Przewodnicząca. – Następnym punktem posiedzenia jest pytanie ustne do Komisji w sprawie pięćdziesiątej rocznicy powstania tybetańskiego oraz dialogu pomiędzy Dalajlamą a rządem chińskim, zadane przez panów posłów Marco Cappato, Marco Pannellę i Janusza Onyszkiewicza w imieniu grupy Sojusz Liberałów i Demokratów na rzecz Europy oraz przez panie poseł Monikę Frassoni i Evę Lichtenberger w imieniu Grupy Zielonych/ Wolnego Sojuszu Europejskiego (O-0012/2009 – B6-0012/2009).
Pozwolę sobie na krótką uwagę osobistą. Szczerze wierzę, że nasza debata może przyczynić się do wolności wszystkich obywateli Tybetu i do tego, aby nie było tam dominacji państwa lub religii.
Marco Cappato, autor. – (IT) Pani przewodnicząca! Podzielam pani nadzieje. Niestety nie możemy jednaksię łudzić, że urzędujący przewodniczący Rady skorzysta z tej debaty i dyskusji, by posunąć naprzód sprawę wypracowania stanowiska Unii Europejskiej w tej kwestii. Czeska prezydencja uważa w istocie, że wspólna polityka europejska stoi na przeszkodzie wielkiej narodowej polityce zagranicznej naszych państw narodowych. Chiny są za to wdzięczne, wdzięczna jest także Rosja, czyli kraje antydemokratyczne i stosujące represje na całym świecie mogą podziękować Europie za jej nieobecność, którą tak dobrze ilustruje brak przedstawicieli prezydencji w tej Izbie.
Ponieważ wspólnie zajmujemy się tym punktem, chciałbym przekazać pani komisarz FerreroWaldner, co moim zdaniem stanowi sprawę najważniejszą: to nie tylko kwestia prawa i porządku – innymi słowy przyglądanie się, ilu mnichów zaaresztowano, czy też ilu Tybetańczyków zginęło ostatnio na skutekt brutalnych represji ze strony Chin, w nadziei, że może liczba ofiar będzie mniejsza niż rok temu. Chciałbym powiedzieć Radzie, a w tej chwili mówię to Komisji, że musimy zabrać głos w sprawie o fundamentalnym znaczeniu politycznym, tj. w sprawie rozmów pomiędzy Chińską Republiką Ludową a wysłannikiami Dalajlamy, a także celu tych rozmów i powodów ich zawieszenia – a możemy obecnie powiedzieć, że niepowodzenia – chyba, że będziemy w stanie doprowadzić do ich wznowienia.
Mamy tu dwa przeciwne stanowiska: z jednej strony, stanowisko chińskiego reżimu, który utrzymuje, że Dalajlama popiera przemoc, stojąc na czele ludzi ją stosujących, i że zarówno Dalajlama, jak i tybetańskiego rząd na wygnaniu dążą do niezależności narodowego państwa Tybetu, co jest sprzeczne z zasadą jedności terytorialnej Chin. Taka jest linia przyjęta przez Pekin. Z drugiej strony występuje Dalajlama, tybetański rząd na wygnaniu i wysłannicy Dalajlamy twierdzący, że dążą do czegoś innego, że ich metodą walki jest właśnie powstrzymywanie się od używania przemocy i że po prostu chcą rzeczywistej autonomii, przez co rozumieją autonomiczne prawo do zachowania własnej kultury, tradycji, języka i religii, a raczej kultur i religii. Takie jest przesłanie memorandum, które tybetańscy wysłannicy Dalajlamy przedstawili reżimowi chińskiemu. Memorandum to zostało opublikowane i zawiera żądania tej strony.
W tej chwili od Unii Europejskiej oczekuje się dokonania wyboru, opowiedzenia się po którejś ze stron. Istnieją dwa sprzeczne stanowiska – a zatem jedna ze stron kłamie. Unia Europejska może mieć decydujące znaczenie w poszukiwaniu prawdy. Jako Partia Radykalna poroponujemy aby satyagraha, poszukiwanie prawdy, stało się wspólną, globalną innicjatywą. Unia Europejska powinna wykorzystać swoje narzędzia dyplomatyczne – proszę więc panią komisarz FerreroWaldner, żeby przekazała tę sugestię panu przewodniczącemu Barroso – musimy spotkać się z Dalajlamą i okazać mu szacunek, pozwalając na wypowiedź, aby móc dotrzeć do prawdy. Czy Pekin ma rację, twierdząc, że Tybetańczycy to uciekający się do przemocy terroryści, dążący do niepodległości, czy też rację ma Dalajlama twierdząc, że pragną oni jedynie przyzwoitej i godnej autonomii? Europa nie może stać bezczynnie i milczeć w obliczu tego konfliktu.
Eva Lichtenberger, autorka. – (DE) Pani przewodnicząca! Pięćdziesiąt lat temu armia chińska zadała ostateczny cios oporowi Tybetańczyków. Od tego czasu wielu Tybetańczyków ratowało się ucieczką przez Himalaje, ponosząc ogromny trud, by przedostać się przez granice do innych państw. Do chwili obecnej kilka tysięcy osób rocznie – wszyscy z nich są uchodźcami – podejmuje najwyższy wysiłek, by pokonać przełęcze na wysokości 5000 m. Gdyby sytuacja Tybetańczyków była tak wspaniała, jak zawsze twierdzą Chiny, nie byłoby ani powodów do ucieczki, ani uzasadnienia dla faktu, że od miesięcy uniemożliwia się dziennikarzom, ludziom z Zachodu i obserwatorom odwiedzanie tego kraju albo umożliwianie tego tylko pod ścisłą eskortą. Agentki wywiadu tropią dziennikarki nawet w toaletach, żeby upewnić się, iż nie czynią nic zakazanego.
Zadaję sobie więc pytanie: jakie jest nasze zadanie jako Unii Europejskiej? Musimy w jakiś sposób doprowadzić do wznowienia dialogu chińsko-tybetańskiego. Dialog ten musi się jednak odbywać na innych zasadach. Jak dotąd Chiny powtarzają wciąż te same oskarżenia i żądania, w najmniejszym stopniu nie starając się zrozumieć wyjaśnień przedstawicieli Tybetu, że nie chodzi o odłączenie się od Chin i utworzenie niepodległego państwa, ale o uzyskanie autonomii.
Zwracam się do pani komisarz z pytaniem, w jaki sposób odnosimy się do bardziej niż gdzie indziej w Chinach rygorystycznego monitorowania Internetu w Tybecie i do tego, że to właśnie europejskie spółki dostarczyly odpowiednich narzędzi do tak skutecznego monitorowania. Musimy działać. Obywatele w naszych krajach domagają się od nas rozpoczęcia dialogu.
Benita Ferrero-Waldner, komisarz. − Pani przewodnicząca! Bardzo się cieszę, że właśnie dziś odbywa się dyskusja w sprawie, która zajmuje wielu z nas już od dłuższego czasu, a szczególnie od czasu godnych ubolewania wypadków, które miały miejsce rok temu w Tybecie. Uważam więc, że to bardzo dobrze, iż prowadzimy teraz znowu otwartą dyskusję, zastanawiając się, co można zrobić.
Zanim przejdę do wielu kwestii poruszonych przez państwa w przedłożonej wspólnej rezolucji, chcę omowić pokrótce nasze stosunki dwustronne z Chinami. Polityka UE w odniesieniu do Chin jest polityką zaangażowania. Nasze partnerstwo strategiczne jest silne, co pozwala nam rozmawiać na wszystkie tematy, w tym te najbardziej delikatne. Stworzyliśmy imponujące ramy kontaktów na wysokim szczeblu, co pozwala regularnie omawiać wszystkie następujące na świecie zmiany, nie pomijając kwestii, w których możemy się nie zgadzać. Jedną z takich kwestii jest właśnie sprawa Tybetu. Chcę podkreślić bardzo wyraźnie – nie podzielamy stanowiska Chin w sprawie Tybetu i nadal żywimy rzeczywisty i uzasadniony niepokój w związku z sytuacją humanitarną, którą państwo właśnie w skrócie opisali; niepokoimy się także tym, że Tybet już od prawie roku pozostaje niedostępny dla międzynarodowych środków przekazu, dyplomatów i organizacji humanitarnych. Niepokój budzi też impas w rozmowach pomiędzy przedstawicielami Dalajlamy i władz chińskich, chociaż w ubiegłym roku odbyły sie trzy rundy takich rozmów.
Kwestie te zajmowały czołowe miejsce w agendzie wielu przywódców UE podczas spotkań dwustronnych przeprowadzonych w zeszłym roku z przywódcami Chin. Staraliśmy się znaleźć wspólne stanowisko z Chinami w tej delikatnej sprawie i zawsze jednoznacznie wypowiadaliśmy się wobec nich w sprawie sytuacji w Tybecie.
Chcę jeszcze nadmienić, że stanowisko UE nie pozostawia miejsca na błędne interpretacje. Po pierwsze, popieramy suwerenność i integralność terytorialną Chin, włącznie z Tybetem. Po drugie, zawsze popieraliśmy pokojowe pojednanie poprzez dialog pomiędzy władzami chińskimi i przedstawicielami Dalajlamy. Pamiętam, że kiedy udałam się do Tybetu wraz z przedstawicielami Komisji, przewodniczącym Barroso i innymi kolegami, przeprowadziłam tam wiele konkretnych rozmów w tej właśnie sprawie. Zawsze utrzymywaliśmy, że należy podjąć dialog zmierzający do pojednania, i dialog ten trzeba kontynuować.
Powinien to być dialog konstruktywny a zarazem merytoryczny, i oczywiście żałujemy, że jak dotąd nie przyniósł on rzeczywistych, istotnych rezultatów. Zawsze twierdziliśmy, że dialog dotyczyć powinien spraw zasadniczych, takich jak zachowanie jedynej w swoim rodzaju tybetańskiej kultury, religii i tradycji, jak również potrzeby wprowadzenia systemu przewidującego znaczną autonomię Tybetu w ramach wyznaczonych przez chińską konstytucję. Zawsze twierdziliśmy, że dialog powinien obejmować uczestnictwo wszystkich Tybetańczyków w procesie podejmowania decyzji. A zatem z zadowoleniem przyjęlibyśmy ujęcie tej kwestii w przyszłym narodowym planie działań Chin na rzecz praw człowieka.
Sprawa Tybetu jest dla nas kwestią z dziedziny praw człowieka, a zatem niezmiennie tak ją traktujemy.. Konsekwentnie przekazujemy to przesłanie naszym chińskim partnerom i z dużą uwagą wsłuchujemy się w ichgłos. Dokładamy wszelkich starań, aby zrozumieć to stanowisko w duchu wzajemnego szacunku, ale prawa człowieka są powszechne, a zatem sytuacja w Tybecie stanowi – i słusznie – przedmiot uprawnionego zainteresowania całej społeczności międzynarodowej, a w szczególności Unii Europejskiej. Istnienie od ponad półwiecza instrumentów prawa międzynarodowego na rzecz ochrony praw człowieka podkreśla oczywiście ten fakt.
Państwa rezolucja zawiera zasady przyszłego dialogu chińsko-tybetańskiego. Jak wszystkim państwu wiadomo, podczas ostatniej rundy rozmów strona tybetańska przedstawiła na żądanie rządu chińskiego memorandum w sprawie przyszłej, rzeczywistej autonomii Tybetu. Moim zdaniem dokument ten obejmuje pewne elementy, które mogłyby stanowić podstawę przyszłych rozmów. Mam tu na myśli zawarty w nim ustęp dotyczący kultury, edukacji i religii.
Otuchy dodaje mi także fakt, że po raz pierwszy w dokumencie pisemnym strona tybetańska zdecydowanie zobowiązała się zaniechać dążenia do oddzielenia Tybetu od Chin i ustanowienia niepodległości. Uważam, że jest to ważna deklaracja, pozwalająca na rozwijanie dialogu. Przyjmuję także z zadowoleniem, że w grudniu ubiegłego roku Dalajlama również potwierdził przed tą Izbą swoje zaangażowanie w „drogę środka” będącą jedynym sposobem na osiągnięcie wzajemnie akceptowalnego i trwałego rozwiązania.
Na zakończenie pragnę podzielić się z państwem moją osobistą opinią. W ciągu całej mojej kariery politycznej i osobistej zawsze głęboko wierzyłam, że nawiązanie dialogu pozwala poruszać nawet najbardziej skomplikowane sprawy w nadziei na rozwiązanie ich we właściwym czasie. Pragnę zatem zwrócić się do Chin i do przedstawicieli Dalajlamy z apelem o wznowienie rozmów przy najbliższej nadarzającej się okazji, z otwartym umysłem i mając na względzie osiągnięcie trwałego rozwiązania kwestii Tybetu. Z naszej strony mogę zagwarantować gorące poparcie dla tego procesu. Takie jest nasze stanowisko i takie stanowisko przedstawiamy stronie chińskiej.
Charles Tannock, w imieniu grupy PPE-DE. – Pani przewodnicząca! Hasło UE brzmi: „jedność w różnorodności”. Ta zasada dobrze nam służy.
Niestety idea ta wcale nie wywołuje odpowiedniego odzewu ze strony autorytarnej dyktatury w Chińskiej Republice Ludowej. Różnorodność jest tłumiona, zamiast być przyjmowana z radościa, jako szansa. Mniejszości pragnące wyrażać swoją tożsamosć w sposob inny niż usancjonowana linia partii są stale marginalizowane i prześladowane. Tendencja ta uwidocznia się w sposobie traktowania wielu mniejszości religijnych: chrześcijan, muzułmanów, osoby praktykujące Falun Gong, a zwłaszcza w stosunku ChRL do Tybetu.
W 1950 roku siły komunistyczne dokonały inwazji na Tybet, co pięćdziesiąt lat temu doprowadziło do wygnania Dalajlamy z kraju. Od tego czasu Tybet pozostaje pod kontrolą Pekinu, a tradycyjna kultura tybetańska, przez setki lat izolowana od innych kultur, ulega obecnie znacznemu osłabieniu na skutek działań rządu, który usilnie stara się zapobiec odrodzeniu się tybetańskiego nacjonalizmu w jakiejkolwiek postaci. Systematyczne i czasem brutalne tłumienie przejawów kultury tybetańskiej przyczyniło się do rozniecenia płomienia tybetańskiej tożsamości i obudziło sumienia ludzi w obliczu ciężkiej doli narodu tybetańskiego.
Dzięki natchnionemu przywództwu Dalajlamy przyszłość Tybetu pozostaje czołowym tematem debaty publicznej, pomimo ogromnych wysiłków ChRL starającej się przywołać do porządku tych wszystkich, którzy − jak poprzedni urzędujący przewodniczący Rady, Nicolas Sarkozy − ośmielają się kwestionować punkt widzenia Pekinu.
W tym Parlamencie przyjmujemy zawsze zdecydowaną linię obrony praw ludności Tybetu do autonomii, co nie oznacza automatycznie prawa do samostanowienia lub niepodległości. Czyniąc to, nie zamierzamy prowokować czy antagonizować Chin. Uważamy jednak, że nasze zaangażowanie na rzecz pewnych wartości – praw człowieka, demokracji, rządów prawa i wolności sumienia – nie może być traktowane oddzielnie od niewątpliwie istotnego partnerstwa gospodarczego, jakie UE rozwija z Chinami.
W obecnej debacie znajdzie się czas na wypowiedź tych osób, które po drugiej stronie tej Izby reprezentują stanowisko prochińskie. Nazbyt długo jednak odmawiano ludowi Tybetu prawa do wypowiedzi, a więc to my musimy przemówić w jego imieniu.
Glyn Ford, w imieniu grupy PSE. – Pani przewodnicząca! Grupa Socjalistyczna wyraża zaniepokojenie sytuacją w dziedzinie praw człowieka w Chinach. Chociaż uznajemy, że w ciągu ostatniego dziesięciolecia sytuacja uległa znacznej poprawie, wciąż istnieje wiele obszarów, w których prawa czlowieka nie są nadal właściwie i odpowiednio chronione. Może w pewnym zakresie istnieje wolność myśli, ale nie ma wolności działania. Z pewnością chcemy zwrócić uwagę, że nadal nie pozwala się działać w Chinach wolnym związkom zawodowym. Jesteśmy zaniepokojeni sytuacją 100 milionów pracowników- migrantów, którzy przenieśli się ze wsi do miast, a którzy mają bardzo ograniczony dostęp do usług zdrowotnych i edukacyjnych. Niepokoi nas także los mniejszości religijnych i etnicznych w całych Chinach.
Niemniej jednak Grupa Socjalistyczna była przeciwna tej debacie i rezolucji. Powodem tego jest kwestia proporcjonalności. Słuszna jest krytyka Chin za ich postępowanie w kwestii praw człowieka, tak jak krytyka Stanów Zjednoczonych za stosowanie kary śmierci, sprawę Guantánamo i środków nazwyczajnych, ale nie musimy tego czynić na każdej sesji. Szczerze mówiąc, zaczyna to przynosić skutek przeciwny od zamierzonego. Swego czasu władze chińskie brały pod rozwagę nasze rezolucje, ale teraz już nie. Tak, jak niektórym osobom i grupom w desperackich próbach zwrócenia uwagi starających się podnieść stawkę w obecnych żądaniach, po raz pierwszy i mnie przychodzi na myśl, że państwa członkowskie powinny odstąpić od polityki jednych Chin i uznać tybetański rząd na wygnaniu.
Nie dalej niż w grudniu był tutaj Dalajlama i przemawiał w imieniu Tybetu na posiedzeniu plenarnym. Dlaczego konieczne jest powracanie jeszcze raz do tej sprawy? Przedmiotowa rezolucja nie wnosi niczego nowego.
Wraz z panem posłem Elmarem Brokiem, panem posłem Philippe’m Morillonem i innym posłami do tego Parlamentu miałem okazję latem ubiegłego roku odwiedzić Lhasę. Byliśmy pierwszą grupą międzynarodową, która tam przyjechała po wydarzeniach marcowych i rozmawialiśmy zarówno z władzami, jak i z osobami sympatyzującymi z protestującymi Tybetańczykimi. Jak napisałem po tej wizycie, te pokojowe protesty – które popieramy – przerodziły się w zamieszki na tle rasowym; podczas nich atakowano i palono sklepy, domy i Chińczyków − Hanów, skutkiem czego były dziesiątki ofiar śmiertelnych. Podpalano szkoły, atakowano szpitale i meczety mniejszości muzułmańskiej. Sam Dalajlama uznał realność tej sytuacji, kiedy zagroził, że ustąpi ze swej pozycji − żyjącego wcielenia boga.
Chiny zrobiły wiele dla Tybetu pod względem infrastruktury, czego przykładem może być nowa linia kolejowa Qinghai–Lhasa oraz wyższy poziom zaopatrzenia socjalnego niż gdziekolwiek indziej w Chinach na obszarach wiejskich. Powstał nawet problem, bo zaczyna to budzić niezadowolenie w innych regionach Chin.
(Protesty z sali)
Problem jednak leży w tym, że − jak śpiewali Beatlesi − „nie można kupić miłości za pieniądze”. Tybetańczycy nadal chcą autonomii kulturowej i politycznej znacznie większej, niż Chiny są gotowe im przyznać. Jak już raz kiedyś wspominałem, Chiny potrzebują dialogu z przedstawicielami Tybetu, żeby znaleźć rozwiązanie, w ramach którego przyznana będzie taka autonomia z zachowaniem praw mniejszości innych grup etnicznych i religijnych w tej prowincji, .
W przeciwnym razie niecierpliwi, młodzi Tybetańczycy zwrócą się w stronę przemocy i terroryzmu. W związku z napisanym przez mnie niegdyś artykułem zwrócono się do mnie o przedyskutowanie tej sprawy z przedstawicielem Dalajlamy w Londynie, coteż uczyniłem. Zgadzam się z panią komisarz: tylko poprzez dialog i zaangażowanie będziemy mogli znaleźć drogę wyjścia z tej sytuacji, a nie przez ostre, bez końca powtarzane i przerabiane rezolucje, jak ta, którą tu dziś mamy.
Hanna Foltyn-Kubicka, w imieniu grupy UEN. – Pani przewodnicząca! W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat kraje demokratyczne wielokrotnie upominały się o przestrzeganie praw człowieka w krajach niedemokratycznych. Starania te przynosiły efekt tylko wtedy, gdy państwa i organizacje międzynarodowe były w swoich działaniach i żądaniach konsekwentne. Niestety kwestia tybetańska czy, patrząc szerzej, prawa człowieka w Chinach w ogóle często były spychane na margines, ustępując pierwszeństwa stosunkom handlowym. Gdyby nie olimpiada w Pekinie i zdecydowana postawa licznych organizacji społecznych i pozarządowych, świat nadal wiedziałby bardzo niewiele na temat sytuacji w Tybecie.
Naszą rolą, rolą Parlamentu Europejskiego, jest dopilnowanie, żeby takie działania chińskich władz, jak zainicjowana jakiś czas temu kampania „mocnego uderzenia”, spotkały się z ostrą i zdecydowaną reakcją państw demokratycznych. Ale osiągnąć to możemy tylko w sytuacji, w której konsekwentnie i zdecydowanie piętnować będziemy wszelkie przypadki łamania praw człowieka przez komunistyczne władze Chin.
Warto przypomnieć, iż w rezolucji z 6 lipca 2000 r. Parlament Europejski wezwał państwa członkowskie do uznania emigracyjnych władz tybetańskich, jeżeli w ciągu trzech lat nie dojdzie do porozumienia między władzami Chin a administracją Dalajlamy. Jak wiemy, Pekin nadal odmawia dialogu z niekwestionowanym przywódcą Tybetańczyków. Nie zapominajmy też o XI Panczenlamie, od 14 lat przetrzymywanym przez Chińczyków najmłodszym więźniu politycznym. W tym roku skończy on 20 lat.
Pragnę więc jeszcze raz wezwać Parlament do konsekwencji i poważnego traktowania swoich deklaracji. Jeżeli nie pokażemy, że nie rzucamy słów na wiatr, trudno nam będzie oczekiwać od innych, by dotrzymywali swoich przyrzeczeń i zobowiązań.
Raül Romeva i Rueda, w imieniu grupy Verts/ALE. – (ES) Pani przewodnicząca! Od lat śledzę sprawę Tybetu. Odwiedziłem ten region i rozmawiałem z wieloma osobami w kraju i poza nim. Sądzę, że roszczenia Tybetańczyków są uprawnione i dość logiczne. Uważamzwłaszcza, że ich niedawne obawy są aż nadto uzasadnione z uwagi na politykę rządu chińskiego: surowych represji skierowanych przeciwko nim, trwających już od ponad 50 lat poza krótkim, i rzekłbym fałszywym, rozejmem podczas igrzysk olimpijskich.
Niewielu znam ludzi bardziej skłonnych do rozmów i do porozumienia niż Tybetańczycy. Dlatego też nie rozumiem obsesji rządu chińskiego polegającej na przekręcaniu rzeczywistości i ciągłym blokowaniu rundy rozmów.
Miarą wielkości państwa nie jest jego siła militarna, ani też wielkość jego terytorium czy bogactwo gospodarcze. Tym, co czyni je wielkim, jest wielkoduszne działanie i wspaniałomyślość. Unia Europejska może, a nawet musi pomóc rozwiązać tę sytuację, jednocześnie szanując wchodzącą w grę suwerenność, ale musi to uczynić w sposób stanowczy. Można to uczynić popierając tybetański wniosek o wznowienie rozmów tybetańsko-chińskich i uznając, że jeśli ktokolwiek przez lata ustępował władzom chińśkim i podlegal ich presji, to byli to właśnie Tybetańczycy.
Nie jest to konflikt pomiędzy stronami równymi pod względem możliwości czy motywacji. Unia Europejska musi szanować obie strony, ale nie może pozostawać obojętna wobec prześladowań, nieuzasadnionych aresztowań, tortur, mordów czy nawet ludobójstwa na tle religijnym, językowym czy kulturowym.
Odrzucone obecnie przez Chiny (jako dokument roboczy) memorandum na rzecz autentycznej autonomii dla narodu tybetańskiego wykazuje, że Tybetańczycy dokonali już rzeczywistych wysiłków i zrezygnowali w ogromnym stopniu ze swoich – podkreślam, uprawnionych – aspiracji.
Chiny mają teraz okazję pokazać światu swoją wielkoduszność i pragnienie pokoju oraz harmonijnej współpracy, a przede wszystkim Unia Europejska ma szansę pomóc im działać na miarę wielkości tego państwa.
Thomas Mann (PPE-DE). – (DE) Pani przewodnicząca! 10 marca 1959 r. Tybetańczycy doświadczyli niewymownych cierpień ze strony Chińczyków. Sześćdziesiąt tysięcy ludzi stracilo życie, a w następnych miesiącach aresztowano, wywieziono i poddano torturom setki tysięcy osób. Rok temu powtórnie nastąpiło nasilenie przemocy. Śmierć poniosło ponad dwustu Tybetańczyków, niektórych zastrzelono, obecnie zaś – tuż po pięćdziesiątej rocznicy powstania – klasztory zamknięto dla świata zewnętrznego, drogi dojazdu podlegają kontroli, a żołnierze i funkcjonariusze służby bezpieczeństwa pozostają w gotowości, żeby zdusić w zarodku demonstracje. Nie mamy nadal żadnych wiadomości o możliwych zamieszkach. I jaka jest reakcja na ten pokaz siły? Milczenie mediów. Dalajlama zachęcał swoich ludzi, aby nadal powstrzymywali się od używania przemocy. Jego wezwanie do dialogu nie spotkało się z pozytywną reakcją Pekinu. Kiedy wysłannik Dalajlamy przedstawił w memorandum konkretne kroki w kierunku autonomii, prezydent Hu Jintao odrzucił tę propozycję, mówiąc „musimy zbudować Wielki Mur przeciwko separatyzmowi”. Jako dodatek do tego pomysłu (będącego czystą prowokacją) zaplanowano obowiązkowe wprowadzenie w Tybecie święta: 28 marca ma być Dniem Wyzwolenia od Pańszczyzny. Taka jest gorzka rzeczywistość.
Dwa dni temu Parlament Europejski wywiesił flagi. Na sesji plenarnej wielu z nas demonstracyjnie umieściło flagę tybetańską na swoich pulpitach, okazując w ten sposób solidarność z cierpiącymi Tybetańczykami. W całej UE miały miejsce pokojowe protesty. Całkowitą rację mają nasi koledzy posłowie – pan poseł Cappato, pani poseł Lichtenberger, pan poseł Tannock i pan poseł Romeva i Rueda: w dzisiejszej rezolucji wyrażamy się jasno i dobitnie. Memorandum musi stanowić podstawę dalszych negocjacji. Jest to dokument, w którym proponuje się rzeczywistą autonomię w ramach chińskiej konstytucji. Należy koniecznie położyć kres izolacji Tybetu – dla dobra mieszkańców, turystów, dziennikarzy. Musimy także znaleźć rozwiązanie sytuacji 600 uwięzionych Tybetańczyków.
Roberta Angelilli (UEN). – (IT) Pani przewodnicząca, panie i panowie! Ten Parlament nie może pozwolić, aby niedawne, przepełnione bólem wołanie Dalajlamy pozostało bez echa. Zaledwie kilka miesięcy temu wysłuchalismy jego wystąpienia w Brukseli; wszyscy wiemy, że jest to człowiek łagodny, rozjemca, , rzecznik kultury tybetańskiej, tj. kultury prawdziwej harmonii i braterstwa. Właśnie w imię tych wartości, mówiąc o „chińskich braciach” Dalajlama apelował usilnie o uprawnioną i rzeczywistą autonomię dla Tybetu, wspominając tortury i straszliwe cierpienia swojego narodu i swojej ziemi. Parlament powinien być dumny, że może poprzeć to żądanie. Jest to naszym obowiązkiem politycznym i instytucjonalnym, w imię demokracji, praw człowieka i wartości, jaką jest wolność. Tybetańczycy spoglądają ku Europie jako − być może − jedynej nadziei. Naprawdę nie wolno nam ich zawieść.
Georg Jarzembowski (PPE-DE). – (DE) Pani przewodnicząca, pani komisarz, panie i panowie! Niewątpliwie my, Chrześcijańscy Demokraci, uznajemy suwerenność Chińskiej Republiki Ludowej na jej terytorium, włącznie z Tybetem.
Odrzucamy wszelako pogląd Chin, że jakakolwiek wypowiedź ze strony Unii Europejskiej dotycząca praw człowieka w Chinach stanowi niedopuszczalne mieszanie się w wewnętrzne sprawy tego państwa. Zgodnie z nowoczesnym rozumieniem praw człowieka i prawa międzynarodowego – które, , mamy nadzieję, Chiny wkrótce także będą podzielać – od społeczności międzynarodowej wymaga się roztoczenia pieczy nad prawami człowieka we wszystkich częściach świata, szczególnie w odniesieniu do bardzo rażących przypadków łamania tych praw.
Jak inaczej mógłby Miedzynarodowy Trybunał Karny prowadzić sprawy zbrodni przeciwko ludzkości w krajach byłej Jugoslawii i wydawać wyroki, gdyby nie miał prawa interweniować w obronie praw człowieka?
Chińska Republika Ludowa i jej rząd powinny zatem uznać, że dyskusja na temat praw człowieka, takich jak: wolność zgromadzeń, niezależność prasy, wolność religijna i prawa mniejszości kulturowych w Tybecie, nie stanowi niedopuszczalnego mieszania się w sprawy wewnętrzne. Chiny muszą się pogodzić z istnieniem takiej dyskusji.
Głównym przedmiotem naszego zainteresowania jest dziś wystosowanie apelu – i nie mogę w tym względzie zrozumieć pana posła Forda, choć zawsze jest on po stronie rządu chińskiego – do Chińskiej Republiki Ludowej i jej rządu o wznowienie rozmów z Dalajlamą jako przywódcą znacznej części narodu tybetańskiego.
Uczciwie mówiąc – jak już wspomniał mój kolega poseł – rząd rzeczywiście prowadził te rozmowy w zeszłym roku, ale zerwał je po igrzyskach olimpijskich. Zmuszeni jesteśmy więc podejrzewać, że rozmowy te prowadzono jedynie w czasie Olimpiady w celu odwrócenia naszej uwagi. Panie pośle Ford! Nie pozwolimy jednak odwrócić naszej uwagi od tej sprawy. Będziemy po wielokroć podnosić tę kwestię w naszej agendzie i wzywać rząd chiński do rozpoczęcia rzeczywistych i poważnych rozmów z Dalajlamą, ponieważ w Tybecie nadal naruszane są prawa człowieka, a my musimy dopilnować, by ta sytuacja uległa zmianie.
Marcin Libicki (UEN). – Pani przewodnicząca! Kiedy mówimy dzisiaj o losie prześladowanych Tybetańczyków, to musimy zdać sobie sprawę, że jedynie nacisk polityczny całej społeczności międzynarodowej może doprowadzić do poprawy losów Tybetańczyków. Dlatego muszę też z naciskiem podkreślić, że wszystkie wysiłki, które podejmie w tym zakresie pani Ferrero-Waldner, które podejmą również ci, którzy mają wpływ na politykę światową, mogą dać dobre skutki.
Muszę też podkreślić, że z największą przykrością wysłuchałem przemówienia przedstawiciela socjalistów, który usprawiedliwiał chińskie zbrodnie wybudowaniem linii kolejowej do Tybetu. Przypomina mi to czasy, kiedy w Europie usprawiedliwiano budowę obozów koncentracyjnych skuteczną budową autostrad. Nie możemy się zgodzić na to, żeby linie kolejowe i autostrady były budowane na krzywdzie i cierpieniach ludzi prześladowanych.
Cornelis Visser (PPE-DE). – (NL) Pani przewodnicząca! Stałem w tym samym miejscu rok temu, gdy dyskutowaliśmy na temat zamieszek w Tybecie. Usilnie prosiliśmy Chiny, żeby umożliwiły mediom i organizacjom międzynarodowym dostęp do tego regionu i mogę z zadowoleniem powiedzieć, że jako Parlament wezwaliśmy wtedy do poważnego dialogu Chin z Dalajlamą.
W zeszlym roku dzięki organizacji i przeprowadzeniu igrzysk olimpijskich Chiny pokazały całemu światu, że są państwem zdolnym do transformacji i potrafią zadziwić świat. W okresie poprzedzającym Olimpiadę Chiny dały zagranicznym dziennikarzom niejaką swobodę działania. Doceniam, czym dla zagranicznych dziennikarzy było to czasowe przyznanie pewnej wolności prasy, niestety − krótkotrwałe. W ubiegły wtorek dziennikarze nie mogli dostać się do Tybetu, żeby zrelacjonować istniejącą tam sytuację.
Głęboko ubolewam nad faktem, że rząd chiński nie gwarantuje już dłużej wolności prasy. Jednocześnie dla dziennikarzy w Chinach nie istnieje absolutnie żadna wolność prasy. Chińscy dziennikarze stosują system autocenzury, który wymaga od nich przyjęcia stanowiska rządowego. W tym przypadku także istnieje ogromna różnica pomiędzy prawem, które jest rozsądne i gwarantuje wolność prasy, a tamtejszą rzeczywistością wymagającą od dziennikarzy nakładania na siebie ograniczeń. Wszystkie media poddane są dyktatowi cenzury partyjnej.
Co więcej, rząd blokuje także dostęp do stron internetowych. Użytkownicy Internetu szybko przekazują sobie bieżące informacje na temat wydarzeń politycznych. Dla dialogu pomiędzy Tybetańczykami i Chińczykami – społeczeństwem, ludźmi – zasadnicze znaczenie ma posiadanie przez obywateli dokładnych informacji. Negocjacje mogą odbywać się jedynie na podstawie faktów, a wolność prasy w Chinach to istotny warunek wstępny, aby to mogło się stać. Musi istnieć wolność słowa, żeby dziennikarze mogli informować resztę chinskiego społeczeństwa, co dzieje się w Tybecie.
My – Europa – powinniśmy uderzyć pięścią w stół i stanąć w obronie praw człowieka w Chinach. Jest to krok niezbędny w celu wznowienia dialogu pomiędzy Chinami i Tybetem. Niech Chiny uczynią ten jeden krok we właściwym kierunku i utorują drogę dialogowi, zgodnie ze słowami chińskiego filozofa Lao-cy „nawet tysiącmilowa podróż zaczyna się od jednego kroku”.
Zita Pleštinská (PPE-DE). – (SK) Byłam w Chinach w czasie tragicznych wydarzeń w Tybecie w marcu 2008 roku i mogłam śledzić te wydarzenia jedynie przez Internet, ponieważ do Tybetu nas nie wpuszczono. Widziałam wtedy, jak bardzo mieszkańcy Tybetu potrzebują pomocy.
Jestem głeboko przekonana, że za pośrednictwem tej rezolucji Parlament Europejski musi przekazać chińskiemu rządowi słowa Jego Świątobliwości Dalajlamy o tym, że Tybet nie wykazuje tendencji separatystycznych i dąży jedynie do uznania autonomii kulturowej Tybetu w ramach Chin.
Rozumiem, że UE stara się utrzymać dobre stosunki gospodarcze z Chinami i przekazaliśmy to dążenie w naszych rozmowach z rządem chińskim oraz parlamentarzystami w Pekinie podczas wizyty delegacji IMCO w marcu 2008 roku. Nie możemy jednak pozostawać obojętni na sytuację w Tybecie, ani na ciągłe przypadki gwałcenia praw człowieka, stosowanie środków odwetowych, na cierpienie i przemoc.
W pięćdziesiątą rocznicę udania się przez Dalajlamę do Indii na wygnanie, oczekuję, że władze chińskie pozwolą niezależnym obserwatorom i zagranicznym środkom masowego przekazu na swobodny wjazd do Tybetu w celu oceny sytuacji na miejscu.
Victor Boştinaru (PSE). – (RO) Pani komisarz! Chciałbym podziękować pani za wyważone stanowisko, które ponownie przedstawiła pani na dzisiejszej plenarnej sesji Parlamentu.
Stosunki Unii Europejskiej z Chinami mają strategiczne znaczenie dla wszystkich posłów do Parlamentu Europejskiego, mają także (i będą miały) poważne reperkusje w skali światowej. Oczekiwałbym omówienia współpracy Unii Europejskiej z Chinami na rzecz reformowania światowego systemu finansowego, mając na uwadze wyważone i konstruktywne stanowisko Chin, szczególnie teraz, przed szczytem G20 w Londynie. Byłby to odpowiedni czas, żeby uwzględnić we wspólnym porządku dziennym sprawę Afryki, ponieważ Chiny odgrywają na tym kontynencie ogromną rolę. Mógłbym przytaczać dalsze przykłady.
Obok tych oczywistych kwestii, pomimo agendy Komisji Europejskiej współpracy z Chinami, i niezależnie od dużo bardziej spójnej i wyważonej agendy współpracy z Chinami 27 państw członkowskich, zauważam z ubolewaniem, że my – Parlament Europejski –nadajemy stosunkom strategicznym rangę problemu i stają się one kartą przetargową w kampanii wyborczej grup parlamentarnych.
Prawa człowieka są i muszą nadal pozostać głównym , ale nie jedynym priorytetem.
Janusz Onyszkiewicz (ALDE). - Pani przewodnicząca! We wczesnych latach pięćdziesiątych chiński rząd wymusił na przedstawicielach Tybetu podpisanie porozumienia, w którym gwarantował Tybetowi daleko posuniętą autonomię. Z tych zobowiązań nic nie zrealizowano. W wyniku nacisków opinii publicznej i w obawie przed bojkotem igrzysk olimpijskich, chiński rząd podjął rozmowy z przedstawicielami Dalajlamy, ale były to rozmowy na żenująco niskim szczeblu, a ponadto był to dialog przypominający dialog dwóch nastawionych na różne programy telewizorów.
My nie chcemy, żeby to był dialog, chcemy, aby były to negocjacje – negocjacje z przedstawicielami Dalajlamy w oparciu o przedstawione memorandum. Jeżeli chiński rząd uważa, że to memorandum jest niedobrą podstawą, niech powie dokładnie − dlaczego, a nie zasłania się blankietowym stwierdzeniem, że jest to po prostu memorandum, w którym proponuje się niepodległość Tybetu, co jest absolutnie niezgodne z prawdą.
Laima Liucija Andrikienė (PPE-DE). – Pani przewodnicząca! W pełni popieram to, co powiedziała pani komisarz, że zasadnicze znaczenie ma dialog i zaangażowanie. Jednocześnie musimy jednak przyznać, że mamy dziś do czynienia ze strony Chin z wyraźnym brakiem woli politycznej przeprowadzenia poważnego dialogu z przedstawicielami Dalajlamy nastawionego na osiągnięcie wyników.
Dla wielu z nas sprawa Tybetu – jego autonomii – jest papierkiem lakmusowym postawy władz chińskich. Tybet odzwierciedla sytuację w zakresie praw człowieka w Chinach, a także sytuację obrońców praw człowieka, takich jak Hu Jia, laureat nagrody Sacharowa w 2008 roku. Nie widzę teraz w tej Izbie pana posła Forda, ale chciałabym go zapewnić, że prawa człowieka zawsze były i zawsze będą na czołowym miejscu naszej agendy politycznej.
Tunne Kelam (PPE-DE). – Pani przewodnicząca! Rząd chiński określił rocznicę okupacji Tybetu „wyzwoleniem z pańszczyzny”. Należy stwierdzić ze smutkiem, że jest to nadal stosowanie orwellowskiej nowomowy – niewolnictwo to wolność, a kłamstwo jest prawdą. Widać jednak, że komunistyczni przywódcy Chin stali się na długie lata więźniami własnego nieczystego sumienia.
Osiągnięcie rzeczywistej autonomii Tybetu ściśle wiąże się z przesłaniem, jakie niesie inna data: wkrótce minie 20 lat od studenckiej demokracji Tienanmen.
Rzeczywista demokracja w Chinach to klucz do rozwiązania sprawy Tybetu, ale jest coraz mniej czasu, a wiele zależy od naszej własnej moralnej determinacji.
Ja również wzywam prezydencję Rady, żeby wydała przy tej okazji oświadczenie podobne do naszej rezolucji, także w czerwcu, w celu upamiętnienia masakry na placu Tienanmen.
Benita Ferrero-Waldner, komisarz. − Pani przewodnicząca! Ta debata, chociaż krótka, ukazała jeszcze raz dobitnie nasze zaniepokojenie sytuacją w Tybecie. W wystąpieniach podkreślano, że zaniepokojenie to pozostaje rzeczywiste i uzasadnione pięćdziesiąt lat po powstaniu tybetańskim z 10 marca 1959 r. Ponadto sądzę, że nasza dyskusja wykazała również konieczność niezwłocznego wznowienia dialogu przez obie strony. Mówię „dialog”, ponieważ to dialog jest zawsze pierwszym, ważnym krokiem zanim przystąpi się do negocjacji. To także najlepszy sposób, aby uniknąć frustracji, jaka może się zrodzić pośród tybetańskiej młodzieży i przemocy, którą może ona zacząć stosować. Sądzę, że jest to bardzo przekonywający powód. Dlatego poważny dialog leży w interesie obu stron.
Dalajlama jest szanowanym przywódcą religijnym, a także między innymi laureatem nagrody Nobla. Chociaż poszczególni przywódcy europejscy spotykali się z nim przy różnych okazjach, zazwyczaj zresztą w kontekście religijnym, nie jest naszym zamiarem spotykanie się z nim w kontekście politycznym. Co powiedziawszy, zaznaczam, że mamy częste kontakty z jego wysłannikami, szczególnie w sprawie postępów w procesie dialogu, i nadal będziemy jeutrzymywać.
Przewodnicząca. – Zamykam debatę.
Ja również mam nadzieję, że naród tybetański będzie mógła cieszyć się wolnością, a także, że nie będzie musiał żyć pod kontrolą ani państwa, ani religii.
Otrzymałam pięć projektów rezolucji(1) zgodnie z art. 108 ust. 5 Regulaminu.
Głosowanie odbędzie się w dniu dzisiejszym o godz. 12.00 w południe.
Oświadczenia pisemne (art. 142)
Filip Kaczmarek (PPE-DE), na piśmie. – Od 50 lat Tybetańczycy, którzy musieli uciekać z Tybetu, domagają się szacunku dla swych podstawowych praw. Jestem przekonany, że uznanie praw i wznowienie dialogu z Tybetańczykami leży w dobrze rozumianym interesie Chin. We współczesnym świecie wizerunek poszczególnych państw jest ważnym elementem ich funkcjonowania w zglobalizowanej gospodarce i międzynarodowej współpracy. Chiny odmawiające dialogu z przedstawicielami Dalajlamy, Chiny odrzucające bardzo umiarkowane postulaty Tybetańczyków – szkodzą własnemu wizerunkowi. A przecież rozmowy, które dotyczyłyby praw zgodnych z postawieniami chińskiej konstytucji, nie niosą żadnego poważnego ryzyka. Wręcz przeciwnie – wielkie państwa i wielkie narody powinny być wspaniałomyślne. To może świadczyć o ich wielkości.
Dialog z Tybetańczykami to jest dla Chin szansa na pokazanie dobrego, pozytywnego oblicza. Solidarność z Tybetem i Tybetańczykami nie jest działaniem antychińskim. Jest wyrazem troski o prawa człowieka, o wolność wyznania i języka, o różnorodność kulturową i prawo do zachowania tożsamości narodowej i autonomii. Nie mieszamy się zatem w wewnętrzne sprawy Chin, tylko próbujemy bronić standardów i wartości, których realizowanie jest dla nas ważne wszędzie – w Europie, w Azji, na całym świecie. Chiny nie są w żaden sposób wyróżnione. Bronimy praw małych narodów nawet wtedy, gdy jest to kłopotliwe i niezbyt komfortowe. Wierzymy bowiem, że ta droga jest słuszna.
(Posiedzenie zostało zawieszone o godz. 11.55 i wznowione o godz. 12.05.)