu odpowiedniego wniosku przez Komisję Europejską lub w ścisłej współpracy z Parlamentem Europejskim. Prezydencja ma świadomość tych aspektów i w każdym przypadku będzie prowadzić przygotowania w sposób, który zaangażuje wszystkie zainteresowane strony.
Chciałbym zakończyć stwierdzeniem, że wszystkie strony zaangażowane w prace przygotowawcze działały w sposób odpowiedzialny. Mam nadzieję, że takie postępowanie będzie trwało nadal, ponieważ to najlepszy sposób, aby przyczynić się do sukcesu procedur ratyfikacyjnych oraz do wdrożenia traktatu lizbońskiego.
Margot Wallström, wiceprzewodnicząca Komisji. − Panie przewodniczący, przede wszystkim chciałabym wyrazić zadowolenie z powodu przedmiotowego sprawozdania oraz pogratulować obydwu sprawozdawcom za pracę i przedstawienie go na posiedzeniu plenarnym. Komisja oczywiście w pełni podziela pogląd, że traktat lizboński jest bardzo pozytywnym krokiem z punktu widzenia przyszłości Unii. Jak już słyszeliśmy, jest on kolejnym krokiem naprzód w kierunku skuteczniejszej, bardziej demokratycznej i bardziej przejrzystej Unii.
W polityce liczy się podejmowanie właściwych decyzji, ponieważ daje nam to mandat demokratyczny. Jednak równie ważne jest właściwe podejmowanie decyzji. A zatem to, co czynimy, wybierając program polityczny w kwestii zmiany klimatu i energii, zmian w roamingu, bezpieczeństwa zabawek czy żywności, polityki transportowej, rolnictwa lub handlu, lub też to, co czynią państwo, jest niezmiernie istotne i nie zamierzamy zaprzestać wysiłków, dopóki nowy Traktat nie wejdzie w życie. Jednocześnie, musimy dostrzec również drugą stronę medalu, a mianowicie, jak działamy oraz w jaki sposób Traktat zmieni nasz sposób działania; jak możemy skuteczniej podejmować decyzje i poszerzać program polityczny, jak też priorytety obecnej Unii Europejskiej.
Jednym z kluczowych elementów nowego Traktatu jest sposób, w jaki wzmocni on mandat demokratyczny Europy zmieniając rolę Parlamentu, zwiększając możliwości stosowania współdecyzji, możliwości wpływu na kwestie budżetowe oraz porozumienia międzynarodowe, jak też bezpośredni związek pomiędzy wynikami wyborów europejskich a wyborem przewodniczącego Komisji.
Zapewni on także możliwości większego zaangażowania parlamentów krajowych. Dzięki temu zyskaliśmy już bardzo pozytywne doświadczenia we współpracy z parlamentami krajowymi, w asymilacji polityk Unii Europejskiej, jak też niektórych elementów demokracji uczestniczącej na rzecz bezpośredniego uczestnictwa obywateli.
Państwa sprawozdanie oczywiście zawiera także pewne obawy dotyczące porzucenia podejścia konstytucyjnego oraz rozszerzenia rozwiązań opt-in w odniesieniu do niektórych państw członkowskich. Wszyscy wiemy − jak już powiedziałam − że to cena, jaką musieliśmy zapłacić, aby osiągnąć konsensus i wydaje mi się, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nic nie jest doskonałe - nawet nowy traktat reformujący. Jest to kompromis, lecz jest to jednocześnie rozwiązanie, na które wszyscy mogliśmy się zgodzić.
Ratyfikacja już trwa, lecz biorąc pod uwagę, że pięć państw członkowskich przyjęło Traktat, a dziesięć dalszych zainicjowało odpowiednie procedury, przed nami jest wciąż daleka droga, a proces nie jest jeszcze przesądzony.
Tymczasem musimy przygotować się na zgodne z naszymi nadziejami wejście w życie Traktatu na początku przyszłego roku, a prezydencja słoweńska sporządziła wykaz kwestii, w których należy podjąć działania mając na względzie wejście w życie. Miały już miejsce wstępne dyskusje na wiele tematów i będą one kontynuowane w nadchodzących miesiącach. Niektóre z kwestii są tematami wniosków Komisji, na przykład inicjatywa obywateli, będąca ważnym uregulowaniem, mającym na celu zwiększenie powiązania Unii z obywatelami.
Jestem gotowa zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby zapewnić Europejczykom możliwość korzystania z tego nowego narzędzia demokratycznego jak najwcześniej po wejściu w życie Traktatu. Warunkiem jest to, aby wniosek Komisji był gotowy na czas, a jednocześnie ważne jest, aby przed przyjęciem wniosku przeprowadzić pełne konsultacje. Będziemy oczywiście informować państwa na temat dalszych postępów i cieszymy się na współpracę w tej kwestii.
Komunikacja z obywatelami w trakcie procesu ratyfikacji − bez względu na wybraną metodę ratyfikacji − jak zaznaczyła Rada Europejska z czerwca, jest również istotna. Dlatego, zgodnie z zaleceniem zawartym w omawianym sprawozdaniu, pracujemy w ścisłej współpracy z władzami krajowymi i biurami Parlamentu Europejskiego.
Pozwolę sobie zatem podziękować państwu za zawarty w sprawozdaniu apel o szczerą współpracę pomiędzy instytucjami UE a władzami krajowymi w celu wyraźnego informowania obywateli Europy o zawartości Traktatu. Jest to w pełni zgodne z naszym podejściem i cieszymy się, że możemy dzielić się z Parlamentem oraz jego biurami naszymi produktami komunikacyjnymi i materiałami informacyjnymi na temat Traktatu − a mamy do przekazania same dobre wiadomości: Traktat, który dostarczy nam narzędzi pozwalających na postęp w prowadzeniu polityk, na które wskazują sondaże opinii publicznej, za każdym razem, gdy taka będzie wola naszych obywateli: zmiana klimatu i energia, kwestie migracji, wzrostu i zatrudnienia, środowiska oraz oczywiście rola UE na scenie globalnej. Są to sprawy, które pomogą nam właściwie podejmować właściwe decyzje.
Andrew Duff, sprawozdawca komisji opiniodawczej Komisji Spraw Zagranicznych. − Panie przewodniczący! Jedną z najsilniejszych zalet nowego Traktatu będzie fakt, że rozpoczyna on nadchodzącą erę wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony. W traktacie zaproponowano radykalne zmiany struktury UE, zwłaszcza poprzez podniesienie rangi Wysokiego Przedstawiciela do Wiceprzewodniczącego Komisji, a także przewodniczącego Rady, mającego pod sobą trzyczęściową służbę dyplomatyczną. Istotne jest, aby te ustalenia zostały w pełni wdrożone, jak tylko Traktat wejdzie w życie: opóźnienie oraz kłótnie dotyczące łupów płynących ze zwycięstwa doprowadzą do dezorientacji państw trzecich i spowodują cynizm europejskiej opinii publicznej.
Z przekonaniem polecam przedmiotową opinię Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentowi.
Thijs Berman, sprawozdawca komisji opiniodawczej Komisji Rozwoju. – (NL) Panie przewodniczący! Nowy Traktat oferuje wspaniałe możliwości dla rozwoju współpracy. Głównym powodem jest fakt, że zgodnie z Traktatem działania Komisji w dziedzinie rozwijania współpracy muszą uzupełniać własne inicjatywy państw członkowskich. Otwiera to wreszcie możliwość lepszej koordynacji pomiędzy Komisją a państwami członkowskimi − która jest konieczna i o którą apelowano w bardzo krytycznym sprawozdaniu OECD DAC Peer Review.
Celem jest ograniczenie ubóstwa − jest to cel właściwy. Z traktatu nicejskiego wykreślono kluczowy zapis: zdanie, które w sposób wyraźny wyłącza Europejski Fundusz Rozwoju z zakresu Traktatu − co oznacza, że EFR może obecnie zostać włączony do budżetu UE. Jest to bezwzględnie konieczne, ponieważ taki przepis daje nareszcie Parlamentowi pełną kontrolę demokratyczną również nad drugą połową unijnej działalności rozwojowej − a jest to zarówno potrzebne, jak i korzystne. Bez stałej kontroli Parlamentu Europejskiego nie uda się wprowadzić ograniczenia ubóstwa na centralne miejsce polityki zagranicznej UE, a tym bardziej bez powołania w przyszłości odrębnego komisarza UE ds. rozwoju.
Carlos Carnero González, sprawozdawca komisji opiniodawczej Komisji Handlu Międzynarodowego. − (ES) Panie przewodniczący! Po pierwsze chciałbym pogratulować współsprawozdawcom za wspaniałą pracę, jakiej dokonali, oraz podziękować im, ponieważ, być może w drodze wyjątku od tego, co zazwyczaj ma miejsce w tej Izbie, udało im się włączyć główną sugestię wyrażoną przez Komisję Handlu Międzynarodowego w odniesieniu do sporządzania traktatu lizbońskiego.
Traktat zachowuje pod tym względem główne elementy konstytucji europejskiej, a jest to bardzo istotne, ponieważ oprócz ponownego stwierdzenia, że wspólna polityka handlowa jest wyłączną kompetencją UE i oprócz rozszerzenia jej zakresu, Traktat wprowadza również wspólnotową metodę podejmowania decyzji w odniesieniu do tej polityki, co oznacza większą demokrację i skuteczność − która jest w sumie głównym komunikatem, jaki musimy przekazywać obywatelom za pomocą traktatu lizbońskiego.
Byłem członkiem konwentu. Jestem dumny, że traktat lizboński wprowadza istotne elementy konstytucji, którą sporządziliśmy i która została zaaprobowana w tamtym czasie przez większość krajów, lecz chciałbym powtórzyć to, co powiedział współsprawozdawca poseł Méndez de Vigo: to nie jest koniec drogi, to nie jest koniec historii. Dlatego Komisja Handlu międzynarodowego zwraca uwagę również na pewne kwestie, które pominięto.
Mamy zatem rzeczywistość − czyli Traktat − oraz perspektywę, która w przyszłości będzie lepsza dzięki naszym osiągnięciom.
Costas Botopoulos, sprawozdawca komisji opiniodawczej Komisji Budżetowej. − (EL) Panie przewodniczący! Mam zaszczyt być sprawozdawcą Komisji Budżetowej w kwestii zmian wprowadzanych w sektorze budżetowym. Jest to jeden z najmniej znanych tematów, lecz wierzę, że jest jednym z najbardziej interesujących i najbardziej typowych w kontekście naszej dzisiejszej debaty, czyli debaty o ogólnych zmianach, jakie wnosi w naszym życiu traktat lizboński.
W sektorze budżetowym Parlament przyjmuje rolę równoznaczną z rolą Rady. Nie ma już rozróżnienia pomiędzy wydatkami obowiązkowymi a wydatkami nieobowiązkowymi. Od teraz decydujemy o wszystkim jako Parlament, w szczególności o polityce rolnej, co jest niezmiernie ważne. Szykują się jeszcze inne zmiany. Trwają zmiany dotyczące podziału ról w procedurze budżetowej pomiędzy Parlamentem a Radą. Jednak to kwestia przyszłości, nie możemy mieć pewności co do wyników. Myślę, że odnosi się to również do traktatu lizbońskiego w aspekcie ogólnym.
Traktat lizboński wprowadza pakiet politycznie daleko zakrojonych zmian, które będą służyć jako podstawa naszego planu politycznego. Uważam, że UE potrzebuje dzisiaj właśnie tego nowego planu politycznego.
Nie należy mówić, że traktat lizboński to koniec drogi. Przeciwnie, jest on ważnym krokiem pozwalającym nam na współpracę w lepszych i bardziej skutecznych ramach, dających Parlamentowi większe możliwości. Jest to szczególnie istotne, jeśli uwzględnimy doświadczenia wyciągnięte z konstytucji europejskiej. Skutkiem o zasadniczym znaczeniu wynikającym z zawiłej drogi do Lizbony jest to, że Europa nie zamknęła się w sobie, nie przyjęła też postawy bardziej defensywnej; stała się bardziej społeczna. W wyniku tego mamy obecnie więcej zapisów socjalnych i więcej praw. Czynione są próby otwarcia Europy na zewnątrz poprzez tę procedurę. Jest to moim zdaniem najbardziej znaczące doświadczenie; właśnie dlatego należy ratyfikować traktat lizboński.
Ján Hudacký, sprawozdawca komisji opiniodawczej Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii. − (SK) Nowy traktat europejski, chociaż w niektórych aspektach nie jest doskonały, stanowi ważny instrument dalszej i głębszej integracji państw członkowskich, jak też narzędziem pozwalającym na skuteczniejsze i bardziej elastyczne funkcjonowanie struktur i instytucji, zarówno pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej, jak i pomiędzy UE a światem zewnętrznym.
Jednocześnie Traktat otwiera drzwi dla dalszego rozszerzenia Unii o nowe państwa członkowskie, aby spełniły się marzenia wielu ludzi o wspólnym europejskim domu. Karta praw podstawowych, która została prawnym składnikiem Traktatu, ma oczywiście ogromne znaczenie sama w sobie. Jednakże ze względu na to, że nie jest zbyt jasna, może spowodować pojawienie się pytań o naturalne prawa człowieka. Komisja Przemysłu, Badań Naukowych i Energii jest zdania, że z jednej strony nowy Traktat oferuje wystarczająco dużo przestrzeni dla realizacji wspólnych polityk, a z drugiej strony, na mocy zasady pomocniczości, zapewnia państwom członkowskim kompetencje wystarczające do kontynuacji własnych polityk i strategii dotyczących konkurencyjności, na przykład w branży przemysłowej.
Europejska Przestrzeń Badawcza wzmocni platformę naukową i technologiczną. Doprowadzi to do łatwiejszego transferu wiedzy naukowej i technologii oraz do nieograniczonej współpracy naukowców i badaczy, bez względu na granice państw. W odniesieniu do programów badań kosmicznych, cieszymy się, że Traktat oferuje platformę dla europejskiej polityki kosmicznej i wyraźnie stanowi o odpowiedniej współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną.
Ważnym sukcesem Traktatu jest zgoda co do wspólnej polityki energetycznej, z naciskiem na ulepszenie wewnętrznego rynku energii, gwarantującego bezpieczne dostawy, racjonalizację zużycia energii i oszczędności, rozwój źródeł alternatywnych oraz poprawę połączeń pomiędzy sieciami. Zaletą jest również fakt, że Traktat pozwala poszczególnym państwom członkowskim na kontynuowanie podejmowania decyzji o własnej mieszance źródeł energii. Ponadto, cieszę się, że mogę stwierdzić, iż Traktat zawiera protokół w sprawie Euratomu, który zachowa jego oryginalny skutek prawny: jestem pewien, że stworzy to warunki potrzebne dla logicznego i bezpiecznego rozwoju energii atomowej.
Gérard Deprez, sprawozdawca komisji opiniodawczej Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych. − (FR) Panie przewodniczący! Panie i panowie! Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych wyraża poparcie dla sprawozdania przygotowanego przez posłów Corbetta i Méndeza de Vigo. Szczególnie cieszy nas fakt, że w sprawozdaniu podkreślono − co jest oczywiste, ale warto o tym wspomnieć − że najwięcej zmian Traktat wprowadza w obszarze wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości, w szczególności poprzez rezygnację z filarów i wprowadzenie metody wspólnotowej w odniesieniu do współpracy sądowniczej w sprawach karnych oraz współpracy policyjnej.
Jednakże, mimo iż jest to ważny przełom, w naszym sektorze nadal towarzyszy mu trudne do zaakceptowania zastrzeżenie. Posłowie powinni wiedzieć, że na mocy traktatu lizbońskiego wszystkie środki, które przed wejściem w życie Traktatu podlegałyby przyjęciu w ramach trzeciego filaru, pozostaną pod kontrolą Komisji, ponadto, również pod kontrolą Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, przez okres pięciu lat w tak wrażliwych obszarach, jak poszanowanie podstawowych praw i wolności.
Panie przewodniczący! Uważamy, że tak restrykcyjny zapis jest trudny do przełknięcia i dzisiaj potwierdzamy naszą determinację do unieważnienia go w stosunku do wszystkich aktów, które mają zostać przyjęte przed końcem obecnej kadencji Parlamentu. Mamy nadzieję, że negocjacje interinstytucjonalne pomiędzy Parlamentem Europejskim, Komisją i Radą będą mogły się rozpocząć jak najwcześniej, aby możliwe było osiągnięcie porozumienia co do sposobu pokonania tego problemu.
Joseph Daul, w imieniu grupy PPE-DE. – (FR) Panie przewodniczący! Panie przewodniczący Rady! Pani wiceprzewodnicząca Komisji i szanowni zgromadzeni! Przede wszystkim chciałbym przekazać podziękowanie kolegom posłom Íñigo Méndezowi de Vigo i Richardowi Corbettowi za sporządzenie sprawozdania dotyczącego traktatu lizbońskiego, a w szczególności za wspaniałą pracę, jaką wykonali. Jednak jako przyjaciel mogę im również powiedzieć, że przecież za to im płacą.
Nasza debata nastąpiła w czasie, gdy pięć państw członkowskich już ratyfikowało Traktat, a Polska ogłosiła, że przygotowuje się do rozpoczęcia procesu ratyfikacyjnego. W imieniu członków Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów, a także grupy PPE-DE, pragnę powtórzyć, jak ogromne znaczenie dla odrodzenia europejskiej dynamiki ma ten Traktat.
Po dwóch latach impasu i obaw instytucjonalnych, Unia Europejska przygotowała sobie narzędzia, których potrzebuje, aby skutecznie działać. Członkowie grupy PPE-DE są zdania, że dzięki nowemu traktatowi UE jest bardziej demokratyczna, bardziej widoczna, a zatem ma większy wpływ w obrębie własnych granic, jak też na świecie.
Traktat lizboński sygnalizuje powrót do polityki w Europie. Większa demokratyzacja, jasność i widoczność oraz zwiększenie skuteczności Unii Europejskiej zostały uznane przez sprawozdawców przedmiotowego dokumentu za główny postęp traktatu lizbońskiego. Demokracja jest wzmocniona poprzez rozszerzenie kompetencji Parlamentu Europejskiego, jedynej instytucji wybieranej w wyborach powszechnych. Współdecyzja staje się zasadą. Przewodniczący Komisji będzie wybierany przez Parlament Europejski. Rola parlamentów krajowych w kwestiach dotyczących pomocniczości zostanie zwiększona. Nasza grupa bardzo się z tego cieszy. Europa nie będzie już wykluczona z debat krajowych. Nie będą już więcej mieli wymówki, aby nas krytykować. Obywatele będą mieli prawo inicjatywy. Poprzez zebranie miliona podpisów od obywateli 27 państw członkowskich, obywatele będą mieli możliwość wystosowania bezpośredniego zaproszenia do Komisji w celu przedstawienia nowego wniosku.
Ponadto prawa obywateli będą chronione przez kartę praw podstawowych, wiążącego narzędzia prawnego zapisanego w traktacie. Jesteśmy bardzo dumni z tego postępu. Wraz z otwarciem dla opinii publicznej debat legislacyjnych w Radzie, Europa będzie bardziej przejrzysta, a dzięki objaśnieniu kompetencji Unii Europejskiej, jej funkcjonowanie będzie bardziej zrozumiałe.
Zwiększenie możliwości stosowania głosowania metodą większości kwalifikowanej ograniczy ryzyko impasu instytucjonalnego i umożliwi wdrażanie niezbędnych wspólnych polityk. Ponadto Europa potwierdzi swoją polityczną rolę na scenie międzynarodowej. W ramach swoich kompetencji UE będzie mówiła słyszalnym głosem i będzie podejmowała decyzje wymagane w polityce energetycznej, zagranicznej, we współpracy sądowej i policyjnej oraz w polityce środowiskowej.
Jeśli chodzi o energię, Traktat wprowadza podstawę prawną dla europejskiej polityki dostaw energii i energii ze źródeł odnawialnych. W polityce zagranicznej UE będzie wreszcie reprezentowana przez Wysokiego Przedstawiciela Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa. W obliczu zmieniającego się świata i wielu różnorodnych wyzwań Unia Europejska musi mieć środki pozwalające na potwierdzenie jej pozycji jako kluczowego partnera w stosunkach światowych.
Zauważyłem już jakiś czas temu na Bliskim Wschodzie, że od Europy oczekuje się więcej: nie tylko tego, aby Europa płaciła, ale by zaoferowała cały swój autorytet polityczny; to samo będzie miało miejsce w przypadku Kosowa i Bałkanów. W dziedzinie współpracy policji i sądów, ważne jest, aby UE przyjęła zdecydowane i skoordynowane środki na rzecz walki z globalizacją przestępczości i zagrożeniami terrorystycznymi.
Traktat lizboński oferuje UE środki pozwalające na podjęcie dalekosiężnych reform, aby ten cel osiągnąć. Gdy Unia Europejska będzie bardziej zrozumiała i bardziej zjednoczona, będzie mogła zaznaczyć swoją pozycję jako światowy lider w walce z globalnym ociepleniem. Wyśle również wyraźny komunikat do państw rozwijających się, zachęcający je do przyjmowania faktycznych strategii zrównoważonego rozwoju.
Członkowie grupy PPE-DE z przekonaniem wierzą, że dziedziny te powinny być przedmiotem polityk europejskich. Oczywiście wielu z nas − na co wskazują sprawozdawcy − ubolewa nad faktem, że podejście konstytucyjne wiązało się z koniecznością porzucenia jakichkolwiek odniesień do symboli Europy.
Wielkim wyzwaniem jest obecnie ratyfikacja Traktatu. W imieniu członków grupy PPE-DE, apeluję do państw członkowskich o podążanie za przykładem Węgier, Słowenii, Rumunii, Malty i Francji i ratyfikowanie traktatu lizbońskiego, tak aby wszedł w życie z początkiem 2009 r.
Dziękuję państwu za uwagę i mam nadzieję, że dzisiaj przewodniczący grupy socjalistów Martin Schulz podąży za moim przykładem.
(Oklaski)
Martin Schulz, w imieniu grupy PSE. – (DE) Panie przewodniczący! Panie i panowie! Wygłaszając moje uwagi z pewnością mogę oszczędzić sobie trudu ponownego zagłębiania się w szczegóły dotyczące sprawozdania autorstwa posłów Corbetta i Méndeza de Vigo. Sprawozdawcy i współsprawozdawcy komisji opiniodawczych już odpowiednio to uczynili. A zatem w środku mojego wystąpienia mogę pozwolić sobie na zadanie raczej podstawowego pytania, pytania związanego z faktem, że w dniu takim jak dzisiaj, gdy Parlament Europejski wydaje swoją opinię o fundamentalnym osiągnięciu w historii zjednoczonej Europy, możemy zatrzymać się na moment i zadać pytanie: dlaczego to robimy? Jaki jest faktyczny cel takiej praktyki? Po co nam ten Traktat?
Stuletnia historia mieszkańców tego kontynentu to krótki okres. Jednak, jeśli cofnąć się o sto lat do roku 1908 − Turcją rządził sułtan. Rosja była pod panowaniem carów. Miasto, w którym dziś obradujemy, było częścią Rzeszy Niemieckiej pod rządami Wilhelma II. Francja miała rozległe imperium kolonialne, a Wielka Brytania własne Imperium. Pięćdziesiąt lat temu minęło już 25 lat od przejęcia władzy przez Adolfa Hitlera, co miało miejsce przed 75 laty. Tymczasem Józef Stalin popełniał potworne zbrodnie, doszło do tragedii w Auschwitz, a 50 lat temu Związek Radziecki pod przywództwem Nikity Chruszczowa oraz Stany Zjednoczone, pod rządami Eisenhowera, przypieczętowały powojenny porządek w Jałcie. Dwadzieścia pięć lat temu wyczerpała się potęga Związku Radzieckiego, a świat w zamian za to wybrał niewłaściwą ścieżkę − jeśli chodzi o gospodarkę − ścieżkę „reaganomiki”.
Dzisiaj nie możemy sobie nawet wyobrazić, co wydarzy się w ciągu kolejnych 25 lat. Jedno jest pewne: jedyną szansą, że państwa, które rządziły połową świata 100 lat temu − Francja i Wielka Brytania − nadal są w stanie zapewnić sobie obecnie wpływ na świecie oraz być może nadal są w stanie odgrywać rolę za 25, 50 i 100 lat, nie jest to, że wciągniemy atrakcyjne flagi, ale to, że zadamy pytanie: jak zagwarantuję, że w mniejszym świecie mającym ograniczone wpływy − ponieważ jest więcej liczących się podmiotów, jak na przykład Chiny, Indie i kontynent południowoamerykański − jak zagwarantuję jako odpowiedzialny polityk w tej globalnej wiosce, że mój naród, mój kraj, będzie mógł odegrać swoją rolę w światowej demokracji, dobrobycie i stabilności?
Nie możemy już dokonać tego sami. Możemy dokonać tego tylko wspólnie − przynajmniej my, Europejczycy. Być może Stany Zjednoczone mogą przetrwać same w tej światowej konkurencji. Może również Chiny oraz Indie − chociaż Chiny i Indie już zawierają wzajemne porozumienia o współpracy w dziedzinie technologii. Kiedy mówimy o tym traktacie, chciałbym bardzo porozmawiać jeszcze o tym, dlaczego nigdy nie dyskutujemy o fakcie, że ministrowie przemysłu i rozwoju Chin i Indii spotykali się w ostatnim roku w celu podpisania porozumienia o współpracy.
Dwa państwa, stanowiące jedną trzecią światowej populacji, podpisują porozumienie o współpracy! A my, Europejczycy, co my robimy? Zostajemy na właściwej drodze, aczkolwiek z niedostateczną konsekwencją i nie w pełni, ale trzymamy się właściwej ścieżki, ścieżki scharakteryzowanej słowami: w jedności siła! Każdy, kto będzie podążał nią samotnie, na dłuższą metę straci. Każdy, kto żegluje w eskortowanym konwoju, kto bezpiecznie wprowadzi statek do portu, statek płynący nie za okrętem flagowym, lecz w szeregu statków o jednakowym statusie, wygra − bez względu na to, czy jesteśmy dużym, czy małym państwem, w tej Unii mamy równy status. Łączymy nasze siły w ramach, które pozwalają nam na współpracę gospodarczą, społeczną i demokratyczną, na równi z innymi regionami tego świata, w celu ochrony praw człowieka i zabezpieczenia pokoju na świecie. Taki jest cel Traktatu!
A zatem my, socjaldemokraci, socjaliści zasiadający w tej Izbie, chcemy z głębokim przekonaniem wyrazić poparcie dla tego Traktatu oraz dla opinii sprawozdawców na jego temat, ponieważ uważamy, że jest to właściwa droga. Tym, którzy ogłaszali 100 lat temu, że świat odrodzi się na wzór niemiecki lub że Pax Britannica zdominuje świat, lub że zapanuje zwierzchnictwo francuskie Communauté Française, albo, że cezaropapizm przeważający w Moskwie w ówczesnym czasie oznacza, że należy czcić jedną osobę jako Imperatora i Boga; tym, którzy mówili światu, że rzeczą najważniejszą jest flaga, pod którą będziemy musieli się gromadzić, a nie duch miejsca, który jest naszym zdaniem najważniejszy; tym, którzy twierdzili, że nacjonalizm i wyższość jednego narodu doprowadzi do osiągnięcia celu, możemy powiedzieć jedynie, że 100 lat historii za nami dowodzi czegoś przeciwnego.
François Mitterrand miał rację, mówiąc w tym Parlamencie, że nacjonalizm ostatecznie zawsze oznacza jedno: wojnę. Historia Europy dostarcza dowody na to, że skrajny nacjonalizm zawsze oznacza wojnę. Możemy na to odpowiedzieć: nacjonalizm nigdy nie jest przyszłościowym rozwiązaniem! Solidarność między narodami − oto rozwiązanie na przyszłość, taki jest cel Traktatu.
(Oklaski)
Andrew Duff, w imieniu grupy ALDE. – Panie przewodniczący! Świat oczekuje na Unię Europejską mającą większe możliwości działania na scenie światowej.
Wewnątrz Unii wiele osób pragnie ujrzeć koniec pozornie niekończących się kłótni o nasz system rządów. Chociaż miałem przyjemność brać udział w konferencji międzyrządowej, a następnie w Konwencie, sądzę, że będę tu mówił w imieniu nas wszystkich, jeśli stwierdzę, że podzielamy opinię, że powinno się położyć kres tym problematycznym sporom na długi czas. Z pewnością czekam na czas, gdy będziemy mogli skupić się na poprawie jakości polityki płynącej z Brukseli do Strasburga. Ten czas nadejdzie wraz z wejściem w życie traktatu lizbońskiego, ponieważ skutecznie łączy on zmianę polityki z oczekiwanymi i koniecznymi reformami w zakresie kompetencji, instrumentów i procedur.
Niektórzy − a z pewnością niektórzy obecni na tym posiedzeniu − woleliby odrzucić Traktat i cofnąć zegar z powrotem do Nicei, a być może nawet dalej, do myślenia XIX-wiecznego. Wśród tych osób jest niestety brytyjska Partia Konserwatywna, która nie potrafi zaproponować wspólnego europejskiego rozwiązania wspólnych problemów, przed którymi stoją wszyscy Europejczycy.
Wiem, że Wielka Brytania jest miejscem osobliwie zapatrzonym w siebie i prawdą jest, że nawet rząd nadmiernie obawia się konfrontacji z nacjonalistami i ksenofobami oraz nalega na ubieganie się o przyznanie dających skutek przeciwny do zamierzonego klauzul opt-out, odnoszących się do kluczowych obszarów zjednoczonej Europy, czasem spychając Wielką Brytanię na margines. Liberalni Demokracji wyrażają żal z tego powodu i czekają na czasy, gdy Wielka Brytania znajdzie bardziej dogodne miejsce w ramach silniejszej i bardziej zjednoczonej, demokratycznej i skutecznej Unii, jaką obiecuje ten wspaniały Traktat.
(Oklaski)
Brian Crowley, z ramienia grupy UEN. ― (GA) Panie przewodniczący! Przywódcy Unii Europejskiej podpisali traktat reformujący UE w grudniu. Traktat ten zapewni Unii Europejskiej bardziej efektywne funkcjonowanie w nadchodzących latach.
Skuteczniejsza Unia oznacza silniejszą gospodarkę Europy i Irlandii. Każdy organ, istniejący przez ponad pół wieku, wprowadza zmiany, aby stawić czoła nowym wyzwaniom. Irlandczycy mieli dobre powody, aby głosować za przyjęciem tego Traktatu.
Korzyści gospodarcze i finansowe płynące z zaangażowania w ramach Unii Europejskiej są oczywiste dla każdego, we wszystkich państwach członkowskich. Istotnie, jednolity rynek jest jednym z najważniejszych dokonań, jakie miały w ciągu ostatnich 30 lat rozwoju Unii Europejskiej. Oczywiście każda organizacja, która rozpoczynała swoje istnienie od sześciu państw członkowskich, wymaga zmian zasad w miarę swojego rozwoju i rozszerzania.
Dlatego uważam, że Irlandczycy w zbliżającym się referendum zagłosują za Traktatem. Zagłosują za, ponieważ widzieli ogromne bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Irlandii. Widzieli znaczny rozwój infrastruktury oraz rozwój społeczny na Wyspie. Widzieli wielką pracę nad utrzymaniem pokoju na Wyspie, która zbliżyła dawniej podzielone społeczności. Wszyscy, którzy wytykając palcem, mówią „Europa jest fałszywa”, „Europa jest zła”, czy „spójrzcie, co z tego wyniknie”, całkowicie ignorują dowody w terenie: rozwój społeczny, rozwój gospodarczy, rozwój kulturalny. W istocie wielu ludzi, mówiąc o roli Europy na scenie światowej, zapomina, że w samym tylko 2006 r. Unia Europejska składająca się z 27 państw członkowskich przekazała 46 mld EUR na rzecz krajów rozwijających się: jest to największa kwota pomocy rozwojowej w skali światowej.
Dlatego jestem przekonany, że Irlandczycy, jeśli ta informacja zostanie im właściwie przekazana w kolejnych miesiącach, zagwarantują ratyfikację tego Traktatu.
Johannes Voggenhuber, w imieniu grupy Verts/ALE. – (DE) Panie przewodniczący! Panie i panowie! Aby osiągnąć wynik, który dzisiaj oceniamy, potrzebowaliśmy ośmiu lat, dwóch Konwentów, trzech konferencji międzyrządowych i dwóch projektów traktatów. Proszę mi pozwolić w tym momencie, po upływie tak długiego czasu, na skierowanie osobistych podziękowań za możliwość reprezentowania tego Parlamentu na obu Konwentach oraz za pełnienie funkcji sprawozdawcy PE, wspólnie z Andrew Duffem, w sprawie karty praw podstawowych UE i konstytucji. Był to dla mnie największy zaszczyt, jakiego dostąpiłem w karierze politycznej. Dziękuję bardzo.
Treść oraz postęp osiągnięty przez ten Traktat można ocenić szczegółowo. Kładzione są fundamenty pod pierwszy ponadnarodowy traktat w historii. Najbardziej aktualny i najbardziej wszechstronny kodeks praw podstawowych staje się prawem europejskim. Umocowanie celów i praw społecznych wskazuje na drogę w kierunku kolejnego zadania: utworzenia i zbudowania europejskiej unii społecznej. Unia, mając własną osobowość prawną, zmienia się ze stowarzyszenia luźno współpracujących państw w niezależny podmiot, o znaczeniu historycznym. Jeśli chcemy odnieść sukces w ożywieniu tego Traktatu, wspólnota polityczna będzie musiała zamienić się z projektu elit i kancelarii państwowych w res publikę.
Jednak dzisiaj nie jestem pewien, czy mamy świadomość, że dokonujemy tej oceny w bardzo trudnych i szczególnych okolicznościach europejskiej historii. W ostatnim wydaniu Der Spiegel, przeczytałem stwierdzenia Henry'ego Kissingera, byłego sekretarza stanu USA, który podsumował: „Europejczycy nie chcą zrozumieć”. Chociaż ja dobrze rozumiem instynktowne kręcenie głową pana Schulza na początku, chciałbym zatem zacytować głos z zewnątrz w tej sprawie. Henry Kissinger opisuje zniknięcie państwa narodowego w Europie jako główne wyzwanie naszych czasów. Kissinger pisze: „Problem obecnie jest następujący: państwa narodowe nie tylko zrezygnowały z części własnej suwerenności na rzecz Unii Europejskiej, lecz także z części wizji własnej przyszłości. Ich przyszłość jest obecnie związana z Unią Europejską, a UE nie osiągnęła jeszcze wizji i lojalności porównywalnej z państwem narodowym. Istnieje zatem próżnia pomiędzy przeszłością a przyszłością Europy”.
Jest to najlepszy obecnie opis tego Traktatu. Naświetla on działania rządów związane z projektem konstytucji, ponieważ te notatki na marginesie oraz zmiany, które sami nieustannie robiliśmy na jej prezentacji w celu zabezpieczenia osiągnięć, a następnie próbując je niechętnie zatwierdzić, oznaczają utratę europejskiego ducha i potęgi, która tworzy tożsamość, lojalność i poparcie obywateli. Potęga, aby ustanawiać nowe otwarcia, tworzyć nowe porządki, dostarczać nowe rozwiązania, nieustannie, codziennie rozpoczynać od nowa: to Europa. Ta potęga została znacznie osłabiona z powodu − tu wyrażę się dosyć bezpośrednio − postawy reakcyjnej rządów krajowych i kancelarii państwowych, wzmocnionej językiem konstytucji europejskiej i reform z nią związanych. Nie powinniśmy utracić tej świadomości, z uwagi na faktyczne osiągnięcia tego Traktatu. Ponieważ nie udało się uczynić obywateli władcami Unii Europejskiej, pierwszym zadaniem tego Parlamentu na przyszłość jest podążanie z duchem tej konstytucji, aby uczynić tę Unię unią obywateli, a nie państw, aby znaleźć siłę, by stworzyć z europejskiej integracji res publikę i zademonstrować siłę Europy, poprzez tworzenie nowej tożsamości wraz z obywatelami.
(Oklaski)
Mary Lou McDonald, w imieniu grupy GUE/NGL. – Panie przewodniczący! Traktat lizboński będzie podlegał kontroli demokratycznej jedynie Irlandczyków. Istnieje wyraźna obawa przed organizowaniem referendów w innych państwach − nie mogę zrozumieć, dlaczego. Dlaczego jest taka obawa, skoro tak wiele mówimy o demokracji? Kto z nas boi się usłyszeć głos narodu?
W tej Izbie, mówimy językiem pokoju, a traktat lizboński zobowiązuje nas do dalszego zwiększania unijnych wydatków na wojsko oraz do dalszego wspierania przemysłu zbrojeniowego w Europie. Dlaczego staramy się dorównać Stanom Zjednoczonym? Czy naprawdę uważamy, że stworzenie europejskiego odpowiednika USA przyczyni się do pokoju na świecie? Ja tak nie uważam.
Dalej pokutuje mit, że UE ceni usługi na rzecz społeczeństwa i prawa pracowników, podczas gdy wszystkie faktyczne dowody świadczą o czymś przeciwnym. Proszę zapytać mieszkańców Vaxholm czy pracowników Irish Ferries o zaangażowanie UE w potwierdzenie praw pracowników.
Dlaczego winszujemy sobie tego, że jesteśmy znaczącymi ofiarodawcami pomocy na rzecz krajów rozwijających się, a jednocześnie opracowujemy porozumienia o partnerstwie, które zmuszają ubogie państwa do wydawania swoich rynków na pastwę europejskich ambicji gospodarczych?
Jak ktoś, kto wierzy w demokrację, pokój czy usługi na rzecz obywateli, może dziś wyrażać poparcie dla traktatu lizbońskiego? Traktat ten nie dotyczy reformy czy skuteczności; daje on carte blanche dla dalszej erozji demokracji; już same klauzule zmieniające tego dowodzą. Jest to karta na rzecz dalszej prywatyzacji. Traktat nie oferuje żadnych korzyści dla środowiska naturalnego, nie gwarantuje nic nowego w odniesieniu do ochrony praw pracowników, natomiast daje potężnym instytucjom UE wolną rękę dla dalszej militaryzacji Unii. Czy Europejczycy mogliby poprzeć taki Traktat? Sądzę, że nie, i może właśnie dlatego nie pyta się ich o zdanie.
Jako Irlandka, jako dumna Europejka, pragnę, aby mój kraj miał swobodę podejmowania decyzji leżących w najlepszym interesie mojego narodu. Pragnę, aby wszystkie państwa członkowskie, duże i małe, w równym stopniu korzystały z takiego prawa. Wspólnie i na drodze demokratycznej możemy spowodować pozytywną zmianę, działając na korzyść naszych narodów oraz na korzyść globalnej wioski. Musimy zreformować Unię Europejską, aby mogła nam umożliwić osiągnięcie tych celów, aby stworzyć Europę, której chcą nasze narody i na jaką zasługują. Traktat lizboński jest złym rozwiązaniem dla Irlandii, jest złym rozwiązaniem dla Europy oraz dla całego świata.
Nigel Farage, w imieniu grupy IND/DEM. – Panie przewodniczący! To, czym zajmuje się dziś Parlament Europejski, czyli ta debata i następujące po niej głosowanie, to nic innego, jak kolektywne zaangażowanie w oszustwo. Serwujecie nam stek kłamstw, ponieważ nie chcecie, aby Europejczycy mieli referenda, które im obiecaliście. Świadczy to o narzuceniu obywatelom woli klasy politycznej.
Wszyscy znamy prawdę: traktat lizboński to to samo, co konstytucja UE − zawiera dokładnie taką samą liczbę nowych kompetencji oraz identyczną ilość przypadków zniesienia prawa weta. Nowy Traktat jest praktycznie identyczny pod każdym względem z traktatem konstytucyjnym, a właściwie jest on traktatem konstytucyjnym, ponieważ nadaje Unii Europejskiej pełną osobowość prawną oraz, co gorsza, daje możliwość zmiany Unii w przyszłości, bez konieczności zwoływania konferencji międzyrządowej. Daje on Unii możliwość stanowienia prawa regulującego dosłownie każdy aspekt naszego życia.
Wmawia mi się jednak, że nie mam powodu do obaw, ponieważ zrezygnowano z flagi i hymnu. A więc wciągnijmy tę drugą flagę! Przed nami powiewa właśnie ogromna flaga. Flaga nonsensu. To wszystko część tego kłamstwa. Prawda jest taka, że boicie się przeprowadzić referendum. Nie chcecie usłyszeć głosu ludzi, a teraz odwołujecie się do metod totalitarnych, byle tylko przegłosować ten Traktat.
Słyszeliśmy, jak poseł Cohn-Bendit powiedział, że przeciwnicy Traktatu są umysłowo chorzy. Poseł Schulz mówił, że ci z nas, którzy sprzeciwiają się jawnej nieuczciwości tego projektu, zachowują się jak naziści w latach 30. XIX w. Cóż, sądzę, że przeciętni uczciwi obywatele Europy sami zdecydują, kim są ekstremiści.
Życzę Irlandczykom oraz ludziom wierzącym w demokrację powodzenia za tych kilka miesięcy. Mam nadzieję, że wyślą w świat wielkie i donośne „nie” i mam nadzieję, że głos Europejczyków zostanie usłyszany − nie myślę tu tylko o waszym głosie, o głosie klasy politycznej. Możecie być dzisiaj zadowoleni z siebie, ale otacza was coraz większa pogarda.
Jim Allister (NI). – Panie przewodniczący! Odrzucam przedmiotowe sprawozdanie; odrzucam też Traktat, za poparciem którego sprawozdanie się opowiada. Przed referendum we Francji i Holandii słyszeliśmy wiele pustej gadaniny w tym Parlamencie na temat woli ludzi. Dlaczego? Ponieważ w swej arogancji przywódcy polityczni UE wierzyli, że ludzie dadzą się zwieść ich propagandzie na temat konstytucji. Nagle, gdy ludzie zrozumieli, o co chodzi, politycy stracili rezon, przerażeni, że ludzie znów ich odrzucą.
Dlatego priorytetem przez ostatnie trzy lata było uknucie międzyrządowego spisku, aby narzucić Europejczykom tę konstytucję, nie śmiąc zapytać ich o zdanie. Taka arogancja, taka tyrania − ze względu na to, że konstytucja polega tylko na przekazaniu coraz większej ilości uprawnień despotom z Brukseli − jest oczywiście po myśli tym, którzy zbyt się boją, aby zorganizować referendum.
József Szájer (PPE-DE). – (HU) Panie przewodniczący! Panie i panowie! Chciałbym przede wszystkim zaznaczyć, że jest nie do przyjęcia, aby w tym Parlamencie ktokolwiek ogłaszał się jedynym rzecznikiem ludzi i twierdził, że wszyscy pozostali reprezentują jedynie poglądy elit politycznych. Taka postawa jest nie do zaakceptowania.
Wielu posłów tu zgromadzonych oraz wielu Europejczyków, których reprezentujemy, uważa, że silniejsza Europa jest nam potrzebna. Ostatnio nowe państwa członkowskie również zrozumiały, że problem z Europą nie polega na tym, że ogranicza ona naszą suwerenność czy odbiera nam szanse, lecz na tym, że nie jest w wystarczającym stopniu zdolna do wspólnego działania. Omawiany dzisiaj nowy Traktat, traktat lizboński, dostarczy nam środki, aby tego dokonać.
Oczywiście wielu z nas także nie jest w pełni zadowolonych z konsekwencji wprowadzenia traktatu lizbońskiego. Jednocześnie musimy powiedzieć, że to jest odpowiedni moment − po ratyfikacji traktatu lizbońskiego − na wprowadzenie w życie koncepcji nowej Europy, takiej, jaką zawarto w traktacie lizbońskim. Innymi słowy, w przyszłych latach potrzebna jest nam silniejsza Europa oraz spokojny okres na utrwalenie nowych zasad.
Szczególnie cieszy mnie, że Traktat również wyraźnie zabrania dyskryminacji wobec przedstawicieli mniejszości. W Unii Europejskiej dużo mówimy o wartościach oraz o różnorodności, lecz europejska ochrona mniejszości aż do tej pory była oparta na chwiejnych podstawach. Taka możliwość oraz zapis, który ją gwarantuje, otwiera przed Europą nowe drogi, aby zamienić retorykę zwykle towarzyszącą takim kwestiom, na rzeczywistość. Przecież nie da się mówić o wartościach i wspólnych zasadach, jeśli wyklucza się z tego procesu mniejszości i poszczególne wspólnoty etniczne, które stanowią budulec wspólnej Europy.
Z zadowoleniem przyjmuję ten Traktat oraz gratuluję sprawozdawcom.
Hannes Swoboda (PSE). – (DE) Panie przewodniczący, panie i panowie! Bardzo wiele powiedzieliśmy dotychczas o tym, czego chcą ludzie w Europie. Podobnie jak mój przedmówca, mogę zapytać: chcą silniejszej Unii. Dlaczego? Niektórzy widzą w globalizacji wielką szansę i chcieliby, żeby Europa również z niej skorzystała. Wielu – być może większość – postrzega globalizację jako zagrożenie. Obawia się jej i chciałoby nie odczuć jej negatywnych skutków – i spodziewa się, że Europa im w tym pomoże.
Rzecz jasna, pytanie, jakie należy zadać, brzmi: co zyskamy dzięki traktatowi reformującemu, tak znakomicie przedstawionemu przez obu sprawozdawców? Odpowiedź jest oczywista: Traktat wzmocni Unię Europejską, w najmniejszym stopniu nie osłabiając demokracji. Wręcz przeciwnie: daje on aż za wiele demokratycznej swobody Parlamentowi Europejskiemu i parlamentom krajowym, pozostawiając zarazem dość szeroki zakres uprawnień do wspólnego działania tej Unii Europejskiej, która powstanie dzięki jego zapisom. To najistotniejsza kwestia. Na tej podstawie twierdzę, że wiele spośród interesów obywateli jest należycie reprezentowanych.
Jak zatem powinniśmy wykorzystać te uprawnienia do wspólnego działania, nadane nam w różnych formach – mam na myśli zwłaszcza wysokiego przedstawiciela, który, występując jako wiceprzewodniczący Komisji, będzie mógł zrobić więcej na rzecz wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa? Dla przykładu, jeżeli chodzi o problemy dotyczące energii, jako Unia Europejska moglibyśmy razem, zyskując dzięki traktatowi reformującemu dodatkowe kompetencje w tym obszarze, wypracować ostatecznie zasady zagranicznej polityki energetycznej, które byłby należycie przygotowane pod względem merytorycznym i formalnym, a które dałyby nam lepszą pozycję wyjściową w kontaktach z Rosją i innymi potęgami energetycznymi. Wyposażeni w przysługujące Unii jako całości uprawnienia w dziedzinie handlu zagranicznego, razem moglibyśmy też lepiej reprezentować interesy naszych pracowników i naszej gospodarki w kontaktach z zagranicą. Dysponując wspólnymi kompetencjami w zakresie ochrony środowiska razem moglibyśmy ponadto zagwarantować, że obrót limitami emisji szkodliwych substancji oraz docelowe wartości emisji, jakie zamierzamy osiągnąć, nie przyniosą szkody ani gospodarce UE, ani ludziom w niej zatrudnionym, ale przyczynią się do lepszego zrozumienia na całym świecie spraw związanych z ochroną środowiska naturalnego.
Wszystko, o czym wspomniałem, to wielka zaleta traktatu reformującego – z tego względu ja również zdecydowanie popieram działania podejmowane przez sprawozdawców, które pozwolą zagwarantować, że Unia Europejska jednocześnie zyska większą zdolność działania i stanie się bardziej demokratyczna.
Bronisław Geremek (ALDE). – Panie przewodniczący! Przyjęcie traktatu lizbońskiego przez państwa Unii Europejskiej będzie wielkim faktem w historii Europy i w historii Unii Europejskiej. Sprawozdanie dzisiaj nam przedstawione daje możliwość Parlamentowi jasnego wypowiedzenia, jakie znaczenie ma przyjęcie traktatu lizbońskiego.
Mam nadzieję, że zostanie on ratyfikowany, tak jak został podpisany. Cieszę się z tego, że mój kraj, Polska, zapowiada szybką ratyfikację traktatu lizbońskiego. Chciałbym także myśleć, że jest jedność wewnętrzna między traktatem, który jest ratyfikowany, i kartą praw podstawowych. Karta praw podstawowych określa świat wartości, fundament ideowy Unii Europejskiej. I stąd byłoby aktem niezrozumiałym, nawet powiedziałbym aktem schizofrenii politycznej, rozdzielanie tych dwóch aktów. Oba te akty są mocno zespolone.
Jestem przekonany, że traktat lizboński wytwarza możliwość tego, ażeby nasza Unia stała się bardziej zespolona. Tworzy on mechanizmy. To nie jest tak, że ten traktat wytwarza ramę prawną sztywną i jednoznacznie określoną. Tworzy mechanizmy, którymi Unia Europejska będzie mogła teraz swoją integrację pogłębiać. Ten traktat, bowiem, stwarza perspektywę, w której Unia Europejska ma wymiar polityczny. Stwarza taką perspektywę, w której Unia Europejska jest zdolna do tworzenia polityk solidarności. Stwarza sytuację, w której wielkie instytucje Unii Europejskiej mogą razem pracować i co może najważniejsze, stwarza miejsce dla obywatela z jego troskami codziennymi, z jego wolą uczestnictwa w procesie europejskim.
I sądzę, że dzięki temu traktatowi wytworzy się duch europejski, który właśnie pozwoli interpretować także ten traktat. Niejasności tego traktatu stwarzają pole zwłaszcza dla Parlamentu, ale też dla wszystkich instytucji, wytworzenia faktami tego, co chcemy zbudować. Dlatego, że jaka będzie rola przewodniczącego Unii Europejskiej, jaka będzie rola przewodniczącego Komisji, przewodniczącego Parlamentu, ministra spraw zagranicznych, wysokiego przedstawiciela, zależy zarówno od ludzi, jak i od współpracy. I pozwalam sobie, panie przewodniczący, powiedzieć, że mam nadzieję, że w przyszłości wszystkie te cztery wielkie odpowiedzialności wewnątrz Unii Europejskiej będą pochodziły z wyboru. I myślę, że nawet już teraz traktat lizboński pozwoliłby na połączenie funkcji przewodniczącego Komisji i przewodniczącego Unii. Byłoby to dla Unii Europejskiej wzmocnieniem.
Bogdan Pęk (UEN). – Panie przewodniczący! Proces integracji europejskiej sam w sobie nie jest czymś złym, wręcz przeciwnie. Jeśli byłby przeprowadzany uczciwie, na zasadach solidaryzmu i rzeczywistego poszerzania demokracji, mógłby być powszechnie akceptowany. Tymczasem dzisiaj nad tym gmachem i nad Unią Europejską unosi się duch powszechnej obłudy. Nie da się zaprzeczyć, że budowa tego quasi-państwa europejskiego na takich zasadach, jak zapisane w traktacie, zdecydowanie ograniczy realną demokrację, która stanie się w rzeczywistości demokracją blankietową.
W samym Parlamencie ograniczono demokrację wypowiedzi i manifestowania woli politycznej posłów. Instytucje europejskie i biurokracja europejska przejmuje kluczowe kompetencje, a największe państwo nie jest w stanie zdelegalizować ewidentnie faszystowskiej partii, która wzywa do zmiany granic europejskich.
Mówicie dzisiaj o wspólnej polityce energetycznej. Dlaczego nie ma tu powszechnego oburzenia przeciwko rurociągowi, który Niemcy z Rosją ponad głowami Polski, Litwy i Estonii prowadzą przez Bałtyk, żeby dać możliwość Rosji odcięcia dostaw energii do tych krajów? Dlatego nie dajemy wiary w wasze dobre intencje. Ta wiara jest podstawą przyszłości, bo budować można tylko na prawdzie.
Ian Hudghton (Verts/ALE). – Panie przewodniczący! Z pełnym zrozumieniem przyjmuję fakt, że Unia Europejska 27 państw członkowskich musi zmodyfikować dotychczasowe zasady działania i zmienić ustalenia skuteczne wówczas, gdy należało do niej 15 krajów, czy jeszcze mniej. Uznaję również za pożądane i celowe większość postanowień traktatu lizbońskiego, w tym zapisy zwiększające uprawnienia Parlamentu Europejskiego i nadające otwarty charakter procesom decyzyjnym Rady. Jako przedstawiciel Szkocji muszę też jednak wspomnieć o niektórych niedociągnięciach widocznych z mojej perspektywy, które budzą moje poważne zaniepokojenie – mówiła już o tym pani komisarz Wallström.
Po pierwsze, chociaż tak wysoko ocenia się nowe prawo do podejmowania działań przyznane parlamentom krajowym, rozwiązanie to, co oczywiste, jest bezprzedmiotowe w przypadku parlamentu Szkocji, do którego się odnosi, czy, w istocie, parlamentów innych narodów nie posiadających własnego państwa.
Po drugie, opracowując tekst Traktatu, nie zajęto się kwestią wyboru jednej siedziby Parlamentu Europejskiego, przez co znajdujemy się w dalszym ciągu w sytuacji nie do przyjęcia – nieustanne wędrujemy pomiędzy Brukselą a Strasburgiem.
Po trzecie, nie mogę zaakceptować tego, że wspólna polityka rybołówstwa została zaliczona w traktacie do zaledwie czterech wyszczególnionych w tym dokumencie obszarów, podlegających wyłącznie kompetencjom Unii. Obawiam się, że taki zapis może poważnie zaszkodzić procesowi, który miałby zaowocować przeprowadzeniem radykalnych reform i zmian w zarządzaniu łowiskami, i będzie sprzyjał zachowaniu wspólnej polityki rybołówstwa w jej dotychczasowym, nadmiernie scentralizowanym kształcie, mimo iż okazała się fiaskiem. Jest to przykład wyjątkowej niekonsekwencji, jeśli wziąć pod uwagę, że w grudniu ubiegłego roku Rada poczyniła nieśmiałe kroki służące decentralizacji tej polityki, uznając rozwiązania, jakie dobrowolnie zastosowała Szkocja, zaś w tym roku wprowadziła pewne modyfikacje umożliwiające poddanie wspólnej polityki rybołówstwa kontroli lokalnej.
Moja partia opowiadała się za przeprowadzeniem referendum w sprawie konstytucji. Traktat reformujący może mieć inny status prawny, ale w swej istocie jest to taki sam dokument. Z tego względu fakt, że Szkocka Partia Narodowa (Scottish National Party, SNP) popiera ideę zorganizowania referendum w sprawie Traktatu, jest przejawem jej konsekwencji. Nie boimy się publicznej debaty nad Europą. Przeciwnie, nadanie nowego charakteru stosunkom pomiędzy Szkocją a UE uznajemy w naszej ogólnej koncepcji działania za kwestię zasadniczą. Chciałbym zobaczyć, jak Szkocja dołącza do rodziny krajów Unii Europejskiej i odgrywa wśród nich konstruktywną rolę jako jej pełnoprawny członek, a nie jedynie obserwator sytuujący się gdzieś na uboczu.
Sylvia-Yvonne Kaufmann (GUE/NGL). – (DE) Panie przewodniczący! Reprezentuję opcję proeuropejską i z tego względu, jako przedstawicielka lewicy, opowiadam się za traktatem lizbońskim. Mój sprzeciw budzi jednak fakt, iż w dokumencie tym tak znaczny nacisk położono na kwestie militarne. Chciałabym dzisiaj państwu przypomnieć, że pogłębienie integracji europejskiej, jakie udało się zagwarantować w Traktacie, było przedmiotem burzliwej dyskusji z ,,eurosceptykami”, zwłaszcza reprezentującymi orientację nacjonalistyczną. Musimy dzisiaj bronić tego, co wówczas osiągnęliśmy – ja sama mam nadzieję, że całościowa reforma Unii zostanie teraz wprowadzona w życie.
W traktacie lizbońskim zachowano wiele pożytecznych zmian wprowadzonych w poprzednim traktacie konstytucyjnym. W szczególności, zmierzają one do tego, by Unia Europejska w swej istocie była tworem bardziej demokratycznym i bliższym swoim obywatelom. Dzięki tym zmianom Unia może również w większym stopniu zwrócić się ku sprawom społecznym. W moim przekonaniu, w Traktacie udało się wreszcie skruszyć neoliberalne spoiwo traktatu z Maastricht, poprzez wprowadzenie zapisów wskazujących, między innymi, pełne zatrudnienie jako cel, czy stanowiących, że gospodarka rynkowa musi mieć charakter społecznie zrównoważony, a także przez włączenie horyzontalnej klauzuli społecznej, zgodnie z którą w przyszłości we wszystkich aktach prawnych wymagane będzie uwzględnianie celów społecznych, oraz przez opracowanie nowego protokołu dotyczącego usług użyteczności publicznej.
Traktat lizboński stwarza możliwość poszerzenia unii gospodarczej i walutowej o unię społeczną. Dlatego właśnie należy starać się, by neoliberalne tendencje panujące w Europie zepchnąć jeszcze bardziej do defensywy. Ich zwolennikom nie może powieść się zamiar przekształcenia UE w strefę wolnego handlu, w której nie byłoby społecznej odpowiedzialności. Musimy skończyć z pośpiechem w zmniejszaniu podatków i dumpingiem płac, których społeczne konsekwencje są tragiczne, a także wprowadzić płacę minimalną we wszystkich państwach członkowskich.
Jens-Peter Bonde (IND/DEM). – Panie przewodniczący! Moja propozycja jest nadal aktualna – stawiam butelkę dobrego wina każdemu, kto poda choćby jeden przykład aktu prawnego, który mógłby być uchwalony w warunkach obowiązywania konstytucji, ale już nie traktatu lizbońskiego. Moim zdaniem, z obu dokumentów wynikają takie same zobowiązania. Jedyna różnica to objętość. Mini-traktat Sarkozy’ego liczy sobie obecnie jakieś 3 000 stron, podczas gdy odrzucona konstytucja miała ich 560.
Większość ma prawo zatwierdzić Traktat, ale nie może zabronić normalnej parlamentarnej kontroli tego dokumentu. Zadałem ponad 700 poważnych pytań dotyczących interpretacji różnych postanowień Traktatu. Nikt nie umiał na nie odpowiedzieć. Nie da się wyjaśnić, dlaczego w duńskim tłumaczeniu opuszczono nowo wprowadzone określenie „dodatkowe obywatelstwo”, albo, dlaczego pominięto fragment mówiący o zniesieniu prawa rządów narodowych do zgłaszania własnych kandydatów na komisarzy.
Większość z tu obecnych nie zapoznała się jeszcze z treścią Traktatu i nie może tego zrobić, ponieważ dotychczas nie otrzymała pełnego zapisu obrad konferencji międzyrządowej w, skonsolidowanej wersji. Dajecie państwo przyzwolenie na niejawność zamiast starać się o pełną przejrzystość. Zgadzacie się na ograniczenie demokracji parlamentarnej zamiast nalegać na to, by ten Parlament mógł w pełni wykonywać swoje prawo do reprezentowania wyborców i kontroli w ich imieniu, a także do zadawania pytań władzy wykonawczej przysługujące mu jako przedstawicielowi pół miliona obywateli.
Andreas Mölzer (NI). – (DE) Panie przewodniczący! Ciągle powtarza nam się, że dzięki traktatowi lizbońskiemu Europa zacznie funkcjonować należycie. Słyszymy, że Traktat będzie niezwykle skuteczny. Ponieważ jestem bardzo krytycznie nastawiony do tego dokumentu, mogę jedynie mieć nadzieję, przez wzgląd na dobro naszych dzieci i wnuków, że to prawda. Bo jeżeli nie i jeżeli traktat lizboński zaprowadzi nas w ślepą uliczkę, to niech Bóg ma nas w opiece.
Jedna rzecz nie ulega wątpliwości, a mianowicie, że ten Traktat, który unijny establishment forsuje teraz za wszelką cenę, jest z góry skazany na niepowodzenie z tej prostej przyczyny, że ma w pogardzie wszystko, co tylko w polityce demokratycznej może stanowić przedmiot czyjejkolwiek pogardy. Rzecz jasna, głos parlamentów krajowych będzie uznawany za marginalny. Oczywiście, wyniki plebiscytów we Francji i Holandii przedstawiono – takie, jakie były – odwracając kota ogonem. Jeżeli Irlandia zagłosuje przeciwko Traktatowi, najprawdopodobniej znajdzie się jakiś sposób, żeby zdyskredytować i ten wynik. Opowiadam się przeciwko Traktatowi, ponieważ jestem za Europą!
Timothy Kirkhope (PPE-DE). – Panie przewodniczący! W niniejszym sprawozdaniu, popierającym traktat lizboński, wyraźnie stwierdza się, że, w porównaniu z istniejącymi traktatami, dokument ten stanowi znaczący krok naprzód, dowodzi, iż jest pożądane, by wszystkie państwa członkowskie ratyfikowały go do końca bieżącego roku, oraz utrzymuje, że będzie on stanowić solidną podbudowę przyszłego rozwoju Unii.
Jako członek brytyjskiej Partii Konserwatywnej z przykrością muszę stwierdzić, iż nie zgadzam się z żadną z powyższych opinii, swój sprzeciw wyrażam jednak w łagodnej formie, nie zajmując, jak inni, pozycji ekstremalnych czy nihilistycznych. Od początku wyrażałem pogląd, że ani ten Traktat, ani konstytucja nie wytyczają najlepszego kierunku dla dzisiejszej Europy. Konserwatyści opowiadają się za Europą niepodległych państw blisko współpracujących ze sobą po to, by wspólnie stawić czoła wyzwaniom globalizacji, globalnej nędzy i globalnego ocieplenia – wspominali już o tym inni mówcy. To kwestie priorytetowe, którymi musimy zająć się wspólnie. W istocie, podczas debaty w Londynie mój kolega William Hague, sprawujący funkcję ministra spraw zagranicznych w gabinecie cieni, powiedział: ,,Konserwatyści są najżarliwszymi zwolennikami takiej Unii Europejskiej, w której narody współpracowałyby ze sobą, wzmacniając w ten sposób gospodarkę i nadając większe prawa konsumentom, a także – przekształcając wspólne wartości w skuteczne działania służące rozwiązaniu największych problemów współczesnego świata”.
Nie wierzę, że dokument, który mamy przed sobą, będzie szczególnie pomocny, gdy przyjdzie nam zmierzyć się z tymi problemami. Obaj jakże elokwentni panowie sprawozdawcy, cytujący Szekspira, aby uzasadnić to, że przynaglają do przyjęcia Traktatu, nie powinni, jak sądzę, zapominać również o scenie II z V aktu ,,Życia i śmierci króla Jana”, gdzie jeden z suplikantów wypowiada następujące słowa: ,,Niech świat mnie potraktuje jak należy, niech mam widownię” Być może, byłoby dobrze, gdyby w Wielkiej Brytanii premier wziął to pod uwagę, a później pozwolił obywatelom wypowiedzieć się sprawie Traktatu, niewątpliwie mającej kluczowe znaczenie.
Magda Kósáné Kovács (PSE). – (HU) Dziękuję, panie przewodniczący! Sprawozdanie przedstawione przez Richarda Corbetta i Íñigo Méndeza de Vigo stanowi przykład doskonałej analizy i za jakiś czas zyska status dokumentu źródłowego. Jego autorzy zasługują na uznanie i wdzięczność.
Węgry były pierwszym krajem, który ratyfikował traktat reformujący. Znamienne, że na wyjątkowo niejednolitej scenie politycznej Węgier, gdzie często ścierają się całkowicie przeciwstawne racje, za ratyfikacją Traktatu opowiedziała się przeważająca większość. Panowała jednomyślność co do tego, że traktat reformujący jest potrzebny, aby zasypać przepaść, jaka powstała pomiędzy dawnymi a nowymi państwami członkowskimi po rozszerzeniu Unii, jednomyślnie też wskazywano na konieczność skonsolidowania Unii Europejskiej oraz zwiększenia efektywności jej instytucji i działań.
Dla nas traktat lizboński stanowi jednak coś więcej niż tylko odpowiedź na pytania, jakie pojawiły się po rozszerzeniu Unii. Dla nas szczególnie ważne są postanowienia służące umocnieniu demokracji w tym skomplikowanym układzie interesów, na przykład rozszerzające uprawnienia legislacyjne Parlamentu i zakres stosowania przezeń uprawnień kontrolnych, czy wprowadzające zmiany w procedurach decyzyjnych Rady. Jesteśmy przekonani, że wymienione rozwiązania okażą się korzystne dla krajów mniejszych, mniej doświadczonych, uboższych i zmuszonych przez historię do dźwigania większych obciążeń. Prostsza procedura decyzyjna pozwala nam oczekiwać, że poszczególne interesy będą wyraziście artykułowane, a procesy negocjacji politycznych staną się bardziej przejrzyste. Naszą przyszłością jest współpraca, a jej efekty i wynikające z niej korzyści muszą odczuć również obywatele Europy.
Korzyści te muszą być także odczuwalne dla wszystkich, którzy z jakichkolwiek przyczyn stali się mniejszością, którzy do tej rangi zostali zdegradowani przez historię i wojny. Traktat lizboński to dla nich nowa szansa i oręż w walce z zagrożeniem, jakim jest nacjonalizm.
Traktat lizboński tworzy ze strategią lizbońską symboliczny łuk – w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej prawa społeczne zostały zaliczone do podstawowych praw człowieka. Jesteśmy pewni, że również i to posłuży wzajemnemu zbliżeniu obywateli Europy. Dziękuję, panie przewodniczący.
Anneli Jäätteenmäki (ALDE). – (FI) Panie przewodniczący! Ważne jest, aby coraz bardziej zacieśniać współpracę na szczeblu europejskim. Należy mieć nadzieję, że powstaną nowe traktaty, dzięki którym przedmiotem debaty staną się kwestie zasadnicze.
Chcę wspomnieć o trzech sprawach. Po pierwsze, wraz z wprowadzeniem w życie nowego traktatu, bardzo znacznie poszerzy się zakres kompetencji prawodawczych Parlamentu Europejskiego. Obejmie on zakres 40 nowych obszarów polityki. Oznacza to, że poważnie wzrośnie obciążenie posłów do PE pracą. W efekcie, konieczna stanie się reorganizacja Parlamentu, żebyśmy mogli działać skutecznie, w sposób demokratyczny i otwarty. W przyszłości Parlament nie będzie już kółkiem dyskusyjnym, ale ciałem prawodawczym o dużym znaczeniu, mającym wpływ na życie mieszkańców Europy. Aby pełnić tę rolę, będzie to musiał być Parlament odpowiedzialny. Posłowie do PE powinni liczyć się z tym, że przyjdzie im zapoznać się z całym szeregiem zagadnień, a nie, na przykład, ograniczać się do wysłuchania argumentów tego czy innego lobby.
Dalej, chciałbym poruszyć kwestię polityki zagranicznej. Najwyższy czas, by wreszcie zastanowić się nad kompetencjami i zakresem jurysdykcji nowego przewodniczącego, wysokiego przedstawiciela i przewodniczącego komisji właściwej do spraw polityki zagranicznej. Jeżeli tego nie zrobimy, zaczną się kłopoty. Jeżeli tego nie zrobimy, nikt spoza Unii nie będzie wiedział, z kim rozmawiać. Wszyscy wiemy, że w kuluarach toczy się gorąca dyskusja nad wzajemnym usytuowaniem tych trzech urzędów, która jednak powinna mieć charakter otwarty. Co więcej, debata dotycząca uprawnień związanych z każdą z wymienionych funkcji jest, moim zdaniem, daleko ważniejsza niż kwestie ich obsady personalnej. Jest naprawdę ważna.
Na koniec, chcę powiedzieć jeszcze coś na temat polityki zagranicznej. Oczywiście, jej niejako naturalny charakter międzyrządowy został w Traktacie utrzymany. Jeśli jednak chcemy, żeby Unia Europejska była w stanie przemawiać jednym głosem, jej państwa członkowskie muszą rzeczywiście zmienić swoją postawę. Przedstawiciele Komisji UE ds. Zmian Klimatycznych przebywali niedawno z wizytą w Indiach. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się, że ludzie tam nie wiedzą o Unii właściwie nic – Unia jest dla nich czymś bez znaczenia. Znaczenie ma dla Hindusów to, kiedy odwiedzi ich kraj prezydent Sarkozy albo premier Brown. Powiem więcej: gdy ministrowie państw członkowskich Unii składają wizytę w kraju spoza UE, jej program obejmuje wyłącznie sprawy narodowe. Jeżeli wspomina się o Unii, to jedynie przy okazji, mimochodem. Jeżeli tak będzie nadal, na pewno sporo czasu przyjdzie nam czekać na to, aż Unia zacznie odgrywać ważną rolę w polityce zagranicznej.
Roberts Zīle (UEN). – (LV) Dziękuję, panie przewodniczący! Być może dla tych, którzy życzyliby sobie ratyfikacji traktatu konstytucyjnego, traktat lizboński nie jest jakimś szczególnym osiągnięciem, ale na pewno nie jest też nim dla eurosceptyków, którym w ogóle nie w smak jakikolwiek nowy traktat unijny. Oznacza to, że mamy do czynienia z klasycznym kompromisem politycznym – tak właśnie traktat lizboński powinien być traktowany we wszystkich państwach członkowskich i jako taki przez nie ratyfikowany. Nie ulega wątpliwości, że na mocy traktatu zwiększył się zakres kompetencji Parlamentu Europejskiego, co nakłada na nas nowe obowiązki. Jako całość, instytucje europejskie również muszą udowodnić obywatelom Europy, że w newralgicznych obszarach gospodarki są w stanie wykazać się prawdziwie europejską solidarnością – w przeciwnym razie solidarność wyzwalająca nową energię pozostanie jedynie warunkiem wstępnym wskazanym w Traktacie, podobnie jak wcześniej wolny rynek na terytorium Europy w dyrektywie o usługach. Ponieważ wiele od nas zależy, mam nadzieję, że przedstawiciele wszystkich państw członkowskich, zarówno w Parlamencie, jak i w innych instytucjach europejskich, zrozumieją, że zademonstrowanie tego obywatelom Europy jest niezbędne. Dziękuję.
PRZEWODNICZY: GÉRARD ONESTA Wiceprzewodniczący
Esko Seppänen (GUE/NGL). – (FI) Panie przewodniczący, pani komisarz! Parlament Węgier ratyfikował traktat lizboński zanim jeszcze posłom oficjalnie przekazano tekst tego dokumentu – nie wiedział więc w gruncie rzeczy, co zatwierdza. W tej kwestii, nienależącej do zakresu kompetencji Parlamentu Europejskiego, pozwalamy robić z siebie pośmiewisko, ponieważ nie dysponujemy skonsolidowaną wersją Traktatu, która mogłaby posłużyć za podstawę naszej debaty. Bez niej, Traktat pozostaje dla nas tak samo nieczytelny, jak dla obywateli Europy.
Nasza grupa opowiada się przeciwko Traktatowi. Dokument ten doprowadzi bowiem do jeszcze większej militaryzacji UE i spowoduje, że zyska ona jeszcze bardziej charakter sojuszu wojskowego. Nie będzie sprzyjać interesom socjalistycznej Europy, ani propagować jakiejkolwiek idealnej formy demokracji. Na mocy postanowień Traktatu, państwa członkowskie zostaną zmuszone do zwiększenia posiadanych sił i środków militarnych, które mogłyby być wykorzystane do działań poza granicami tych krajów i na obszarze ich dawnych kolonii.
UE będzie mogła prowadzić działania wojskowe bez mandatu Narodów Zjednoczonych, a więc, w świetle przepisów prawa międzynarodowego, nielegalnie. Gdy toczyły się obrady Konwencji Europejskiej, w tekście Traktatu nie było klauzuli o bezwzględnym wymogu uzyskania mandatu ONZ dla takich działań – została ona usunięta na wniosek państw europejskich należących do NATO, dla których nielegalne wojny, jak ta w Iraku, nie są niczym nowym. UE wykorzystuje również siły państw-sojuszników NATO, żeby wprowadzać pokój – czyli prowadzić wojny – w innych krajach. Tą samą bronią walczą też jednostki Sił Reagowania NATO. Traktat lizboński jest całkowicie podporządkowany NATO – dzięki niemu UE łatwiej będzie przystroić się w kapelusik NATO.
Nie jest jasne, co należy rozumieć przez ,,własne mechanizmy zbiorowego i militarnego bezpieczeństwa UE”. Jeżeli państwa członkowskie mają przeznaczyć wszelkie siły i środki, jakimi dysponują, aby udzielić pomocy innym państwom członkowskim, może to również oznaczać siły i środki militarne. Jeżeli tak będzie i jeżeli te siły i środki rzeczywiście zostaną użyte, wówczas UE stanie się również sojuszem wojskowym.
Kathy Sinnott (IND/DEM). – Panie przewodniczący! Wyrażam sprzeciw wobec tego, że ta Izba z takim pośpiechem zajmuje się sprawozdaniem dotyczącym traktatu lizbońskiego, jeszcze zanim posłowie do PE otrzymali tekst Traktatu w czytelnej formie, z podaniem pełnego kontekstu.
Przedstawiono nam poprawki, które w ich obecnej formie po prostu nie mają sensu. Czy przy okazji innych sprawozdań przedstawianych w tej Izbie będziemy również głosować nad sprawozdaniami jedynie na podstawie poprawek, nie zapoznawszy się z dokumentem podstawowym? Czy mamy przyjąć to sprawozdanie na wiarę? Nie taka jest nasza rola jako stanowiących prawa – i nie po to wysłali nas do Strasburga nasi wyborcy.
Pochodzę z Irlandii. Traktat ma tam być przedmiotem referendum. W miarę, jak cała sprawa nabiera rozgłosu, coraz więcej osób zwraca się do mnie każdego dnia o udostępnienie tekstu Traktatu. Gdy jestem zmuszona poinformować ich, że nie istnieje wersja Traktatu, która nadawałaby się do przeczytania, nie wierzą mi. Ale gdy mówię, że taki stan rzeczy usankcjonowała swoim rozporządzeniem konferencja międzyrządowa, irytują się.
Nie mam wątpliwości, że jeszcze intensywniejszych uczuć doświadczają inne sfrustrowane narody Europy, którym odmawia się prawa do przeprowadzenia referendum. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak zareagują ludzie, gdy dowiedzą się, że ich posłowie do PE zagłosowali za sprawozdaniem dotyczącym Traktatu, chociaż oni tego Traktatu nie czytali.
Zdradzę teraz pewną tajemnicę. Nasi obywatele są inteligentni, myślący i dobrze sobie radzą z rolą, jaką wyznaczyła im demokracja, polegającą na samodzielnym rządzeniu własnymi sprawami. To, co robimy tu dzisiaj i co ma miejsce przez cały czas debaty dotyczącej traktatu lizbońskiego, to zdrada wobec nich – wobec tych obywateli, których współpracy i wysiłku będziemy potrzebować, jeśli chcemy w dalszym ciągu realizować swój europejski projekt.
Ostrzegam wszystkich: nie zdziwcie się, jeśli pewnego dnia ci właśnie obywatele, tak długo cierpiący, odmówią wam tej współpracy.
Ashley Mote (NI). – Panie przewodniczący! Chciałbym zapytać, dlaczego traktat lizboński, jest tak trudno dostępny skoro jest czymś tak znakomitym? Czy dlatego, że przekształca państwa członkowskie z panów-teoretyków UE w jej służących? A może dlatego, że wprowadza przepisy prawa zamiast stwarzać ogólne ramy służące ich stanowieniu? Czy dlatego, że nie zapewnia żadnych mechanizmów umożliwiających sprawowanie kontroli nad przyszłymi prawodawcami? Albo dlatego, że ugruntowuje potęgę samonapędzającej się biurokracji?
Podobnie jak poprzedni Traktat, również i ten daje UE prawo do przejęcia na stałe większych kompetencji bez jakichkolwiek przyszłych uzgodnień – jest to oburzający akt zawłaszczania uprawnień. W Wielkiej Brytanii takie niedemokratyczne działania uważa się za niezgodne z prawem, ponieważ posłowie do brytyjskiego parlamentu nie mogą podejmować ustaleń, które krępowałyby ich następców. Pani Wallström stwierdziła, że w tekście Traktatu pominięto słowo ,,konstytucja”, żeby uniknąć ewentualnych problemów z Brytyjczykami – te słowa są aż nazbyt prawdziwe! Powinniśmy wszyscy wyjść, zabierając ze sobą te 2 mln euro, które warta jest każda godzina naszej pracy – przynajmniej byśmy się wzbogacili.
Elmar Brok (PPE-DE). – (DE) Panie przewodniczący, pani wiceprzewodnicząca, panie przewodniczący Rady! Nic już nie rozumiem z wypowiedzi przedstawicieli Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa i innych ugrupowań.
Uczono mnie, że w westminsterskim systemie demokracji parlamentarnej legitymizacja demokratyczna jest całkowita. Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia tutaj. Zostaliśmy wybrani przez swoich wyborców i podejmiemy decyzję w ten sam sposób, jak nasi koledzy w parlamentach krajowych. Dysponujemy pełnią demokratycznie uzyskanych uprawnień, by to zrobić. Działania, jakie tu obserwujemy, mają charakter populistyczny. Ich celem jest zniszczenie autorytetu demokracji parlamentarnej – jeśli do tego dojdzie, wy ponosicie za to odpowiedzialność.
(Oklaski)
Druga kwestia, którą chciałbym poruszyć, dziękując przy okazji panu Corbettowi i panu Méndezowi de Vigo: nie ulega wątpliwości, że traktat lizboński wypełni lukę w unijnej demokracji. Pełnia praw współdecyzji dla Parlamentu Europejskiego, wybór przewodniczącego Komisji przez Parlament Europejski, wymóg ratyfikowania traktatów międzynarodowych przez Parlament Europejski, wzmocnienie parlamentów krajowych – nie chcę teraz mówić o szczegółach. To, co robimy teraz w Unii Europejskiej, stanowi ewenement: inaczej, niż to się zdarzało w przeszłości, rozbieżne interesy, jakie są i zawsze będą obecne we wzajemnych relacjach poszczególnych narodów i w stosunkach wewnętrznych, próbujemy godzić posługując się nie czołgami i karabinami, ale za pomocą debat i demokratycznego głosowania.
Na tym polega faktyczna, niezwykle doniosła różnica pomiędzy wszystkim, co dzieje się dzisiaj i czego podstawę stanowi równość państw członkowskich i grup obywateli, a tym, co konstytuowało europejską historię do tej pory. Tym powinniśmy się kierować. Na tym od 60 lat polega szczęście Europy, w którym – po jej ponownym zjednoczeniu w 1990 r. – ma swój udział znaczna część naszego kontynentu. Chcemy teraz jeszcze to wzmocnić, żeby dzięki temu wewnętrznemu procesowi pokojowemu zyskać większą zdolność do podejmowania decyzji z wykorzystaniem mechanizmów przewidzianych w Traktacie i żeby móc stawić czoła wyzwaniom, przed jakimi świat stanie w przyszłości, rozwiązując problemy związane z bezpieczeństwem energetycznym, zewnętrzną polityką bezpieczeństwa, terroryzmem i wiele innych. To,, jest właśnie rozwiązaniem. Méndez de Vigo cytował Paula Valéry’ego – ja też chciałbym to zrobić: ,,Tak czy inaczej, Europa albo się zjednoczy, albo stanie się uzupełnieniem – załącznikiem do kontynentu azjatyckiego”. O to właśnie chodzi. Czy Europie uda się przetrwać dzięki temu, że będziemy ze sobą współpracować, łącząc siły i dając im demokratyczną władzę i demokratyczne kierownictwo, czy też jako Europejczycy znikniemy z porządku świata.
(Oklaski)
Enrique Barón Crespo (PSE). – (ES) Panie przewodniczący, panie przewodniczący Rady, panie wiceprzewodniczący Komisji, panie i panowie! Z radością witam sprawozdanie przedstawione przez moich kolegów, pana Corbetta i pana Méndeza de Vigo, jako że jest ono zgodne z tym wszystkim, czego Parlament Europejski dokonał od początku swojej działalności.
Jestem przekonany, że tacy prezydenci, jak Robert Schuman, Paul-Henri Spaak lub Konrad Adenauer, podpisaliby traktat lizboński, przede wszystkim dlatego, że dokument ten, opracowany w toku otwartego procesu konstytucyjnego, stanowi owoc podejścia, którego założenia określono bazując na traktacie Spinellego, będącego w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku inspiracją dla postaw, jakie znalazły swoje uzewnętrznienie w konstytucji. Myślę, że w tym sensie to sprawozdanie broni wszystkiego, co dotychczas osiągnęliśmy i pokazuje, jakie zrobiliśmy postępy. Zarazem, sprawozdanie jest jednak również wyrazem pragnienia, by skonsolidować Unię Europejską jako unię polityczną i demokratyczną.
Chciałbym powiedzieć kilka słów o lekcji, która jeszcze przed nami, a także – przede wszystkim – o ratyfikacji traktatu konstytucyjnego. Z ust tych, którzy znajdują się w opozycji do nas, pragnących iść naprzód, pada wiele słów o referendach. Ja sam, rzecz jasna, brałem w udział w referendum, jakie odbyło się w moim kraju – wygraliśmy je. Właśnie o tej lekcji mówiłem: musimy się nauczyć, że to, o czym mamy decydować wspólnie, nie może zostać ani przechwycone przez mniejszość, ani jej pozostawione.
Jako demokraci musimy zastanowić się, jak mamy wspólnie ratyfikować to, czego ratyfikacji pragniemy. Nie do przyjęcia jest dla nas sytuacja, w której wszyscy zależymy od działań, jakie podejmie niewielka mniejszość. Moim zdaniem to dla nas ważna nauka na przyszłość.
Panie przewodniczący! Chciałbym zakończyć swoją wypowiedź następującą uwagą: Parlament Europejski był zawsze w awangardzie Europy, zawsze na pierwszej linii frontu. Oznacza to, że już teraz musimy zacząć prace, które pozwolą na podjęcie całego szeregu decyzji politycznych jeszcze przed następnymi wyborami – realia są bowiem takie, że Traktat ma wejść w życie od 1 stycznia 2009 r., a w takich obszarach, jak demokracja, współdecyzja, obsada stanowisk i zmiany w strukturach i procedurach Parlamentu Europejskiego, do zrobienia pozostaje bardzo wiele.
(Oklaski)
Marian Harkin (ALDE). – Panie przewodniczący! Jako jedna z grona zaledwie trzynastu posłów do PE w tej Izbie, którzy mogli głosować w referendum w sprawie traktatu lizbońskiego, z satysfakcją pozwolę sobie wyrazić moje poparcie dla tego dokumentu. Jak powiedziała pani komisarz Wallström, dokument ten nie jest doskonały. Stanowi on kompromis, ale zmierza w dobrym kierunku.
Ze względu na ograniczenia czasowe, w swojej wypowiedzi poruszę tylko jedno zagadnienie. Traktat utrzymuje zasadę pomocniczości – zasadę, dzięki której decyzje, jakie podejmujemy, zapadają na najbardziej odpowiednim szczeblu.
W Irlandii zwolennicy głosowania na ,,nie” posługiwali się, między innymi, argumentem, że traktat lizboński jest traktatem „samonaprawiającym się”. Art. 48 ust. 4 mówi jednak dość jasno, że jakiekolwiek poprawki do Traktatu mogą zyskać moc obowiązującą dopiero po zatwierdzeniu ich przez wszystkie państwa członkowskie zgodnie z zasadami określonymi w konstytucji tych państw. To przecież kwintesencja pomocniczości.
W debacie, jaka toczy się na forum tej Izby, dziwi mnie czasami – chociaż, jak sądzę, nie powinno dziwić w ogóle – fakt, że najwytrwalej i najgłośniej krzyczą o suwerenności państw członkowskich wszyscy ci, którzy próbują ją osłabić, arogancko pouczając je, że powinny przeprowadzić referendum, chociaż przepisy prawa krajowego – a więc również zasada niezawisłości i pomocniczości – stanowią inaczej. Traktat lizboński podtrzymuje suwerenne prawo państw członkowskich do podejmowania takich decyzji – to jeden z wielu powodów, dla których go popieram.
Konrad Szymański (UEN). – Panie przewodniczący! Traktat z Lizbony był bardzo trudnym kompromisem dla wszystkich zaangażowanych stron, dlatego ze zdziwieniem czytam w tym sprawozdaniu słowa, które są niczym innym jak przygotowaniem gruntu pod kolejne kampanie na rzecz konstytucjonalizacji Unii.
Proponowałbym raczej pogodzić się z brakiem symboliki, z kompromisami w sprawie systemu głosowania w Radzie, czy z uzgodnieniami opt-in opt-out. Proponowałbym też pogodzić się z faktem, że metoda konwentu przyniosła Unii problemy. Problemy, które pokonaliśmy dzięki tradycyjnym negocjacjom między rządami.
Unia nie potrzebuje permanentnej dyskusji o instytucjach, Unia Europejska potrzebuje politycznej woli i realizacji wspólnych, pożytecznych celów.
Irena Belohorská (NI). – (SK) Panie i panowie! Dobrze jest przekonać się, że Parlament Europejski czuwa nad ratyfikacją traktatu lizbońskiego i wykazuje inicjatywę w tym procesie. Cieszę się, że mogłam uczestniczyć w Konwencji Europejskiej i przez 1,5 roku pracować nad projektem traktatu konstytucyjnego, chociaż dokument ten został odrzucony. Następny po nim traktat lizboński stanowi wyraz politycznego kompromisu. To dobry, wyważony dokument.
Oprócz innych ważnych zmian, jakie wprowadza, poszerza on również obszar, do którego w Parlamencie Europejskim ma zastosowanie procedura współdecyzji. Oznacza to, że ta Izba będzie dysponowała potężniejszymi uprawnieniami niż kiedykolwiek przedtem, od początku swojego istnienia. Z radością witam ten fakt, traktując go jako dowód modernizacji i demokratyzacji polityki w Europie XXI wieku. Traktat sprawia zarazem, że Unia Europejska, licząca obecnie 27 państw członkowskich, staje się bardziej elastyczna. Odpowiednio do tego, obserwujemy, że parlamenty krajowe mają większy udział w pracach nad przygotowaniem dokumentów Unii Europejskiej. W tym kontekście, muszę wyrazić ubolewanie z powodu rozwoju wydarzeń w Słowacji. Poprzednia ratyfikacja, traktatu konstytucyjnego, nie napotkała tam na żadne trudności, ale, na skutek rozgrywek prowadzonych przez niektórych polityków, obecna ratyfikacja w pewnym sensie stanęła pod znakiem zapytania. Stwierdziwszy to, wyrażam nadzieję, że również politycy słowaccy uświadomią sobie, iż ten dokument jest niezwykle potrzebny i powinien być ratyfikowany bezzwłocznie.
Proszę mi pozwolić dodać jeszcze jedno zdanie. Panie przewodniczący, debaty na forum tej Izby uwypuklają różnice w sposobie postrzegania Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Świadczą, że komunikacja w tym obszarze raczej nie jest najlepsza. W istocie, podpisy premierów, którzy podpisali traktat lizboński, są obecnie kwestionowane. To dość poważna sprawa.
Alexander Stubb (PPE-DE). – Panie przewodniczący! Zanim, jak to mam w zwyczaju, wypowiem się w trzech sprawach, chciałbym zająć stanowisko wobec tego, co powiedział Nigel Farage z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. W swojej wypowiedzi użył określenia ,,tchórz”. Niewykluczone, iż powinniśmy się spodziewać, że coś się wydarzy podczas głosowania. Chcę powiedzieć, że podczas głosowania tak nas będą pisać, jak nas zobaczą. Przyjrzymy się Partii Niepodległości i przekonamy się, co będzie widać.
Chcę powiedzieć o trzech sprawach. Po pierwsze, w Unii Europejskiej nieprzerwanie trwa proces zmian. Dwa lata temu w tym samym miejscu zajmowaliśmy się podobnym sprawozdaniem – naprawdę, chciałbym pogratulować znakomicie wykonanej pracy, sprawozdawcom, Richardowi Corbettowi i Iñigo Méndezowi de Vigo. To, co wydarzyło się w 2005 roku, było niefortunne. Od tamtej pory nauczyliśmy się działać w sytuacjach kryzysowych. To naprawdę podstawowa sprawa w Europie. Musimy umieć rozwiązywać problemy. Rozwiązaliśmy problem Traktatu i, mam nadzieję, możemy teraz pójść dalej.
Druga rzecz, jaką chcę powiedzieć: moim zdaniem, Traktat, który mamy teraz przed sobą, stanowi wielki krok naprzód w porównaniu z traktatem z Nicei. Krok naprzód w kategoriach efektywności. Mamy w nim więcej sytuacji, w których decyzje podejmowane są kwalifikowaną większością głosów, mamy osobowość prawną, mamy znacznie więcej zapisów dotyczących stosunków zewnętrznych, dobre fragmenty na temat wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Jest to również krok naprzód, jeżeli chodzi o demokrację. Parlament Europejski zyskuje większe uprawnienia, do tekstu włączono Kartę praw podstawowych Unii, poszerzony został zakres kompetencji parlamentów krajowych. Tak więc, pod wieloma względami, traktat lizboński stanowi w porównaniu z traktatem z Nicei znaczący krok naprzód.
Jednak trzecia i ostatnia rzecz, którą chciałbym powiedzieć, brzmi: przyszedł czas, aby pójść dalej. Gratuluję tym pięciu krajom, które już ratyfikowały Traktat. Im szybciej zakończymy proces ratyfikacji, tym większe korzyści nam to wszystkim przyniesie. Bo przyszedł czas, żeby pójść dalej, skoncentrować się na sprawach naprawdę ważnych, na aktach prawnych, na podejmowaniu mądrych decyzji dotyczących Europy. Ale nawet gdy już się z tym uporamy, nie wolno nam zapomnieć o wizji, jaką mamy. Wizji zjednoczonej Europy – unii państw. Bo to właśnie jej – Unii Europejskiej – zawdzięczamy cztery rzeczy: pokój, pomyślność, stabilność i bezpieczeństwo.
Bernard Poignant (PSE). – (FR) Panie przewodniczący! Z traktatami jest jak z narodzinami: niektóre odbywają się siłami natury, inne natomiast wymagają cesarskiego cięcia. Traktat lizboński należy do tej drugiej kategorii, ale przekonacie się państwo, że wyrośnie na śliczne dziecko.
Dwukrotnie próbowaliśmy doprowadzić do ratyfikacji, ale to już przeszłość. Traktat lizboński jest niedoskonały i niepełny, ale lepszy taki niż żaden. Przede wszystkim, przybliża on moment ponownego zjednoczenia całego naszego kontynentu, moment stanowiący ostatni etap procesu, jaki rozpoczął się 9 listopada 1989 roku. Na swój sposób, kończy również II wojnę światową. Oczywiście, oskarża się go o to, że na dobre ustanawia on w Europie liberalizm. Przecież mógłby to być ni mniej, ni więcej, tylko totalitaryzm! Mam nadzieję, że traktat lizboński nie wyznacza końca jednej epoki, ale początek następnej.
Nie mogę już doczekać się chwili, gdy poznamy prezydenta Europy. Oczy całego świata będą zwrócone na nas – wszyscy będą chcieli wiedzieć, kogo wybrano. Ta osoba stanie się instytucją. Już teraz chcę powiedzieć temu komuś: ,,Proszę nie zamykać się w swoim gabinecie. Proszę podróżować po całej Europie – odwiedzać nie tylko stolice, ale wszystkie regiony naszego kontynentu”.
Chciałbym powiedzieć panu prezydentowi albo pani prezydent: ,,Proszę podróżować po całym świecie. Odwiedzać miejsca, gdzie nie respektuje się swobód i narusza prawa człowieka, gdzie nadal trwają wojny i konflikty. Proszę udowadniać, że Europa to konkretny byt, że ma swoją twarz, swój adres, swój numer telefonu”. Myślę, że prezydent Europy – obojętne, mężczyzna, czy kobieta – będzie odgrywał decydującą rolę. Zobaczymy, czego da się dokonać na tym stanowisku.
Już za pięć lat – w czerwcu 2014 roku – odbędzie się spotkanie. Okaże się wtedy albo, że Traktat był dobrym rozwiązaniem, że jest skuteczny i że obywatele zaakceptowali go i przyjęli, albo, że przez niego wszystkim odechciało się Europy. Dlatego właśnie nadchodząca kadencja Parlamentu najprawdopodobniej będzie decydująca, jeżeli chodzi o pozyskanie zaangażowania obywateli w sprawy Europy.
Cristian Silviu Buşoi (ALDE). – (RO) Panie i panowie! Przede wszystkim, chciałbym pogratulować sprawozdawcom. Sprawozdanie jest naprawdę znakomite.
Chociaż nie ma w nim żadnych odniesień do unijnych symboli i mimo wszystkich kompromisów zawartych podczas szczytu Rady Europejskiej w czerwcu oraz podczas konferencji międzyrządowej, traktat reformujący z Lizbony zachowuje wszystkie najważniejsze innowacje, jakie znalazły się w tekście poprzedniego traktatu konstytucyjnego. Jest to naprawdę wielki krok w kierunku reformy Unii Europejskiej. Ja osobiście z największym zadowoleniem przyjmuję zwiększenie roli parlamentów krajowych i Parlamentu Europejskiego w procesach decyzyjnych UE.
Mój kraj, Rumunia, był jednym z pierwszych państw, które ratyfikowały Traktat – znaczną większością głosów w parlamencie. Moim zdaniem, być może najważniejszym wnioskiem, jaki znalazł się w sprawozdaniu, jest wniosek nr 10. Nawet jeżeli w niemal wszystkich państwach członkowskich – z jednym tylko wyjątkiem – ratyfikacji traktatu dokonywać będą parlamenty krajowe, informowanie obywateli Unii Europejskiej stanowi, jak sądzę, niezbędny warunek powodzenia reform instytucjonalnych.
Informowanie obywateli o Traktacie to obowiązek instytucji europejskich. Naszą powinnością jako posłów do Parlamentu Europejskiego jest wrócić do naszych krajów i wyjaśniać obywatelom, których reprezentujemy, jakie korzyści wynikają z traktatu lizbońskiego dla przyszłej Europy.
Mirosław Mariusz Piotrowski (UEN). – Panie przewodniczący! Po dwóch latach dyskusji nad kontrowersyjnym traktatem, odrzuconym we Francji i Holandii, udało się osiągnąć kompromis i przyjąć tekst, który ma zbawić narody europejskie. Jest tylko jeden problem: wszyscy zgodzili się, a niektórzy nawet już przyjęli tekst, którego skonsolidowana wersja nie istnieje. Przyznają to nawet sprawozdawcy w punkcie 9 przedłożonego Parlamentowi dokumentu.
Traktat lizboński udostępniony został jedynie w wersji zestawu zmian w traktatach. Nawet posłowie z naszego Parlamentu nie widzieli tekstu skonsolidowanego, a co dopiero obywatele państw członkowskich Unii. Czy tak ma wyglądać deklarowane przybliżenie Unii jej obywatelom, którym odmawia się nie tylko prawa do referendum, ale nawet możliwości zapoznania się z tekstem, o debacie nie wspominając? Czy zadecydowały o tym tylko względy techniczne, a może twórcy genialnego dokumentu znów próbują coś ukryć?
Historia ratyfikacji traktatu konstytucyjnego i lizbońskiego pokazuje, że przywódcy Unii lekceważą narody Europy oraz demokratyczne procedury. W związku z tym należy odrzucić to sprawozdanie.
Reinhard Rack (PPE-DE). – (DE) Panie przewodniczący! Eurobarometr zawsze pokazuje, że około 30% obywateli Europy to niezadowoleni eurosceptycy. To bardzo ciekawe. Tak znaczny odsetek przyciąga zwłaszcza uwagę grup protestujących oraz innych, które nie mają własnej polityki, ale chętnie przyłączą się do owych 30%. Przyciąga on uwagę wszystkich nieposiadających własnej polityki na tyle wyrazistej, by można ich było zidentyfikować, chowających się za parawanem eurosceptycyzmu. Przyciąga również uwagę wszystkich, których polityka nigdy nie zostanie zaakceptowana przez innych.
Eurosceptyzm to bardzo wygodne przebranie dla ksenofobów. Bycie sceptykiem jest akceptowane, przynajmniej zdaniem tych 30%. I w takim właśnie kontekście powinniśmy postrzegać te wołania o referendum. Tym, którzy się o nie upominają, nie chodzi w istocie o referendum – pogłębienie demokracji nie jest ich celem. Zależy im wyłącznie, by wykorzystać potencjał niezgody, jaki kryje się w tych 30%, zaprzęgając go do realizacji własnych celów.
30%, o których tu mówię, przyciąga także uwagę kolejnych mniej więcej 25%, jako że stanowi potencjalny rynek dla niektórych mediów. Protesty przeciwko Unii Europejskiej dobrze się sprzedają – że tak jest, możemy zobaczyć każdego dnia w prasie brukowej. W moim kraju, w Austrii, wystarczy tylko rzucić okiem na nagłówki, żeby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Wcale nie o domniemaną zdradę stanu, ani nie o unijny ,,teatr”. Chodzi o to, żeby tych 30% każdego dnia kupiło konkretną gazetę.
Czy jest ktoś, kto mógłby się sprzeciwić ogólnokrajowemu referendum? Nie, ale wobec tego do wszystkich należałoby się zwracać znacznie częściej i w kwestiach dotyczących wielu innych spraw – tak się jednak nie dzieje. Zasadniczo, protest służy tylko gazecie do zwiększenia jej udziału w rynku i zdobycia na nim dominującej pozycji, wcale nie służąc demokracji. To właśnie powinniśmy sobie powiedzieć w takim dniu, jak dzisiejszy.
(Oklaski)
Genowefa Grabowska (PSE). – Panie przewodniczący! Gratulując kolegom znakomitego sprawozdania, pragnę państwu przekazać dzisiaj trzy wiadomości: dwie znakomite, jedną złą. Pierwsza dobra wiadomość brzmi: Polska ratyfikuje traktat lizboński. Wczoraj polski rząd przyjął projekt ustawy o jego ratyfikacji, a 27 lutego zajmie się nim polski Sejm i Senat. Chcę podkreślić, że traktat ma poparcie ogromnej większości w Parlamencie.
Druga dobra wiadomość: polskie społeczeństwo wyjątkowo silnie popiera europejski projekt. Według ostatnich badań, aż 83% Polaków jest zadowolonych z członkostwa w Unii. Wobec tak powszechnego poparcia referendum w moim kraju mijałoby się z celem. Proszę pamiętać, że moi koledzy, którzy tu na tej sali nawołują do referendum mówią tylko w swoim imieniu.
Trzecia, zła wiadomość: niestety Polska podtrzymuje zastrzeżenia wobec karty praw podstawowych, zatem Polacy obok Brytyjczyków będą jedynymi Europejczykami, którzy nie skorzystają z jej dobrodziejstw. Dlatego apeluję do Rady i do prezydencji słoweńskiej o przygotowanie mechanizmu ułatwionego powrotu, który pozwoliłby Polsce, a w przyszłości może i Wielkiej Brytanii, dołączyć do karty praw podstawowych.
Roger Helmer (NI). – Panie przewodniczący! Pozwolę sobie najpierw ustosunkować się do wypowiedzi mojego zacnego kolegi, pana posła Baróna Crespo, który stwierdził, że nie wolno nam dopuścić, żeby wola niewielkiej mniejszości stała się przeszkodą w realizacji europejskiego projektu.
Z badań opinii publicznej przeprowadzanych w moim kraju – Wielkiej Brytanii – wynika, że za referendum opowiada się około 75% obywateli, z których 2/3 zagłosowałoby na ,,nie”. Jeżeli tę właśnie grupę pan Barón Crespo uważa za ,,niewielką mniejszość”, mogę tylko powiedzieć, że ja rozumiem to pojęcie zupełnie inaczej.
Jak wspomniało już kilku spośród moich kolegów, właściwie mamy głosować nad czymś, czego nawet nie możemy przeczytać. Nie dysponujemy skonsolidowanym tekstem Traktatu. To absolutny skandal!
Wiele osób reprezentujących w tej Izbie opcję odmienną od mojej przekonuje nas, że to dobrze. Raz, drugi i kolejny słyszę, jak dobrze. Skoro tak, dlaczego nie wyjść z tą sprawą na ulicę i nie dowodzić jej słuszności przed ludźmi w referendum? Dlaczego przed tym uciekać?
Dzisiaj ten europejski projekt nie próbuje już nawet stwarzać pozorów, że posiada jakąkolwiek demokratyczną legitymację. Dzisiaj będziemy głosować w sposób określony w konstytucji, tyle, że inaczej nazywanej, w akcie stanowiącym wyraz straszliwej pogardy dla obywateli Europy i demokratycznych wartości. W 2005 roku głosujący we Francji i Holandii zdecydowanie opowiedzieli się przeciwko konstytucji.
Jestem zaskoczony tą nieskrywaną arogancją europejskich przywódców, którzy zmienili co prawda opakowanie, ale nie zawartość i teraz ponownie proponują nam konstytucję, lekceważąc opinię publiczną. Większość posłów do PE z Francji i Danii opowie się za sprawozdaniem. Nie wiem, jak spojrzą w oczy swoim wyborcom. Nie wiem, jak będą mogli spokojnie spać.
W Wielkiej Brytanii labourzystowski rząd złamał solenną obietnicę, że zorganizuje referendum, mimo tego, iż w sondażu korespondencyjnym przeprowadzonym przez grupy uczestniczące w kampanii za referendum opowiedziało się ponad 80% respondentów.
Starając się przeforsować Traktat mimo sprzeciwu społeczeństwa, osłabiacie fundamenty właśnie tej Europy, którą chcecie zbudować. Musimy słuchać ludzi. A ludzie chcą referendum.
Jens-Peter Bonde (IND/DEM). – Panie przewodniczący! Pan poseł Corbett dziesięć razy prezentował nam tak zwaną ,,skonsolidowaną” wersję Traktatu. Nie na tyle jednak skonsolidowaną, by umożliwić nam podjęcie decyzji – tekst ma w niej taką postać, jaką miałby, gdybyśmy już zdecydowali o zatwierdzeniu Traktatu. W wersji skonsolidowanej fragmenty, które mają obowiązywać, powinny być wydrukowane pogrubioną czcionką, zaś fragmenty, które zostaną usunięte – kursywą, aby umożliwić należytą dyskusję nad nimi.
Pani komisarz Wallström obiecała nam taką wersję...
(Przewodniczący odebrał głos mówcy)
Rihards Pīks (PPE-DE). – (LV) Panie przewodniczący, panie wiceprzewodniczący Komisji, panie przewodniczący Rady! Słuchając dzisiaj kilku spośród moich kolegów, posłów do PE, przypomniałem sobie starą prawdę, zapisaną w świętych księgach: łatwo jest krytykować kogoś i umniejszać jego zasługi, ale wybudować dom czy urządzić świątynię to zadanie czasochłonne i trudne. Muszę przypomnieć krytykom omawianego Traktatu, że dokumenty stanowiące jego podstawę – traktat lizboński i traktat konstytucyjny – zostały opracowane przez jedno z najbardziej reprezentatywnych gremiów w historii Europy, przy współudziale organizacji pozarządowych i w obecności środków masowego przekazu. Dlatego też chciałbym dzisiaj pogratulować moim kolegom, panu Méndezowi de Vigo i panu Corbettowi – autorom sprawozdania, nad którym mamy teraz głosować. Sprawozdanie to jest, w istocie, bardzo dobrym streszczeniem – bardzo dobrym streszczeniem. Pan Bonde ma rację mówiąc, że wersja skonsolidowana Traktatu jest obecnie dostępna wyłącznie w języku angielskim. Chciałbym wobec tego zaproponować, żeby, skoro nie każdy z nas zapozna się z pełnym tekstem Traktatu, opublikować go w postaci broszury – właśnie takiego bardzo dobrego streszczenia. Co do stanowisk, które znalazły swój wyraz w Traktacie, była tu mowa o wielu pozytywach, ale padły też słowa krytyki. Moim zdaniem, za dobre należy uznać to, że sformułowano zasady wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, jak również, że dostrzeżono potrzebę wypracowania wspólnej polityki energetycznej. Należy zarazem żałować, że w Traktacie nie przewidziano żadnych nowych rozwiązań służących realizacji wymienionych polityk – w instrumenty takie nie wyposażono ani Komisji, ani Parlamentu. Co to oznacza? Że wprowadzenie tych polityk i zastosowanie ich w praktyce to zadanie, które musimy dopiero podjąć. W gruncie rzeczy, pierwsza jego część została już wykonana, a fundament położony, ale pozostała część pozostaje do zrobienia dla nas. Życzę wszystkim, żeby to nam się udało. Dziękuję.
Adrian Severin (PSE). – Panie przewodniczący! Mówiono tu o zaletach traktatu lizbońskiego i o tym, że przybliża on jeszcze bardziej chwilę, w której Unia Europejska będzie prawdziwą unią obywateli. Podkreślono również, że dokument ten należy ratyfikować jak najszybciej. Pozwolę sobie jeszcze wspomnieć o dwóch kwestiach, które budzą moje obawy.
Po pierwsze, rynek ma teraz charakter globalny – podobnie jak zorganizowana przestępczość i niedostatek. O tym, że tak właśnie wygląda rzeczywistość, przypominają nam każdego dnia rzesze imigrantów. Firmy samochodowe, przedsiębiorstwa komputerowe i lotnicze, huty, łączą się w wielkie lub jeszcze większe koncerny, które stają się światowymi potęgami. Europa – wręcz przeciwnie, pozostaje podzielona. Istniejący nadal podział w sprawie Kosowa, przedstawiany niekiedy jako wojna pomiędzy legalistami a realistami, to najnowszy i najbardziej przerażający przejaw tego zjawiska, dowodzący, że pokój ani praworządność nadal nie są w Europie bezpieczne.
W tym kontekście, obsesja na punkcie jakiegoś ,,za” lub ,,przeciw” nie służy wcale ochronie niezawisłości narodowej przed tak zwanym europejskim imperializmem, ale temu, by zamienić każde państwo członkowskie w pozbawiony znaczenia zaścianek i, ostatecznie, spowodować, że przestanie być bezpieczne.
Druga sprawa, która mnie niepokoi: z Traktatu usunięto wzmianki o symbolach europejskich, żeby nie stwarzać wrażenia, że są ważniejsze od symboli narodowych. Z drugiej strony, fakt, że obywatele nie biorą demokratycznego udziału w wydarzeniach, jakie mają miejsce w ich krajach, to dowód, przedstawiany każdego dnia, że mity narodowe już się przeżyły. Europejska Wspólnota Węgla i Stali potrafiła zmobilizować obywateli, nie tylko odwołując się do ich rozumu, ale też poruszając serca. Było to działanie celowe, wykorzystujące właśnie mit.
Traktat lizboński to kolejny świetny plan, któremu jednak brak ducha. Fakt ten nie tylko osłabi zdolność Unii Europejskiej do inspirowania obywateli, ale również – zdolność poszczególnych państw członkowskich do tego, by ożywiać ich narodowe mity.
Co do pozostałych kwestii, w pełni zgadzam się z opiniami zawartymi w sprawozdaniu i gratuluję sprawozdawcom znakomitej pracy. Podzielam wszystkie ich poglądy i uważam, że świetnie się spisali. Mam jednak nadzieję, że pewnego dnia wszyscy razem będziemy mogli zawołać: ,,Habemus tractatum rei publicae Europae”.
Jean-Luc Dehaene (PPE-DE). – (NL) Panie przewodniczący! Jak zawsze powtarzali ojcowie integracji europejskiej, dokonuje się ona krok po kroku. Kroki te są czasem małe, a czasem wielkie. Sprawozdawcy podkreślili wyraźnie, że traktat lizboński to dla Europy ważny krok naprzód w sensie jakości – można wręcz nazwać go ,,skokiem kwantowym” – porównywalny z traktatem rzymskim, na mocy którego utworzony został wspólny rynek, z Jednolitym Aktem Europejskim powołującym do życia jednolity rynek, oraz z Traktatem o Unii Europejskiej, ustanawiającym unię walutową. Ten ostatni dokument należy również uznać za nieśmiały pierwszy krok w kierunku zawiązania unii politycznej.
Nadając Unii osobowość prawną i znosząc filary, Traktat nadaje Europie konkretny wymiar prawny. Europa potrzebuje Traktatu, by stać się graczem na skalę globalną i liczyć się w dzisiejszym świecie ery globalizacji, a tym samym móc wyznaczać standardy na miarę globalnych potrzeb. Ponadto, powszechne stosowanie procedury współdecyzji spowoduje, że podejmowanie decyzji w obrębie unii politycznej stanie się bardziej demokratyczne. Ten Traktat musi być ratyfikowany – jeżeli będziemy dysponować jego tekstem w skonsolidowanej wersji, z pewnością łatwiej zorientujemy się, co już osiągnęliśmy.
Ale mieć tekst Traktatu to jedno, a ratyfikować go – drugie. Wprowadzić go w życie to jeszcze coś zupełnie innego – być może, najważniejsze ze wszystkich zadań, jakie nas teraz czekają. Ucieszyłem się ogromnie słysząc, że prezydencja, a także Komisja, zaczynają już o tym myśleć i podejmują działania służące wprowadzeniu Traktatu w życie. Do wyboru mamy wiele dróg i jeżeli nie będziemy ostrożni, może się nawet zdarzyć, że wybierzemy niewłaściwą. Dlatego tak ważne jest, by Parlament zajął się również wprowadzaniem Traktatu w życie, by wyraźnie wskazał taki kierunek tego procesu, że Traktat stanie się wyrazem rzeczywistego postępu. Wszystko może też pójść w zupełnie innym kierunku, a tego na pewno nie chcemy. Chcemy postępu, jaki zapisano w postanowieniach Traktatu.
Edite Estrela (PSE). – (PT) Gratuluję sprawozdawcom, panu Corbettowi i panu Méndez de Vigo, doskonałej pracy i modelowego wręcz współdziałania. Prezydencji portugalskiej przypadła do spełnienia historyczna misja – przekształcenia swojego mandatu w Traktat; traktat lizboński, który ma być ratyfikowany przez parlament Portugalii w kwietniu przyszłego roku. Nowy Traktat nie jest lekarstwem na wszystkie bolączki Unii Europejskiej, ale stanowi wartość dodaną dla demokracji. Zwiększa uprawnienia Parlamentu Europejskiego, jak również kompetencje parlamentów krajowych, ale wzmacnia też demokrację uczestniczącą– zwłaszcza przez wprowadzenie środków dotyczących inicjatywy obywatelskiej, która stanowi, że jeden milion obywateli ma prawo zwrócić się do Komisji o wystąpienie z inicjatywą ustawodawczą w jakiejś dziedzinie. Ponadto Traktat uznaje Kartę praw podstawowych za prawnie obowiązującą.
Unia Europejska nie jest doskonała, ale pozostaje niezastąpiona w roli, jaką odgrywa na świecie. Potrzebujemy Europy, bardziej zaangażowanej i mającej większe wpływy w procesie rozwiązywania ogólnoświatowych problemów takich, jak zmiany klimatyczne, bezpieczeństwo żywności, polityka energetyczna, międzynarodowy terroryzm, przestępczość zorganizowana, imigracja i inne. Każde z 27 państw członkowskich, które podpisały traktat lizboński w dniu 13 grudnia 2007 r., musi teraz pójść dalej i jak najszybciej ten dokument ratyfikować – taka pilna potrzeba istnieje dzisiaj. To decydujący etap naszych starań o Europę, która byłaby bardziej skuteczna w podejmowaniu decyzji i bliższa swoim obywatelom, która lepiej radziłaby sobie z wyzwaniami globalizacji i bardziej efektywnie działała w sferze stosunków zewnętrznych. Każdy z nas, bez wyjątku, powinien przyjąć na siebie i wykonywać swoje obowiązki, bo świat nie stoi w miejscu.
W czasie, gdy Europa urządziła sobie dłuższą przerwę na refleksję i marnotrawiła energię szukając rozwiązania trapiących ją problemów natury instytucjonalnej, gospodarki wschodzące rozwijały się nadal, konflikty zbrojne obejmowały swoim zasięgiem coraz większe terytoria, zmiany klimatyczne stały się faktem oczywistym dla każdego, problemy energetyczne zaostrzyły się, wielu ludzi umarło z braku pożywienia i opieki medycznej. Niezależnie od tego, co sądzą ultranacjonaliści i eurosceptycy, Europa nie może stanąć w miejscu – i nie zamierza.
Georgios Papastamkos (PPE-DE). – (EL) Jako autor opinii mniejszości w Komisji Handlu Międzynarodowego i członek Komisji Spraw Konstytucyjnych, tytułem wstępu chciałbym powiedzieć, że traktat lizboński wyznacza moment przejścia od konstytucyjnego ,,elitaryzmu” do reformy przedsięwzięcia polegającego na zjednoczeniu Europy. Gwarancją wspólnego postępu całej Europy jest konstytucyjny dualizm, a mianowicie dwa traktaty w ich poprawionej wersji, które miałyby jednakowy status prawny.
Zarazem obserwujemy jednak, że w niezwykle szybkim tempie powstaje jakby nowa Europa. Innymi słowy, Unia staje się coraz bardziej elastyczna, ale traci impet towarzyszący wspólnemu dążeniu do zjednoczenia. Państwa członkowskie znowu po części tkwią w dialektycznej relacji pomiędzy elementami ponadnarodowymi i narodowymi. Z tego najnowszego europejskiego kompromisu system parlamentarny wyłania się silniejszy niż przedtem, a to dzięki zwiększeniu roli zarówno Parlamentu Europejskiego, jak i parlamentów krajowych.
Panie i panowie! Proces jednoczenia Europy niewątpliwie potrzebuje nowych bodźców. Obywatele szukają rozwiązań dla problemów nacechowanych politycznym dynamizmem. Interesuje ich jakość i wydajność produkcji politycznej. W sposób demokratyczny, czy to bezpośrednio, czy pośrednio, udzielają legitymacji organom decyzyjnym UE i oczekują skutecznego działania. To, czy uda się doprowadzić do ratyfikacji Traktatu, oraz, przede wszystkim, czy rozmaite przedsięwzięcia, których realizację mogą obserwować wszyscy obywatele Europy, uzyskają od nich trwałą legitymację, zależy od tego, czy w Unii rozpoczniemy szczegółową debatę polityczną dotyczącą zasadniczych koncepcji politycznych, gospodarczych i społecznych, wzajemnej relacji obywateli Europy i UE, oraz pozycji UE w świecie.
W tym kontekście, nawiązanie trwałego, przejrzystego i demokratycznego dialogu ze społeczeństwem obywatelskim nie może być jedynie pozorne. Musi odzwierciedlać głębokie upolitycznienie całego przedsięwzięcia zjednoczeniowego. W owym upolitycznieniu kluczową rolę odgrywa Parlament Europejski. Gratuluję moim kolegom, panu Corbettowi i panu Méndezowi de Vigo, że mieli w tym tak znaczący i tak twórczy udział.
Proinsias De Rossa (PSE). – Panie przewodniczący! Traktat nie jest napisany pięknym stylem. W tekście wielokrotnie pojawiają się słowa ,,jeżeli”, ,,ale” i ,,może” – nie da się inaczej sformułować zapisów, dzięki którym członkowie tak zróżnicowanej rodziny narodów będą mogli dzielić władzę. Mimo wszystko jednak – również mimo tego, co mówią oponenci – Traktat stanowi odpowiedź na żądania naszych obywateli, domagających się większej demokracji i większych praw do zajmowania się tym wszystkim, czym państwa narodowe z powodzeniem mogą zajmować się same: utrzymaniem pokoju, zmianami klimatycznymi, problemem migracji, nadzorem finansowym i rynkowym, a także, w istocie, regulacją rynku pracy.
W dzisiejszych czasach – globalnego braku stabilności – Unia Europejska jest dla małych państw członkowskich takich, jak Irlandia, ważniejsza niż kiedykolwiek przedtem. W dzisiejszym głosowaniu raz jeszcze zobaczymy w działaniu ten przedziwny sojusz rynkowych fundamentalistów, skrajnej lewicy i skrajnej prawicy, którzy opowiadają się przeciwko Traktatowi. Łączy ich jedno: wszystkim zależy na tym, żeby demokracja urzeczywistniana przez obywateli nie sięgała poza granice państw. Dynastie multimilionerów – Murdochowie w Wielkiej Brytanii i Ganley’owie w Irlandii – cynicznie manipulują narodowym szowinizmem, starając się zdyskredytować Europejczyków, którzy sięgają dalej niż granice państw i próbują nadzorować działalność gospodarczą po to, by służyła szerzej pojętemu interesowi społecznemu.
Pozostali – Sinn Féin i sojusznicy tej partii – nie mają zaufania do obywateli i tego, że są oni w stanie zbudować odpowiedzialną i ponadnarodową demokrację. To handlarze strachem – strachem przed sąsiadami, przed demokratycznymi parlamentami, przed rządami i przed globalizacją. Nie potrafią wyjaśnić, jakim sposobem większe uprawnienia parlamentów miałyby skutkować ograniczeniem demokracji. Stroją się w piórka internacjonalistów, ale protestują, gdy sąsiedzi pomagają sobie w potrzebie czy w sytuacji zagrożenia. Sprzeciwiają się przyjęciu wiążących europejskich regulacji prawnych, chroniących nas i naszych sąsiadów przed skutkami zmian klimatycznych, naruszeniami praw pracowniczych i patologiami rynkowymi.
Orężem tych, którzy frymarczą strachem, są potężne kłamstwa – ich próbkę zaprezentowały nam dzisiaj pani McDonald i pani Sinnott. Niestrudzenie przedstawiają fałsz jako prawdę dowodząc, że pochodzący z wyboru przedstawiciele ponad 80% mieszkańców Europy zamierzają zniszczyć demokrację i raz na zawsze pozbawić ludzi prawa do wypowiadania się w jakichkolwiek sprawach związanych z budowaniem Europy. Do dnia referendum w Irlandii te kłamstwa lansowano zupełnie jawnie, więc można było zobaczyć, czym są naprawdę: sennymi majakami partii, których ich własna historia niczego nie nauczyła i które uparły się, by zmusić narody Europy do powtarzania tych samych haseł. Wierzę, że Irlandia podejmie decyzję, żeby pozostać w sercu Europy.
Avril Doyle (PPE-DE). – Panie przewodniczący! W Irlandii ustalono, że o ratyfikacji traktatu lizbońskiego zadecyduje wynik referendum – stwierdzono, że w świetle postanowień naszej konstytucji właśnie takie rozwiązanie jest konieczne. Ale w pełni respektuję decyzje wszystkich pozostałych państw członkowskich, jakie podejmą, wybierając sposób ratyfikacji.
Podczas dzisiejszej sesji kilka kwestii ciągle powraca. Traktat lizboński różni się od swego poprzednika, traktatu konstytucyjnego, który zyskał nienajlepszą sławę, w tym sensie, że jego tekst nie ma jednolitej, skonsolidowanej formy. Jest on nieledwie zbiorem poprawek do już istniejących aktów prawnych – Traktatu o Unii Europejskiej oraz traktatów ustanawiających Wspólnoty Europejskie – które to akty wszystkie zostały w całości ratyfikowane. Ponadto, w tytule nie ma w ogóle określenia ,,traktat konstytucyjny”, zrezygnowano też z odniesień do całej konstytucyjnej symboliki oraz flagi i hymnu Unii Europejskiej.
,,Więcej Europy” oznacza dla obywateli więcej tego, co stanowi na naszym kontynencie wartość dodaną: przez ścisłe określenie zakresu kompetencji Unii, traktat reformujący – czy traktat lizboński – wyraźnie definiuje uprawnienia zarówno parlamentu Unii, jak i parlamentów krajowych, przy okazji, o czym często się zapomina, zwiększając zakres działań, które mogą podejmować państwa członkowskie zgodnie z zasadą pomocniczości.
Traktat reformujący zapewnia większą ciągłość w procesie podejmowania unijnych decyzji, zwłaszcza w obszarze polityki zagranicznej, ponieważ przewiduje utworzenie nowego stanowiska – przewodniczącego Rady Europejskiej – obsadzanego na trwającą dwa i pół roku kadencję (z prawem do jednokrotnego ponownego wyboru osoby, która sprawuje tę funkcję). W obrębie struktur Rady zostanie mianowany wysoki przedstawiciel do spraw polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, będący zarazem wiceprzewodniczącym Komisji. Nowe rozwiązania nie zastąpią jednak polityki zagranicznej prowadzonej przez poszczególne państwa. Co więcej, utrzymana zostanie zasada sześciomiesięcznej rotacyjnej prezydencji – ten fakt często bywa pomijany lub niewłaściwie rozumiany.
W przeciwieństwie do innych traktatów UE, traktat lizboński nie zawiera całych rozdziałów, które w istotny sposób poszerzałyby zakres kompetencji UE. Tworzy jednak nowe podstawy prawne w dziedzinie patentów, turystyki, sportu oraz współpracy w dziedzinie przestrzeni kosmicznej i administracji, wzmacnia dotychczasowe podstawy prawne polityki energetycznej, a także, co szczególnie ważne, zapewnia konkretne instrumenty służące przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym na bazie dotychczasowych uregulowań w obrębie polityki ochrony środowiska naturalnego.
Ze wszystkich wymienionych powodów, moi koledzy z Fine Gael i ja sama, będziemy popierać nasz rząd. Poparcia tego udzielą mu wszystkie partie w Irlandii z wyjątkiem Sinn Féin, starając się usilnie, żeby Traktat został ratyfikowany i żeby ludzie zrozumieli jego przesłanie. Sinn Féin nie będzie w tym uczestniczyć, ponieważ obawia się ,,większego zmilitaryzowania Europy” – brzmi to ironicznie, jeśli wziąć pod uwagę szczególną historię tej partii!
Koleżanki i koledzy! Wasza dobra wola i poparcie są jak najbardziej pożądane, ale muszę was ostrzec – niezależnie od tego, jak bardzo byście chcieli, żeby Irlandia zagłosowała na ,,tak”, nie ulegajcie pokusie i nie próbujcie mówić Irlandczykom, jak mają głosować. A Komisja, bardzo proszę, niech o przestanie prowadzić z Irlandią spory o sprawy administracyjne takie, jak plan ochrony środowiska wiejskiego (Rural Environment Protection Scheme, REPS), które – celowo lub nie – mogą być przedstawiane w sposób niezgodny ze stanem faktycznym przez oponentów Traktatu.
Mauro Zani (PSE). – (IT) Panie przewodniczący, panie i panowie! Traktat lizboński kończy przedłużający się i niebezpieczny impas. Wychodzimy z kryzysu dysponując stabilną i bardziej efektywną strukturą instytucjonalną, która jest otwarta na dalsze modyfikacje. Wkraczamy w nową fazę, w której – mam nadzieję – ponownie otworzymy drogę do uchwalenia konstytucji dla Europy.
Aby tak się stało, konieczne są wysiłki mające określony cel – promowanie europejskiego obywatelstwa w postaci określonej przez Kartę praw podstawowych. To nie demograficzne kalkulacje pasujące do narodowej, międzyrządowej logiki staną się kamieniem węgielnym politycznego gmachu przyszłej Europy, ale właśnie europejskie obywatelstwo. To również jedyny sposób, by tchnąć ducha w traktat lizboński – ducha, o którym mówił wcześniej pan Severin.
Przede wszystkim, przyszłość zależy zatem od wielkiego sojuszu między Parlamentem a obywatelami Europy, zawartego przez obie strony w pełni ich praw i obowiązków. Być może, pierwsza próbą, jakiej ten sojusz zostanie poddany, będzie wybór kandydata na nowe stanowisko – prezydenta UE.
Jacek Protasiewicz (PPE-DE). – Panie przewodniczący! Pozwólcie zacząć od gratulacji dla autorów tego sprawozdania, bowiem dzięki ich pracy powstał tekst, który jest nie tylko dokumentem politycznym, ale i mądrym przewodnikiem po nowych realiach traktatowych. Można by powiedzieć prawie, że jest on pomocą dydaktyczną dla studentów w całej Unii Europejskiej i na zewnątrz.
Konstruując swoje sprawozdanie panowie Méndez de Vigo i Corbett wyróżnili pozytywne zmiany wprowadzone przez traktat lizboński, ale też wykazali obawy wywołane trudnymi negocjacjami międzyrządowymi. Polska w tamtym czasie postrzegana była jako jedno z państw hamujących proces integracji europejskiej. Wiele zmieniło się jednak po ostatnich wyborach. Nowy rząd jest bardziej otwarty na współpracę europejską i rozumie, że silna Unia leży w interesie naszego kraju, Polski.
Trzeba jednak pamiętać, że część polskiego społeczeństwa podziela niektóre obawy związane z nadrzędnością prawa unijnego w hierarchii norm prawa cywilnego, a w szczególności prawa rodzinnego i własności. Trzeba czasu i więcej doświadczeń ze współuczestnictwa w europejskiej wspólnocie, żeby te obawy zmalały, a może i wygasły. Dlatego rząd mojego kraju powstrzymał się od podpisania karty praw podstawowych, zwłaszcza, że istniało poważne ryzyko skutecznego zablokowania procesu ratyfikacji w Polsce, gdyby podjęta była inna decyzja.
Cieszę się bardzo, że autorzy sprawozdania zrozumieli te okoliczności i zdecydowali się usunąć z pierwotnego tekstu nazwy państw, których postawa miałaby być przez Parlament Europejski krytycznie oceniana. Traktat lizboński jest wynikiem kompromisu pomiędzy marzeniami o federacji europejskiej a obawami, które obecne są nie tylko wśród obywateli nowych państw, ale również w krajach założycielskich naszej wspólnoty. Mając wciąż w pamięci nieudany proces ratyfikacji traktatu konstytucyjnego wydaje mi się, że lepiej stawiać mniejsze, lecz stabilne kroki, niż próbować skoków, które zawsze wiążą się z ryzykiem upadku.
Rzeczywistość zmieniać się będzie bardzo szybko. Jest więc pewne, że za parę lat będziemy debatować nad nowym tekstem, nowym traktatem, bardziej adekwatnym dla realiów, które nadejdą. Ważne, żebyśmy umieli je na czas dostrzegać, a Unia Europejska zachowała zdolność dostosowywania się do nowych wyzwań.
Maria da Assunção Esteves (PPE-DE). – (PT) Panie przewodniczący, panie i panowie! Lizbona i Rzym to bramy do świata bez granic. W dziejach Unii Europejskiej marzenie o powszechnej sprawiedliwości i ładzie prawnym ponad granicami zajmowało zawsze centralne miejsce. Dzieje te są historią przenikania moralności w głąb instytucji i przekształcania przez nią politycznych paradygmatów. Zawsze metodą było działać wspólnie i dzielić się z innymi, stosowanym kryterium – rozsądek, przyjętym celem ludzka godność; a suwerenność prawa stawiano na pierwszym miejscu, przed suwerennością granic. Dzięki wymienionym czynnikom, Europa stała się kolebką oświecenia.
Jako etap tej drogi ku wielkoformatowej demokracji, traktat lizboński przywraca Parlamentowi Europejskiemu prawdziwie parlamentarny charakter, przełamuje hegemonię ,,Europy rządów” w sferze prawodawstwa i wysuwa na pierwszy plan zupełnie nowe postaci, żeby zwiększyć elementy konkurencyjne i polityczne i zmniejszyć biurokrację. To prawda, że nie doczekaliśmy się jeszcze konstytucji europejskiej, która sprzyjałaby jedności i spójności, ale Europa ponarodowa już powstaje. Nie ulega wątpliwości, że wieża Babel w końcu zostanie wybudowana.
Hartmut Nassauer (PPE-DE). – (DE) Panie przewodniczący, panie i panowie! Jeżeli śledziliście przebieg debaty dziś rano, na pewno zauważyliście, że z Traktatem związanych jest wiele oczekiwań. Po pierwsze, że zostanie ratyfikowany i wejdzie w życie. Po drugie, że da Unii Europejskiej taką pozycję, dzięki której lepiej wywiąże się ona z roli, jaką ma do spełnienia w świecie i skuteczniej poradzi sobie z negatywnymi skutkami globalizacji – i tak dalej, i tak dalej.
Chciałbym powiedzieć również o swoich oczekiwaniach. Otóż mam nadzieję, że Traktat umożliwi nam zrobienie kolejnego kroku w kierunku pogodzenia Unii Europejskiej z jej obywatelami – obecnie występuje pomiędzy nimi rozdźwięk, co uwidoczniły referenda we Francji i w Holandii; rozdźwięk ten musi być zlikwidowany.
Unia potrzebuje aprobaty swoich obywateli – nowy traktat stwarza wiele okazji do jej wyrażania. Daje on parlamentom krajowym możliwość udziału w stanowieniu prawa i włącza je, zresztą słusznie, do działań wynikających z zastosowania zasady pomocniczości. Ponieważ do tego, by obywatele udzielili swojej aprobaty konieczne jest, między innymi, dokonywanie podziału zadań pomiędzy Unię Europejską a jej państwa członkowskie w sposób bardziej zrozumiały niż obecnie, a także kierowanie ich realizacją w sposób bardziej zrównoważony, parlamenty krajowe mają swoją rolę do spełnienia.
Nie wydaje mi się, żebyśmy stanowili konkurencję dla parlamentów krajowych, ale jestem przekonany, że musimy ze sobą współpracować. Moim zdaniem, parlamenty krajowe również powinny skorzystać z tych możliwości. Chcę od razu rzucić im wyzwanie – niech to zrobią! Fascynującą rzeczą będzie przekonać się, czy to nowe rozwiązanie służące nadzorowaniu przestrzegania zasady pomocniczości, jest skuteczne.
Jeszcze jedna sprawa. Gdy patrzymy na Unię Europejską z zewnątrz, widzimy modelową współpracę regionalną i uwieńczone powodzeniem działania zespołowe na szczeblu regionów, porównywalne wyłącznie – a i to nie do końca, bo tam nie wszystko przebiega tak pomyślnie ani nie jest tak zaawansowane – ze stowarzyszeniem ASEAN. W swoich staraniach o to, by współpracować ze sobą, a także przyczyniać się do utrwalania pokoju i bezpieczeństwa na świecie, państwa ASEAN uważnie przyglądają się Unii Europejskiej.
Zita Pleštinská (PPE-DE). – (SK) Panie i panowie! Ponieważ Unia Europejska potrzebuje traktatu reformującego, dzięki któremu będzie działać skuteczniej i stanie się bardziej nowoczesna, zagłosuję za sprawozdaniem dotyczącym traktatu lizbońskiego, przygotowanym przez pana Richarda Corbetta i pana Íñigo Méndeza de Vigo.
Pozwolę sobie pogratulować tym pięciu państwom członkowskim, które już ratyfikowały Traktat. Jestem przekonana, że również w Słowacji ratyfikacja nie jest zagrożona. Przeciwko Traktatowi opowiada się tylko jedna spośród partii mających swoją reprezentację w parlamencie. Poza tym, Traktat cieszy się ogólnym poparciem i olbrzymia większość posłów zagłosuje za jego przyjęciem.
Obecna opozycja, która miała największy udział w tym, że Słowacja stała się członkiem europejskiej rodziny, poprze traktat lizboński niezwłocznie po wprowadzeniu proponowanych przez nią poprawek do słowackiego prawa prasowego, krytykowanego przez takie instytucje europejskie, jak Freedom House, OBWE i Europejska Federacja Dziennikarzy.
Csaba Sándor Tabajdi (PSE). – (HU) Jako poseł do PE z Węgier - pierwszego kraju, który ratyfikował traktat reformujący - doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że sama ratyfikacja to nie wszystko. Wspominano już w tej Izbie, że musimy wyjaśnić ludziom - obywatelom Europy - w jaki sposób dokument ten wnosi coś więcej niż krajowe konstytucje, a także wyjaśnić wartość dodaną tego traktatu reformującego.
Europejskim politykom należy uświadomić fakt, że premierzy często błędnie nazywają to reformą instytucjonalną. A jest to czymś o wiele większym. Teraz stajemy się unią polityczną i prawdziwą społecznością interesów. W ramach tej społeczności interesów musimy przedstawić obywatelom Europy sposoby, na jakie karta praw podstawowych stanowi wartość dodaną w obszarze praw społecznych.
Muszę w tym miejscu koniecznie wspomnieć o fakcie, że prawa jednostek należących do mniejszości zostały wreszcie włączone w osiemdziesiąt tysięcy stron acquis communautaire, ponieważ co siódmy obywatel Europy w Unii Europejskiej należy do określonej mniejszości. Jest to wielka zaleta tego Traktatu.
Andrew Duff (ALDE). – Panie przewodniczący! Chciałbym zapytać tych kolegów, którzy sprzeciwiają się Traktatowi, aby wyjaśnili, co mają na myśli, kiedy mówią o „samopoprawiającym się” traktacie. Czy mogliby oni przytoczyć fragment, w którym jest mowa o tego typu proteańskim rozwoju?
Ja sam nie widzę tego w Traktacie. Faktem jest, że pojedyncza zmiana wymaga jednomyślnej zgody wszystkich premierów i parlamentów krajowych wszystkich państw członkowskich, a istotne zmiany, które nadają nam nowe kompetencje w ramach UE wymagają procedury konwencji, konferencji międzyrządowej oraz formalnej ratyfikacji we wszystkich państwach członkowskich.
Mogens Camre (UEN). – (DA) Panie przewodniczący! Traktat lizboński, jak każdy wie, jest traktatem konstytucyjnym bez flag i muzyki. Właściwe jest raczej dziwne, że mówi się o tym tutaj tak szczerze, ponieważ tak się tego nie robi w Danii. W Danii rząd raczej mówi, że w Traktacie tym nie ma nic o wielkim znaczeniu, ponieważ wierzy on, że dzięki temu może przekonać swoich obywateli, iż nie muszą oni mieć prawa do głosowania w jego sprawie. Jednakże przy okazji tego Traktatu jesteśmy świadkami najdalej sięgającego rozwoju Unii Europejskiej, jaki miał do tej pory miejsce: więcej uprawnień, więcej obszarów polityki niż przedtem i większa utrata kontroli nad narodami europejskimi niż miało to miejsce kiedykolwiek wcześniej. Niezwykle nieroztropnym ze strony starych państw UE jest zmuszanie do tego reszty państw członkowskich bez pytania naszych obywateli. Będzie to miało negatywne konsekwencje. Obywatele mają poczucie, że tracą kontrolę i będą się temu sprzeciwiać. Unia nie jest tworzona przy stole negocjacyjnym w ramach UE. Może się ona jedynie rozwinąć z pragnień ludzi, a właśnie tego unika ta Unia. W związku z tym zamierzam głosować przeciw Traktatowi.
Miloslav Ransdorf (GUE/NGL). – (CS) Jeżeli integracja europejska ma trwać, konieczne jest pogłębienie i wzmocnienie międzynarodowego prawa. To, co ma miejsce obecnie, jest całkowitym przeciwieństwem.
Uznanie niepodległości Kosowa stanowiło poważny cios dla międzynarodowego prawa a pierwszą ofiarą tego naruszenia będzie europejska integracja oraz relacje transatlantyckie. Moim zdaniem widać to na pierwszy rzut oka. Zasada etniczna została odrzucona jako podstawa dla usunięcia granic w Bośni, a mimo to w przypadku Kosowa wykorzystano ją jako wyłączne kryterium i jedyną zasadę. Moim zdaniem prawo międzynarodowe nie może być naruszane bezkarnie: prowadzi to do podważenia wiarygodności takich dokumentów jak Akt końcowy z Helsinek.
Roberta Alma Anastase (PPE-DE). – (RO) Panie przewodniczący, panie i panowie! Chciałabym poprzeć moich kolegów, którzy z zadowoleniem przyjęli sporządzenie tego sprawozdania, a także podkreślić jego podstawową wartość dla przyszłości Europy.
Ważne jest, aby traktat lizboński koncentrował się na roli obywateli oraz odpowiedzialności instytucji. Dlatego też wierzę, że dzięki temu sprawozdaniu Parlament Europejski udowodni, iż podejmuje swoją nową rolę w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W tym względzie ponownie wyrażam poparcie dla wszystkich przepisów Traktatu, które określają skonsolidowaną rolę parlamentów, zarówno na szczeblu krajowym jak i europejskim.
Po drugie chciałabym wspomnieć o zmianach, które proponuje traktat lizboński w obszarze polityki zagranicznej Unii Europejskiej. Ich przełożenie na fakty ma zasadnicze znaczenie dla skonsolidowania europejskich działań w tym kierunku. W związku z tym podstawowym elementem tego sprawozdania jest wezwanie do ratyfikacji przez wszystkie 27 państw członkowskich. Wyrażam zadowolenie z faktu, iż Rumunia ratyfikowała Traktat w lutym 2008 r., tym samym stając się czwartym krajem, który udowodnił swoje europejskie powołanie i zdecydowane pragnienie przyczynienia się do jeszcze lepiej prosperującej Europy przyszłości.
Miloš Koterec (PSE). – (SK) Chciałbym podziękować sprawozdawcom za ich doskonałą pracę, która jasno określa wszystkie pozytywne aspekty nowego Traktatu, jak również jego słabsze strony. Jak to się mówi: nikt nie jest doskonały. Przede wszystkim powinniśmy być wdzięczni za wysoką jakość Traktatu oraz za fakt, że odzwierciedla on rzeczywistość panującą obecnie w Unii Europejskiej oraz okazje jakie to tworzy na szczeblu Traktatu.
Jak słusznie zauważyli sprawozdawcy, Traktat wzmacnia demokratyczną odpowiedzialność oraz uprawnienia decyzyjne, a w ten sposób daje obywatelom większą kontrolę nad działaniami Unii. W tym kontekście chciałbym jednak zaapelować do rządów państw członkowskich o udostępnienie swoim obywatelom odpowiedniego streszczenia traktatu lizbońskiego, tak aby został on przez każdego zrozumiany i aby każda osoba mogła podjąć opartą na informacjach decyzję odnośnie do tego czy on/ona zgadza się z tym prawodawstwem czy nie: powinno to być zasadą w odniesieniu do całego europejskiego (i nie tylko europejskiego) prawodawstwa. Jestem przekonany, że obywatele Unii Europejskiej - jeżeli zostaną odpowiednio poinformowani - udzielą Traktatowi bezwarunkowego poparcia.
Chciałbym także podkreślić, że tak istotny dokument nie powinien stać się przedmiotem politycznych rozgrywek jak ma to miejsce w przypadku Słowacji, gdzie opozycja blokuje przyjęcie tego postępowego i demokratycznego dokumentu.
Mairead McGuinness (PPE-DE). – Panie przewodniczący! Staję tu jako - mam nadzieję - jeden z przeciętnych i porządnych obywateli Irlandii, do których odwoływał się pan poseł Farage, chociaż mam wrażenie, że opuścił on tę Izbę.
Nie dziwi mnie fakt, że przeciętni, porządni obywatele Irlandii są zdezorientowani, ponieważ po stronie na „nie” mają dziwną parę - panią poseł McDonald i pana posła Farage'a. To niewiarygodne! Czy w szczególności mógłbym powiedzieć Sinn Féin: czy możecie nie uznać roli Unii Europejskiej w osiągnięciu pokoju w Północnej Irlandii? Właśnie to będzie wzmacniane przez ten Traktat, a nie jak się to określa „militaryzacja”.
W kwestii roli parlamentów krajowych chciałbym powiedzieć jedno: niech parlamenty krajowe przyjmą uprawnienia jakie nadaje im ten Traktat i niech pozwolą przeciętnym, porządnym obywatelom z tych krajów, aby ci zmuszali je do skutecznego wykorzystania tych uprawnień.
Do pana posła Duffa: w Irlandii propaguje się nieprawdziwą teorię „samopoprawiającego się” Traktatu - jest to wytwór negatywnego umysłu. Nie jest to prawdą i mija się to z rzeczywistością.
Na koniec chciałbym powiedzieć, że w przeciwieństwie do przeciwników Traktatu takich jak pani poseł McDonald i pan poseł Farage uważam, że ten Traktat jest dobrym rozwiązaniem dla Irlandii, dla UE, dla Europy i wzywam obywateli Irlandii do głosowania na "tak"!
Marian Harkin (ALDE). – Panie przewodniczący! Nie spodziewałam się, że zostanę wezwana tak szybko. Już miałam swój wkład, ale chciałabym poczynić w tym miejscu dodatkową uwagę. Wysłuchaliśmy przeciwników Traktatu - ludzi, którzy twierdzą, że traktat lizboński w dalszym stopniu zmilitaryzuje Unię, że doprowadzi do wykluczenia społecznego oraz że poprowadzi nas wszystkich w złym kierunku. Przegapiłam fragment debaty, jednakże nie słyszałam ,aby ktokolwiek wypowiadał się na temat artykułu 49, zgodnie z którym jeżeli traktat lizboński zostanie ratyfikowany, każde państwo członkowskie może wystąpić z Unii zgodnie ze swoimi własnymi wymogami konstytucjonalnymi.
Oznacza to, że wszyscy ci, którzy są zdania, że nie powinni być w Europie mogą doradzić swoim obywatelom wystąpienie z Unii po ratyfikacji traktatu lizbońskiego. W związku z tym nie mają oni żadnego pretekstu, aby nie chcieć przegłosowania tego Traktatu.
Colm Burke (PPE-DE). – Panie przewodniczący! „Tak” dla traktatu lizbońskiego oznacza „tak” dla karty praw podstawowych. Karta praw podstawowych UE została początkowo stworzona w celu wzmocnienia ochrony praw podstawowych na terytorium UE w świetle zmian w społeczeństwie, postępu społecznego oraz odkryć naukowych i technologicznych poprzez uczynienie tych praw bardziej namacalnymi w formie karty.
Karta ta obejmuje takie zróżnicowane obszary jak opieka na osobami starszymi, opieka nad osobami niepełnosprawnymi, szacunek dla życia prywatnego i rodzinnego, zakaz torturowania oraz prawo do skutecznych środków naprawczych oraz do uczciwego procesu. Prawa te mają zastosowanie w odniesieniu do instytucji i organów UE oraz do państw członkowskich jedynie wtedy, gdy te wdrażają prawodawstwo UE. Chociaż karta ta nie nadaje UE żadnych nowych uprawnień, to ułatwia ona obywatelom zapoznanie się z ich prawami i obowiązkami w ramach europejskiego prawodawstwa.
Karta po jej uzgodnieniu w 2000 r. stanowiła jedynie deklarację polityczną. Jeżeli Irlandczycy zagłosują na „tak” za traktatem lizbońskim, nadadzą tym samym prawnie wiążący status traktatu karcie praw podstawowych, co przyniesie korzyści wszystkim obywatelom Irlandii i UE.
Bruno Gollnisch (NI). – (FR) Panie przewodniczący! Odnotowuję sprawiedliwość, z jaką przewodzi pan tym debatom.
Panie i panowie! Chciałbym poruszyć problem moralny, odwołując się wyłącznie do oświadczeń osób opowiadających się za ratyfikacją Traktatu, według których jest on dokładnie tym samym, czym jest konstytucja.
Jest tak w przypadku eksperta pana Giscarda d’Estainga, który jasno powiedział, że jest to konstytucja, ale złożona do innej szuflady. Jest tak w przypadku pani Merkel, która mówiąc po angielsku powiedziała dokładnie: „Zachowajmy główne przesłanie, ale zmieńmy brzmienie”. Jest tak w przypadku pana Amato, byłego premiera Włoch, który powiedział, że tekst został sporządzony w sposób nieczytelny, ponieważ gdyby był to tekst prosty, każdy zdałby sobie sprawę, że jest to konstytucja i wzywano by do przeprowadzenia referendum. Jest tak w przypadku byłego posła, naszego kolegi pana de Guchta. Jest tak w przypadku premiera Luksemburga, pana Junckera.
Uważam zatem, że tego rodzaju oszukiwanie obywateli Europy stanowi problem natury moralnej.
Jan Zahradil (PPE-DE). – (CS) Unia Europejska nie jest państwem i w związku z tym nie potrzebuje konstytucji. Chociaż niechętnie, ale przyznali to nawet zwolennicy starej europejskiej konstytucji. Niestety nie wszyscy z nich pogodzili się z tym rozczarowaniem, w związku z czym w ustępie 6 przedmiotowego sprawozdania napotykamy na wyraz ubolewania nad zmianami poczynionymi w nowym Traktacie w porównaniu z projektem konstytucji europejskiej.
Uważam to za poważny błąd. Po trudnej przeprawie osiągnięto consensus pomiędzy 27 państwami członkowskimi. Niektóre rządy chciały wprowadzenia zmian do projektu konstytucji europejskiej a teraz w sprawozdaniu pana posła de Vigo i pana posła Corbetta rządy te są pośrednio krytykowane za swoje podejście. Moim zdaniem, jeżeli Parlament Europejski zagłosuje za ustępem 6 tego sprawozdania, będzie to stanowić wyraz braku szacunku dla złożonego consensusu osiągniętego przez 27 państw członkowskich, a to może jedynie zaszkodzić całej sprawie. Z całą pewnością nie mogę opowiedzieć się za tym ustępem.
Lambert van Nistelrooij (PPE-DE). – (NL) Panie przewodniczący! Oprócz spójności społecznej i gospodarczej Traktat ten ustanawia trzeci cel - spójność terytorialną - wyraźnie dla całej Unii. Możliwe jest grupowanie głównych regionów w Europie, ale jednocześnie jesteśmy zwolennikami możliwości zatrudnienia i rozwoju gospodarczego w całej Unii. Stanowi to istotną podstawę dla polityki społecznej i regionalnej. Istotne jest, aby opracować to w ten sposób oraz aby umożliwić transfer wiedzy dotyczącej przedsiębiorczości oraz wykorzystania środków pieniężnych i instrumentów - pomyślmy o funduszach strukturalnych. Chciałbym o tym przypomnieć Izbie, ponieważ nie zostało to poruszone podczas tej porannej debaty. W ten sposób pokazujemy także obywatelom w całej Unii, że jesteśmy w stanie przedstawić nowe rozwiązania w obliczu nowych okoliczności.
Luís Queiró (PPE-DE). – (PT) Moim zdaniem w tym momencie konieczne jest podkreślenie znaczenia i wagi sygnałów w polityce; naszym obowiązkiem jest wysyłanie obywatelom odpowiednich sygnałów. Zamiast kontynuować w tym Parlamencie debatę nad różnicami pomiędzy traktatem konstytucyjnym a traktatem lizbońskim lub nad sposobem, w jaki państwa członkowskie powinny dokonać ratyfikacji Traktatu, czyż nie powinniśmy dyskutować nad tym, co powinniśmy zrobić po wejściu Traktatu w życie, na co wszyscy mamy nadzieję? Właśnie to powiedzieliśmy naszym obywatelom - ta reforma instytucjonalna była konieczna, aby osiągnąć więcej lepszych rezultatów. Ta reforma właśnie teraz ma miejsce.
Czy za rok Europa będzie lepiej przygotowana, aby sprostać globalizacji, zależności energetycznej, kryzysowi demograficznemu, terroryzmowi, niestabilności finansowej czy zmianom w zatrudnieniu? Będzie musiała być. Czy Parlament Europejski będzie bardziej energiczny w odniesieniu do pełnienia aktywnej funkcji w zatwierdzaniu tych reform? I ponownie, będzie musiał być.
Jest to odpowiedni sygnał, który dziś z tego miejsca trzeba nadać; nie dopuśćmy do tego, aby spełniło się chińskie przysłowie, które mówi, że gdy palec wskazuje niebo tylko głupiec patrzy na palec. Panie przewodniczący! Spójrzmy w naszą przyszłość i zaakceptujmy nasz obowiązek jej tworzenia.
Paul Rübig (PPE-DE). – (DE) Panie przewodniczący, pani komisarz, panie i panowie! Chciałbym się dowiedzieć, pani komisarz, jaki jest stopień akceptacji różnych protokołów i tekstów traktatu reformującego. Czy istnieją analizy dotyczące tego, które elementy są szczególnie popularne wśród opinii publicznej, a które są bardziej problematyczne? Czy dysponuje pan jakimikolwiek rezultatami badania rynku, które wskazują na trzy najważniejsze założenia traktatu reformującego według opinii publicznej, abyśmy mogli stwierdzić, co interesuje 500 milionów obywateli Unii Europejskiej, i które by wskazywały na fakt, że traktat reformujący jest absolutną koniecznością? Czy dostępne jest jakiekolwiek badanie rynku dotyczące tego, w jakim stopniu obywatele są poinformowani o traktacie reformującym, zarówno pod względem ilościowym jak i jakościowym? Stanowiłoby to podstawę odkrycia znaczenia tego kroku reform dla Unii Europejskiej.
Jakie kroki pani, jako komisarz, planuje podjąć w najbliższej przyszłości, aby informacje te stały się bardziej czytelne dla ludzi?
Piia-Noora Kauppi (PPE-DE). – Panie przewodniczący! Gdyby Unia Europejska była samochodem, celem tego Traktatu byłaby zmiana jego kierunku jazdy. Niezwykle istotne jest, abyśmy dysponowali nowymi strukturami, zwłaszcza w obszarze polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, i zgadzam się z tymi osobami, które podkreśliły znaczenie odpowiedniej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ale obecność odpowiednich struktur to nie wszystko.
Jeżeli nie będziemy w stanie koordynować naszych działań i jeżeli nie będziemy w stanie naprawdę razem pracować i tworzyć wspólnych komunikatów dla Henry'ego Kissingera czy Condoleezzy Rice, to komunikaty te nie będą miały najmniejszego znaczenia. Musimy nadać tej debacie większe znaczenie i naprawdę musimy pracować nad wspólnymi poglądami.
Obecnie mamy doskonały pojazd. Musimy zacząć jechać nim w odpowiednim kierunku i musimy zająć nasze miejsce w świecie. Traktat ten daje nam narzędzia, dzięki którym możemy to osiągnąć.
Pál Schmitt (PPE-DE). – (HU) Dziękuję, panie przewodniczący! Jako poseł do PE reprezentujący jedno z nowych państw członkowskich także chciałbym wykorzystać możliwość wyrażenia podziękowań za okazywanie nam wspólnotowej solidarności. Bez tego wschodnioeuropejskie kraje nie byłyby w stanie powrócić do normalnego stanu po 40 latach sowieckiej okupacji.
Na samym początku, jako przewodniczący delegacji do wspólnej komisji parlamentarnej UE-Chorwacja, chciałabym powiedzieć, że Traktat przyczyni się do bliższej i bardziej skutecznej współpracy pomiędzy państwami członkowskimi, a jednocześnie umożliwi dalsze rozszerzenie Unii Europejskiej na te kraje, które akceptują i przestrzegają systemu wartości UE.
Moim zdaniem Traktat stanowi pozytywny komunikat dla krajów Bałkanów Zachodnich, które rozpoczęły już negocjacje akcesyjne; zachęci je to do przyspieszenia reform, ponieważ Traktat umieszcza przystąpienie do UE w ich zasięgu.
Podsumowując, jednym z najważniejszych i najbardziej innowacyjnych fragmentów Traktatu, jeżeli chodzi o mnie, jest bez wątpienia fragment gwarantujący prawa mniejszości, określający ochronę mniejszości krajowych i etnicznych jako podstawową zasadę Unii Europejskiej. Dziękuję.
Gay Mitchell (PPE-DE). – Panie przewodniczący! O ile mi wiadomo jestem jedynym posłem, który jest dyrektorem ds. wyborów w czasie referendum i nie czuję żadnego obowiązku, aby powiedzieć niemieckim obywatelom, że ich decyzja jest w mniejszym stopniu zasadna niż decyzja Irlandczyków po prostu dlatego, że my mamy referendum a oni mają konstytucyjny powód, aby referendum nie mieć.
Jakiego rodzaju referendum chcą ci, którzy domagają się jego przeprowadzenia? Czy pragną referendum, w którym 50% lub więcej ludzi w całej Unii Europejskiej podejmie decyzję za nich, co w takim przypadku uczyniłyby duże kraje, czy mieszanka małych i dużych krajów, które zdecydowałyby za wszystkich? A może ich zdaniem musi to być ponad 50% w każdym państwie członkowskim, co w takim przypadku powoduje zrzeczenie się przez każde z państw członkowskich prawa do podjęcia decyzji na rzecz wszystkich innych państw członkowskich! Nie widzę w tym racjonalności.
Winston Churchill używał wyrażenia „terminologiczne niedokładności”. Nie mam nic ponadto do dodania w odniesieniu do tchórzów po mojej prawej stronie, ale oni z pewnością są u szczytu swojej nieszczerości!
Janez Lenarčič, przewodniczący Rady. − Obecność podczas tej niezwykle interesującej i dynamicznej debaty była dla mnie wielką przyjemnością. Przedstawię swoje spostrzeżenia w podziale na trzy kategorie.
Pierwsza kategoria dotyczy działań przygotowawczych, które należy zakończyć, aby traktat lizboński - jeżeli i kiedy wejdzie w życie - został w pełni wdrożony. Działanie te są liczne. Konieczne jest przygotowanie wyborów przewodniczącego Rady Europejskiej oraz wysokiego przedstawiciela ds. wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, utworzenie wspólnej zewnętrznej usługi oraz zorganizowanie działań w zakresie sprawiedliwości i spraw wewnętrznych.
Działania te muszą być przeprowadzane z cierpliwością i w sposób odpowiedzialny. Jestem przekonany, że nikt nie chciałby sprawiać wrażenia, że instytucje Unii Europejskiej lub państw członkowskich starają się zagarnąć największą część tortu dla siebie zanim będzie on w pełni gotowy.
Musimy zatem być świadomi tego, że pomimo iż działania przygotowawcze muszą zostać zakończone, faktem pozostaje to, że ostatnie słowo odnośnie do wdrożenia traktatu lizbońskiego mają państwa członkowskie, czyli parlamenty krajowe, a w jednym przypadku także wyborcy. Przywodzi to na myśl dylemat, który dzisiaj był kilkakrotnie wspominany i szeroko omawiany w ciągu ostatnich kilku lat: referendum czy ratyfikacja parlamentarna?
Chciałbym podziękować pani poseł Doyle, panu posłowi Mitchellowi i innym, którzy wskazali na fakt, że konieczne jest uszanowanie decyzji państw członkowskich. W moim początkowym wystąpieniu podkreśliłem fakt, że decyzja w sprawie metody ratyfikacji traktatu lizbońskiego stanowi wyłączne suwerenne prawo i odpowiedzialność poszczególnych państw członkowskich.
Niemniej jednak muszę dodać, że ratyfikacja parlamentarna nie jest niczym złym. Absolutnie niczym. Wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej są parlamentarnymi demokracjami przedstawicielskimi i również to szanowne zgromadzenie, Parlament Europejski, jest potężnym symbolem demokracji przedstawicielskiej.
Teraz powiem kilka słów o znaczeniu ratyfikacji. Moim zdaniem ratyfikacja traktatu lizbońskiego powinna być rozpatrywana nie tylko w obecnym kontekście, ale również w kontekście historycznym, a także z uwzględnieniem przyszłości. Chciałbym odnieść się do tego, co powiedział pan poseł Schulz i inni, a mianowicie, że musimy pamiętać o tym, co działo się na naszym kontynencie sto lat temu, siedemdziesiąt pięć lat temu lub może - jak ma to miejsce w przypadku mojego kraju - dwadzieścia lat temu lub mniej. Mówiąc w skrócie, to nasza przeszłość ciągle przypomina nam, że to Unia Europejska w znacznym stopniu przyczyniła się do osiągnięcia pokoju, stabilności i dobrobytu na naszym kontynencie.
Jednocześnie musimy brać pod uwagę przyszłość. Musimy się przygotować na dające się obecnie rozpoznać wyzwania, przed jakimi stanie Unia Europejska. Naszym zdaniem traktat lizboński stanowi krok wprzód w odpowiednim kierunku i daje nam odpowiedzi na wyzwania, które czekają na nas na horyzoncie.
Margot Wallström, wiceprzewodnicząca Komisji. − Panie przewodniczący! Rzeczywiście była to żywa i interesująca debata, w odniesieniu do której chciałabym poczynić trzy uwagi.
Po pierwsze, zajmę się kwestią wdrożenia, gdyż kilkoro z państwa poruszyło szczególne kwestie związane z wdrożeniem i późniejszymi działaniami. Chciałabym również wypowiedzieć się na temat dyskusji o demokracji, która miała tutaj miejsce, a także powiązać to z komunikacją i debatą.
Zacznę od pytań pana posła Depreza, Dehaene'a, Baróna Crespo i pana posła Duffa, którzy pytali o to, co stanie się teraz w odniesieniu do przygotowania do wdrożenia nowego traktatu reformującego.
Liczę na to, że przygotowania są prowadzone we wszystkich instytucjach, gdzie sprawdzamy co będzie wymagane od właściwych instytucji - w przypadku przedstawienia przez Komisję określonych wniosków legislacyjnych - oraz czego to będzie wymagać pod względem współpracy międzyinstytucjonalnej i przygotowań praktycznych. Będzie to musiało zostać wykonane z pełnym uwzględnieniem obecnie prowadzonego procesu ratyfikacji.
Nasze podejście w Komisji jest takie, żeby uczynić to w sposób formalnie całkowicie poprawny oraz aby uwzględniać procesy ratyfikacji - aby nie wyczekiwać, ale by być przygotowanym. Uważam, że takie podejście przyjęła także Rada, gdzie przeprowadzono przegląd, a my oczywiście spoglądamy w tym samym kierunku na obowiązki, które spadną na Komisję.
Oczywiście będziemy współpracować z Parlamentem Europejskim i przyjrzymy się temu, co jest do zrobienia pod względem praktycznym. Dobrze, że we właściwych instytucjach odbywa się także dyskusja, mająca na celu zapewnienie, że wszystko jest gotowe i może zostać załatwione w sposób formalnie całkowicie poprawny. Przygotowujemy się oczywiście do rozpoczęcia pracy praktycznej.
Dużo powiedziano o demokracji, co przywodzi na myśl to, co o tym mówił przywoływany już Churchill: „demokracja to najgorszy system, ale nie wymyślono nic lepszego”.
Bez względu na to, jak metoda ratyfikacji zostanie wybrana - a to leży w gestii poszczególnych rządów i państw członkowskich - Komisja ją uszanuje i uzna także ratyfikację przeprowadzoną przez parlamenty krajowe za demokratycznie legalną. Bez względu na to, jak metoda zostanie wybrana, konieczna jest komunikacja z obywatelami.
Chciałabym poinformować wszystkich, którzy zwracali się o tekst skonsolidowany, że komunikat z Rady wskazuje na to, że taki tekst zostanie stworzony, miejmy nadzieję jak najszybciej, oraz że Rada z pewnością przygotuje taki tekst na wiosnę. Wiem, że obecnie ponad tuzin tekstów skonsolidowanych jest dostępny w różnych wersjach językowych. Wiem, że Izba Lordów sporządziła tekst skonsolidowany; wiem, że francuski Senat sporządził tekst skonsolidowany; wiem także, że tekst taki sporządzono w Niemczech. Jest on dostępny w Internecie.
Oznacza to, że nie można jako wymówki stosować argumentu braku dostępności informacji. Wszystkie te teksty są dostępne, a informacje są również dostępne na stronie internetowej Komisji, gdzie znajdują się pytania i odpowiedzi oraz rzeczowe informacje dotyczące Traktatu, odnoszące się do określonych istotnych kwestii.
Na nas wszystkich spoczywa obowiązek pomocy obywatelom w uzyskaniu dostępu do rzeczowych informacji, których oni potrzebują, a także obowiązek udzielenia odpowiedzi na ich konkretne pytania.
W odpowiedzi na to, co powiedział pan poseł Rübig, z poprzedniego badania Eurobarometru wiemy, że ludzie interesują się przede wszystkim istotnymi kwestiami, a w mniejszym stopniu kwestiami instytucjonalnymi. Oczekuję jednak, że kilka państw członkowskich także przeprowadzi określone badania sprawdzające zdanie opinii publicznej we właściwych państwach członkowskich. Więcej informacji na ten temat uzyskamy w nadchodzących miesiącach. Komisja będzie monitorować te zagadnienie ogólnie poprzez Eurobarometr.
Proszę o odsyłanie obywateli i wszystkich, których państwo spotkacie na naszą nową stronę internetową nazwaną „Debate Europe”. Ponownie uruchomiliśmy stronę „Debate Europe”, aby uwzględniała ona nowy traktat reformujący. Proszę o śledzenie tej debaty, a także o zachęcanie obywateli do wyrażania poparcia i uczestniczenia w debacie prowadzonej w Internecie.
Chciałabym również powiedzieć, że mam nadzieję, iż będziemy mogli zaangażować w tę debatę osoby młode i kobiety, ponieważ rozmawiając o demokracji i demokracji przedstawicielskiej chcielibyśmy, aby w debacie tej uczestniczyła większa liczba kobiet, także w roli liderów naszych instytucji i Unii Europejskiej w przyszłości.
Jeżeli kobiety nie będą widziały, że są reprezentowane, będą się wahać przed okazaniem poparcia dla naszych różnorodnych projektów i decyzji. Tak więc jest to także demokratyczne zadanie i misja dla nas wszystkich.
Wreszcie, pan poseł Nassauer poczynił bardzo istotną uwagę na temat parlamentów krajowych oraz sposobu, w jaki możemy prowadzić działania następcze w tym obszarze i zapewnić ich komplementarność. Zwiększona i wzmocniona rola Parlamentu Europejskiego dobrze współgra z umieszczeniem tego zagadnienia w procedurach parlamentów krajowych w poszczególnych państwach członkowskich. Jest to także coś, co musimy przygotować w sposób odpowiedni i dokładny wraz z parlamentami krajowymi. Mają one do spełnienia znaczące zadanie, do którego muszą być w pełni gotowe.
Dziękuję za tę debatę. Komisja będzie ściśle współpracować z Parlamentem Europejskim i Radą w celu przygotowania do wdrożenia i będzie z pewnością podejmować wszelkie wysiłki w celu komunikacji i upewnienia się, że obywatele mają dostęp do informacji oraz for dyskusyjnych, których potrzebują do prowadzenia dyskusji na temat przyszłości Europy.
Richard Corbett, sprawozdawca. − Panie przewodniczący! Ta debata pokazała, że ten Parlament, wybrani przedstawiciele narodów z naszych 27 państw przyjmą ten Traktat znaczną większością głosów. Wszystkie partie, jakie rządzą w państwach członkowskich oraz prawie wszystkie główne partie opozycyjne we wszystkich państwach członkowskich - oczywiście z wyjątkiem brytyjskich konserwatystów - popierają ten Traktat.
Wszystkie główne chrześcijańskie partie demokratyczne popierają go. Popierają go wszystkie partie socjalistyczne we wszystkich państwach członkowskich. Popierają go liberalno-demokratyczne partie we wszystkich państwach członkowskich, większość partii zielonych a nawet przez partie konserwatywne, oczywiście z wyjątkiem brytyjskich konserwatystów. Traktatowi sprzeciwiają się przed wszystkim partie skrajnie prawicowe i niektóre skrajnie lewicowe z tej Izby. Jest to jednak ciekawe, aby zobaczyć ten nowy polityczny sojusz zawarty pomiędzy Sinn Féin a brytyjską Partią Konserwatywną w celu przeciwstawieniu się temu Traktatowi.
Niektórzy z nich stwierdzili dziś tutaj, że Traktat ten jest przyjmowany bez posiadania przez nas dostępu do dokumentów - że żadna wersja skonsolidowana Traktatu nie została opublikowana. Jednakże jak podkreślałem to wczoraj, kilka państw członkowskich opublikowało wersje skonsolidowane Traktatu.
Następnie narzekali oni, jak pan poseł Bonde, że wersja taka nie prezentuje poprawek wprowadzonych do Traktatu, ale poprawki oczywiście były dostępne w Dzienniku Ustaw we wszystkich wersjach językowych od grudnia. Szczerze mówiąc, każdy poseł do Parlamentu Europejskiego, który twierdzi, że nie był w stanie zapoznać się tekstem nie wykonuje obowiązków, za które otrzymuje wynagrodzenie. To czyste lenistwo.
Po drugie, niektórzy z nich przyszli tu i stwierdzili, że Parlament Europejski powinien nawoływać do przeprowadzenia referendum. Wydaje mi się dość zabawne, że ci, którzy są przeciwni nadawaniu Parlamentowi Europejskiemu uprawnień, są przeciwni temu, aby Unia Europejska była w stanie mówić państwom członkowskim co mają robić, przychodzą tu i mówią, że powinniśmy powiedzieć niezawisłym państwom członkowskim jakie powinny przyjąć procedury wewnętrzne, aby ratyfikować międzynarodowy traktat. Jest to czysta hipokryzja.
Wreszcie, zauważyłem, że wielu z nich było nieobecnych przez długie okresy podczas debaty, ponieważ przebywali poza ta Izbą przebrani za kurczaki. Uważam, że ma to bardzo symboliczny wydźwięk. Są oni tchórzliwi jak kurczaki, ponieważ stchórzyli przed tą debatą, ponieważ boją się wniosków z tej demokratycznej debaty - wniosków, które zdecydowanie pozytywnie odnoszą się do tego Traktatu: jest to dobry Traktat, który ulepszy i zdemokratyzuje naszą Unię.
(Oklaski)
Íñigo Méndez de Vigo, sprawozdawca. − (ES) Panie przewodniczący! Dzisiaj odwołano się do integracji europejskiej z historycznego punktu widzenia.
Unia Europejska, jaką zbudowaliśmy przez ostatnie 50 lat, to Europa debaty i dialogu, Europa szacunku dla innych, Europa, w której stawiamy się w sytuacji innych, aby ich zrozumieć. Ta koncepcja została podkreślona w dzisiejszej debacie przez większość w tej Izbie.
Jednakże w debacie pojawiała się także inna Europa, panie przewodniczący, którą nazywam Europą trzech „p”: Europa problemów, potępienia i pogardy. Jako demokratom nie podoba nam się taka Europa, ponieważ wierzymy, że może i powinna być prowadzona debata i dialog, ale nie powinno być miejsca na jakiekolwiek potępienie.
Panie przewodniczący! Moim zdaniem dzisiaj powiedziano tutaj wiele rzeczy, z których niektóre są całkowicie nieprawdziwe.
Wspomnę w szczególności jedną z nich: kiedy mówi się, że traktat lizboński włącza nowe porcje kwalifikowanej większości, jest to prawdą, ale to, czego się nie mówi, to fakt, że traktat lizboński oznacza większy udział Parlamentu Europejskiego. Jak ktoś może być posłem w tej Izbie i nie chcieć mieć większego udziału w podejmowaniu decyzji politycznych, które mają wpływ na Europejczyków?
(Oklaski)
Panie przewodniczący! Podsumuję cytując Miguela de Cervantesa, który będąc starcem i u schyłku swojego życia powiedział, że miał okazje zdecydować, czy chce być drogą czy gospodą. Bycie gospodą to pozostawanie w miejscu. Bycie drogą to posuwanie się naprzód.
Panie przewodniczący! Mam nadzieję, że tak jak uczyni to moja grupa i jak ma zamiar uczynić większość grup politycznych w tej Izbie, zagłosujemy za traktatem lizbońskim kierując się sercem i umysłem. Wykorzystajmy demokratyczne głosowanie w celu udzielenia demokratycznego uznania dla tych z nas, którzy pragną więcej Europy dla wszystkich Europejczyków.
(Oklaski)
Przewodniczący. – Debata została zamknięta.
Teraz przejdziemy do głosowania. To jest pierwszy punkt porządku dziennego poddawany głosowaniu, do którego przystępujemy od razu.
Oświadczenia pisemne (art. 142 Regulaminu)
Bairbre de Brún (GUE/NGL), na piśmie. ― (GA) Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, należy stwierdzić, że Unia Europejska okazała się dobra dla Irlandii.
Jednakże w tym referendum chodzi o traktat lizboński. Nie ma tu znaczenia, czy przystąpienie do Unii okazało się dla Irlandii korzystne, czy też nie.
Traktat lizboński przekazuje wyłączne kompetencje w obszarze polityki handlowej instytucjom europejskim, włącznie z negocjowaniem międzynarodowych umów handlowych. Uprawnia on Komisję do inicjowania i prowadzenia negocjacji, w tym do negocjowania międzynarodowych umów handlowych, przed zwróceniem się do Rady Ministrów. Artykuł 10 lit. a) stanowi o „stopniowej eliminacji ograniczeń w handlu międzynarodowym” i jest podstawową zasadą działania Komisji w jej stosunkach z krajami innymi niż państwa członkowskie. Od października 2006 r., UE dąży do wyeliminowania „przeszkód transgranicznych” w swoich stosunkach z krajami rozwijającymi się. Przeszkód w rodzaju przepisów o ochronie środowiska, ochronie konsumentów oraz ochronie zdrowia bez względu na konsekwencje wyeliminowania tych przepisów. Gdy weźmiemy pod uwagę te dwa aspekty, widać wyraźnie, że jest to znaczący krok do tyłu dla UE pod względem jej walki ze światowym ubóstwem i nierównością.
Ilda Figueiredo (GUE/NGL), na piśmie. – (PT) Dopiero co rozpoczął się proces ratyfikacji traktatu lizbońskiego, a Parlament Europejski znowu wykracza poza swoje uprawnienia i próbuje wpływać na opinię publiczną poprzez sprawozdanie wyrażające poparcie dla tego Traktatu i naciski na wszystkie państwa członkowskie UE, aby szybko ratyfikować Traktat, co pozwoliłoby mu wejść w życie 1 stycznia 2009 r. Jest to w rzeczywistości zagrywka polityczna, ponieważ do kompetencji Parlamentu nie należy ratyfikacja traktatów europejskich. Kompetencja w tej dziedzinie należy do państw członkowskich: najpierw poprzez konferencję międzyrządową, a następnie przez ratyfikację przez każde państwo członkowskie, zgodnie z prawem obowiązującym w każdym państwie.
Ponieważ UE dąży obecnie do tego, by ominąć referenda, żeby nie dopuścić do odrzucenia Traktatu, jak to miało miejsce we Francji i w Holandii w 2005 r., tylko w Irlandii postanowiono przeprowadzić referendum.
Unikanie referendów za pomocą rozmaitych pretekstów jest przykładem strachu przed konsekwencjami pozostawienia decyzji wyborcom w Portugalii i innych państwach UE. Oni wiedzą, że treść traktatu lizbońskiego nie różni się od treści „konstytucji europejskiej”. Tylko nazwa została zmieniona, aby zmylić obywateli, co stanowi prawdziwe oszustwo polityczne. Dlatego sprzeciwiamy się przyjęciu sprawozdania.
Katrin Saks (PSE), na piśmie. – (ET) Traktat lizboński jest kluczową sprawą dla Unii Europejskiej, ponieważ w grę wchodzi przyszłość Europy, jak i sposób, w jaki będzie ona w stanie rywalizować w świecie, który z roku na rok zmienia się szybciej niż my. Chciałabym przekazać trzy uwagi:
1) Po pierwsze, z zadowoleniem przyjmuję fakt, że Francja, w której rozpoczął się kryzys towarzyszący referendom, była pierwszym „starym” państwem Unii, które ratyfikowało Traktat, co pokazuje innym, że integracja europejska musi z pewnością być kontynuowana.
2) Po drugie, mam nadzieję, że w trakcie ratyfikacji państwa członkowskie nie zaczną wykorzystywać Traktatu jako narzędzia politycznego, jak to miało miejsce w Słowacji, gdzie opozycja, choć popierała Traktat, uzależniła ratyfikację od wycofania przez partię rządzącą projektu ustawy, na która nie chciała się zgodzić. Nie wolno dopuścić do tego, by najważniejsze sprawy dla UE zostały zniweczone w wyniku wewnętrznych sporów!
3) Chcę wreszcie wyrazić nadzieję, że traktat reformujący położy kres absurdalnym twierdzeniom niektórych europejskich polityków, że możemy kontynuować bazując na starych traktatach. Wręcz przeciwnie, globalizacja wymaga nie tylko większego poświęcenia, by nasze aspiracje stały się rzeczywistością, ale również szerszego porozumienia co do formy polityk Unii i nowego dokumentu podstawowego, który pozwoli je zrealizować.